Bezcenne zwycięstwo Jagiellonii Białystok. Podbeskidzie na dnie tabeli
W pierwszym niedzielnym meczu 34. kolejki Ekstraklasy Jagiellonia przed własną publicznością pokonała Podbeskidzie 3:2. Bielszczanie dwa razy obejmowali prowadzenie, ale ostatecznie nie zdołali zdobyć w Białymstoku trzech punktów i pozostali na ostatnim miejscu w tabeli.
W pierwszych minutach spotkania w Białymstoku emocje przynosiły tylko stałe fragmenty gry. Najpierw z wolnego uderzał Konstantin Vassiljev, ale trafił wprost w Emilijusa Zubasa. Ze strony gości odpowiedział Adam Mójta, który próbował zaskoczyć Bartłomieja Drągowskiego z rzutu rożnego, ale golkiper gospodarzy był czujny.
Pierwsza okazja z gry miała miejsce po kwadransie. Wtedy to świetne podanie Karola Mackiewicza miał obowiązek zamienić na gola Przemysław Frankowski, ale skrzydłowy gospodarzy w wyśmienitej okazji skiksował. Chwilę później Taras Romanchuk sfaulował w polu karnym Jozefa Piacka, a arbiter bez namysłu wskazał na wapno. Jedenastkę pewnym strzałem pod poprzeczkę wykorzystał bohater poprzedniego spotkania tych dwóch drużyn, czyli Adam Mójta. Kontrowersje może wzbudzać w tym przypadku, czy w akcji zakończonej faulem Piacek nie znajdował się na pozycji spalonej.
Gol dla gości rozsierdził graczy Jagi, a w szczególności Frankowskiego, który dwoił się i troił w ofensywie. Jego dośrodkowania jednak były albo minimalnie niecelne, albo czyszczone w ostatniej chwili przez defensorów Górali. Wyróżnić należy również Fedora Cernycha, któremu niewiele zabrakło do wykończenia jednego z podań kolegi. Później sam mógł mieć na swoim koncie asystę, ale Taras Romanchuk uderzył tak, że Zubas nie miał problemów z obroną.
Chwilę później Jagiellonia wyrównała. Z rzutu rożnego dogrywał Piotr Tomasik, Dawid Szymonowicz zgubił Adama Deję i strzałem głową zdobył debiutanckiego gola w Ekstraklasie. Od tamtej pory drużyna z Białegostoku nabrała jeszcze większego rozpędu i tłamsiła gości w ich polu karnym. Część z tych sytuacji zmarnował efektowny ale nie efektywny Cernych. Najpierw podał on do Zubasa, a następnie przepuścił piłkę marnując doskonałą okazję. Błyszczał również Mackiewicz, ale najlepszą sytuację zakończył jego strzał z woleja w boczną siatkę. W kolejnej sytuacji niezbyt dobrze uderzył z dystansu Tomasik.
Goście byli w stanie odpowiedzieć tylko fartownym uderzeniem po rykoszecie, które omal nie wpadło za kołnierz Drągowskiemu. Bramki już jednak nie padły, wskutek czego zespoły zeszły na przerwę z wynikiem remisowym, który z pewnością nikogo nie satysfakcjonował.
Druga połowa zaczęła się lepiej dla Podbeskidzia, ale najlepsze okazje nadal były skutkiem gry gospodarzy. Nic jednak z tego nie wynikło, ponieważ akcje próbowali wykańczać konsekwentnie nieskuteczni Cernych i Frankowski. Dla gości uderzać próbował Paweł Tarnowski, ale jego strzał przeleciał ponad bramką.
Akcja Tarnowskiego zapewniła nieco wiatru w żagle gości. Efektem były uderzenia Mateusza Możdżenia i Damiana Chmiela. Pierwszy z tych strzałów był niecelny, a drugi został zablokowany przez defensorów. Później po podaniu Antona Slobody w doskonałej sytuacji znalazł się Robert Demjan. Jego strzał na raty wybronił jednak Drągowski.
Jaga odpowiedziała świetną akcją wykańczaną przez wprowadzonego w drugiej połowie Karola Świderskiego. Młody napastnik nie zdołał jednak oszukać Zubasa, a golkiper gości dzięki odruchowej interwencji zmienił tor lotu piłki. 2:1 dla Jagi powinno być po kolejnej kontrze, którą koncertowo zmarnował Tomasik. Boczny obrońca Jagi zamiast uderzać podał bowiem niecelnie do Mackiewicza.
Tomasik był również antybohaterem w kolejnej akcji. Wtedy to nie pokrył odpowiednio Roberta Demjana, ten dograł do wprowadzonego chwilę wcześniej Mateusza Szczepaniaka, a gracz ów był tak źle asekurowany przez Łukasza Burligę, że z najbliższej odległości zdobył bramkę.
Jaga odpowiedziała na tego gola niecelnym uderzeniem Świderskiego. Później jednak Cernych został sfaulowany na 35. metrze, a stały fragment gry świetnie wykorzystał Vassiljev. Jednocześnie trzeba jednak podkreślić fatalną postawę bramkarza gości, który puścił piłkę pod sobą.
W kolejnych sytuacjach gracze obu ekip mieli okazję na wyprowadzenie swoich zespołów na prowadzenie, ale najpierw nie udało się to Świderskiemu, a następnie Szczepaniakowi. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry z rzutu wolnego po faulu na Cernychu uderzał Vassiljev, który posłał jednak futbolówkę ponad bramką.
W doliczonym czasie gry świetnie z piłką urwał się Świderski, wślizgiem dograł do Romanchuka, a defensywny pomocnik Jagi strzałem po długim słupku wyprowadził swój zespół na prowadzenie i zapewnił bezcenne trzy punkty. Tym samym Jadze udał się rewanż za porażkę z Góralami sprzed podziału punktów. Z kolei Podbeskidzie jeszcze bardziej osiadło na dnie tabeli.