Grzegorz Baran: Przyczyna porażek siedzi w głowach
Grzegorz Baran, pomocnik Sandecji Nowy Sącz był niepocieszony, że jego zespół po meczu z Cracovią znów nie zdobył punktów.
fot. Andrzej Banaś
- Przyjechaliście do Krakowa po jakąś zdobycz, a wyjeżdżacie z niczym. Proszę powiedzieć, czego zabrakło?
- Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć. Przyjechaliśmy z takim nastawieniem, że musimy w końcu wygrać. Niestety, nie udało się. Chcieliśmy zagrać jak najlepszy mecz. Myślę, że nie można nam odmówić walki i zaangażowania oraz chęci zmiany rezultatu do ostatnich sekund meczu. Cracovia okazała się w tym spotkaniu lepsza o tę jedną bramkę. Trzeba jej pogratulować, a my musimy bardziej zabezpieczyć tyły, bo za łatwo tracimy bramki. Tak nie może być, bo co mecz tracimy gole. Niestety, nie idzie nam i główna przyczyna siedzi gdzieś w głowach. Czas od ostatniego zwycięstwa mocno się wydłużył i ten problem głęboko w nas.
- Pomysłem na dobry wynik w Krakowie miała być wzmocniona defensywa. Okazało się jednak, że jest to niewystarczające na Cracovię.
- Zgadza się, ale na początku meczu zdawało to egzamin. Cracovia nie stwarzała sobie nie wiadomo ilu sytuacji. Pierwszą wykorzystała – na pierwszym słupku Krzysiek (Piątek – przyp.) dobrze się znalazł i strzelił głową. Myśmy mieli swoje sytuacje po dwóch kontrach, ale ich nie wykorzystaliśmy. Nie strzeliliśmy bramki i musieliśmy później gonić wynik. Trzeba było myśleć o odrabianiu strat, odsłonić się. Nastawiliśmy się na atakowanie, narażaliśmy się na kontry i stało się.
- Dużo się Pan nabiegał za Javim Hernandezem. Jak się Panu grało przeciwko temu zawodnikowi?
- Mieliśmy analizę gry Cracovii, wiemy, że Hernandez to jest bardzo dobry zawodnik. Ostatnio jest w bardzo dobrej formie i można powiedzieć, że wszystko co gra, to gra w ciemno z Piątkiem. Wychodzi im to znakomicie. Stąd te moje zadania. Wyszło jak wyszło, Piątek znów strzelił bramkę, co prawda nie po podaniu Hernandeza na szczęście, ale to nie jest wielkie pocieszenie dla mnie. Wiedzieliśmy, że Harnandez jest świetnym zawodnikiem, z kapitalną lewą nogą, staraliśmy się więc go ograniczyć, ale nie udało się do końca, bo przegraliśmy mecz.
#TOPSportowy24 - SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU
[wideo_iframe]//get.x-link.pl/ed82c63b-e38a-ebb9-0aa2-a36b49ae6755,d0eee85a-3642-382a-4086-05c0e3692b58,embed.html[/wideo_iframe]