menu

Paweł Jaroszyński: Czułem się trochę skrzywdzony przez los

29 lipca 2016, 12:31 | Przemysław Franczak

21-letni obrońca Cracovii Paweł Jaroszyński opowiada o kontuzji i trudach powrotu do zdrowia.

Paweł Jaroszyński (z lewej) też miał transferowe oferty, jak Bartosz Kapustka, ale na wyjazd musi poczekać
Paweł Jaroszyński (z lewej) też miał transferowe oferty, jak Bartosz Kapustka, ale na wyjazd musi poczekać
fot. Andrzej Banaś / Polska Press

Co bolało bardziej: poważna kontuzja, oznaczająca dłuższą przerwę, czy wpadka kolegów w Lidze Europy ze Szkendiją Tetowo?
Jakoś tak się poskładało, że ja dostałem w kość dosłownie, a drużyna w przenośni. Wszystko bardzo bolało.

Tylko Pana podwójnie.
Kontuzji nabawiłem się kilka dni przed meczem w pucharach. Graliśmy sparing, w biegu źle stanąłem, podwinęła mi się noga, drugą uderzyłem w łydkę. Trudno to obrazowo wytłumaczyć. Przewróciłem się, złamanie, ból.

Mecz "Pasów" w Pucharze Polski obejrzysz w telewizji

Okropny pech.
Niełatwo było mi się z tym pogodzić, ale nie miałem wyboru. Na początku było ciężko, lecz w końcu dotarło do mnie, że przecież czasu nie cofnę. Nie mogłem chodzić, a co dopiero biegać. Musiałem to sobie wszystko w głowie poukładać. Teraz cele trochę mi się zmieniły, najważniejsze jest to, żeby się wyleczyć, a później wrócić do optymalnej dyspozycji. Ale żeby tak się stało, trzeba czasu, cierpliwości i pracy. Tak sobie jednak myślałem, że los trochę mnie skrzywdził tą kontuzją.

Bo zdarzyła się akurat w momencie, gdy był Pan na fali?
Wiadomo, że ten sezon był bardzo udany dla mnie i dla całej drużyny, można było to przypieczętować jeszcze fajnymi występami w europejskich pucharach. Ale plany się pokrzyżowały - i mi, i zespołowi. Cóż, taka jest piłka, takie jest życie sportowca. Czekać mnie będzie żmudna praca, aby odbudować mięśnie, wytrzymałość. To duży ciężar dla zawodnika, jeśli przez dłuższy czas nie może się ruszać, a ja nawet normalnie nie chodzę. Ciężki temat.

Trener wspominał, że minął Pan już półmetek tego procesu, w którym kość się zrasta.
Wygląda na to, że dość książkowo to wszystko przebiega. Ale mądrzejszy będę w przyszłym tygodniu. Mam zaplanowane prześwietlenie i wtedy okaże się, jak to teraz wygląda i jakie są rokowania.

„W tej rundzie jeszcze zagra, jestem o to spokojny” - to też słowa Jacka Zielińskiego.
Liczę na to. Zrobię wszystko, żeby jak najszybciej wrócić i w miarę możliwości pomóc drużynie. Mimo tego, że zostały zrobione transfery do obrony, to myślę, że swoją grą mógłbym dać drużynie dodatkowy bodziec, moc w defensywie. A jeśli trener na mnie liczy, to jestem jeszcze mocniej zmotywowany.

Tu znajdziesz więcej informacji o CRACOVII

Na konkurencję, która się pojawiła, patrzy Pan spokojnym okiem?
(śmiech) Na konkurencję nigdy nie można patrzeć spokojnym okiem. Dla mnie to dodatkowa motywacja, bodziec do ciężkiej pracy, żeby wrócić i wygrać walkę o miejsce w składzie. Mam nadzieję, że w sumie to wszystko wyjdzie mi na dobre.

Pan się leczy, a młodszy kolega, Bartosz Kapustka, jest w trakcie negocjacji transferowych z mistrzem Anglii. Na Pana też w ubiegłym sezonie zwróciły uwagę zachodnie kluby.
To prawda, było zainteresowanie z zagranicy, ale nie tylko, bo również z polskiej ligi. Przedłużyłem jednak umowę z Cracovią, a teraz kontuzja wyklucza snucie jakichkolwiek planów. Teraz po prostu chcę wrócić do gry i potwierdzić wysoką dyspozycję. A jak to się uda, to również będę miał kiedyś okazję wyjechać na Zachód.

A Kapustce co by Pan doradził? Jedź do Anglii w ciemno, czy zaczekaj jeszcze?
Bartek jest teraz w takiej dyspozycji, że bez namysłu powiedziałbym: jedź w ciemno.

Sportowy24.pl w Małopolsce