Rozmowy o kontrakcie z Pawłem Jaroszyńskim, obrońcą Cracovii i młodzieżowej reprezentacji Polski
- Zaczęliście przygotowania do wiosny. Pan chyba startuje z innego pułapu niż koledzy. Złamanie nogi latem wykluczyło Pana z gry prawie na całą jesień.
fot. Fot. Anna Kaczmarz
- Miałem tego odpoczynku spowodowanego kontuzją więcej od kolegów, kilka miesięcy mi uciekło. Wracam jednak, myślę, że dużo, dużo mocniejszy niż byłem.
- U Pana głód piłki może być największy z całej drużyny. Udało się wprawdzie wrócić na kilka meczów, ale długie zmagania z kontuzją zrobiły zapewne swoje. Tęskni Pan pewnie za piłką.
- Jasne, że tak. Zawsze, gdy z różnych względów nie mogę trenować ani grać, jestem głodny występów. Mimo że wróciłem na końcówkę roku, to forma nie była optymalna. Teraz mam nadzieję zaskoczyć nie tylko trenera, ale też kolegów.
- Ma Pan nie tylko ligowe cele, ale także te związane z występem na młodzieżowym Euro. Musi Pan dużo grać, by znaleźć się w kadrze na ten turniej.
- Oczywiście. Wszystko zależy od regularnych występów. Zaczyna się od przekonania trenera w klubie, że na mojej pozycji jestem numerem 1. Potem można liczyć na powołania do reprezentacji. Zostało mało czasu do Euro.
- Latem mówiło się o zainteresowaniu pańską osobą zagranicznych klubów. Jak w tej chwili podchodzi Pan do transferu zagranicznego?
- Nie tylko latem, ale także i teraz jest zainteresowanie. Zastanawiam się, jak to będzie wyglądało, jeśli chodzi o moją przyszłość. Od jakiegoś czasu prowadzone są w klubie rozmowy na temat nowego kontraktu. Jestem dobrej myśli w tej kwestii.
- Obecna umowa obowiązuje jeszcze przez półtora roku. Zmiana barw klubowych jest brana pod uwagę przez Pana w tym momencie?
- Jak na razie, to nie, bo żadnego konkretu nie ma. Poza tym jest na horyzoncie duża impreza, do której chcę się przygotować. Liczę, że będzie mi dane grać regularnie w klubie i wystąpić na mistrzostwach Europy, bo to bardzo fajna sprawa.
- Ma Pan wymarzoną ligę, do której podąży Pan może za rok albo za dwa lata?
- Oczywiście, są marzenia, aczkolwiek po cichu podchodzę do tego. Są plany realne do spełnienia, na razie jednak ze zdwojoną siłą przygotowuję się do pierwszego wiosennego meczu.
- Czy transfer Bartosza Kapustki podziałał na wyobraźnię? Wiadomo, że ma ciężko w zespole mistrza Anglii, ale Pana kolega dał przykład, że tą drogą można podążyć.
- Jak najbardziej, wszystkie takie wydarzenia każdemu zawodnikowi, czy jest juniorem, czy seniorem dają do myślenia. Takie wydarzenia są tylko i wyłącznie motywujące. Każdy ma jakieś swoje plusy i minusy, trzeba tylko wydobyć to, co najlepsze. Kolokwialnie mówiąc, „sprzedać” to na boisku. Nie ma rzeczy niemożliwych.
- Anglia to byłby wymarzony kierunek dla Pana, czy wolałby Pan inne ligi?
- Nie wiem, co bym wolał. Bardzo bym się cieszył, gdyby jakiś klub z zachodniej ligi spojrzał na mnie pozytywnym okiem. To byłoby dla mnie już dużo. Aczkolwiek jestem takim typem zawodnika, który lubi biegać i walczyć. Niestraszne byłyby mi boiska w Anglii... Ale odbiegamy tutaj za bardzo w przyszłość. Skupiam się na razie na tym, co się dzieje w Cracovii. Nic tylko walczyć o miejsce.
Wdowiak w sandecji
Potwierdziły się informacje odnośnie zainteresowania, jakie wykazywała Sandecja Nowy Sącz Mateuszem Wdowiakiem z Cracovii. Piłkarz pojawił się na treningu sądeczan i rozpoczął testy w tym klubie. Jeśli potwierdzi swą przydatność, w grę będzie wchodzić półroczne wypożyczenie.
Wdowiak w „Pasach” był rezerwowym, nie mógł przebić się do pierwszego składu, więc za wszelką cenę chciał pójść na wypożyczenie do jakiegoś klubu, gdzie mógłby grać regularnie.
(ŻUK)