Paweł Jaroszyński: Czułem się trochę skrzywdzony przez los
21-letni obrońca Cracovii Paweł Jaroszyński opowiada o kontuzji i trudach powrotu do zdrowia.
fot. Andrzej Banaś / Polska Press
Co bolało bardziej: poważna kontuzja, oznaczająca dłuższą przerwę, czy wpadka kolegów w Lidze Europy ze Szkendiją Tetowo?
Jakoś tak się poskładało, że ja dostałem w kość dosłownie, a drużyna w przenośni. Wszystko bardzo bolało.
Tylko Pana podwójnie.
Kontuzji nabawiłem się kilka dni przed meczem w pucharach. Graliśmy sparing, w biegu źle stanąłem, podwinęła mi się noga, drugą uderzyłem w łydkę. Trudno to obrazowo wytłumaczyć. Przewróciłem się, złamanie, ból.
Mecz "Pasów" w Pucharze Polski obejrzysz w telewizji
Okropny pech.
Niełatwo było mi się z tym pogodzić, ale nie miałem wyboru. Na początku było ciężko, lecz w końcu dotarło do mnie, że przecież czasu nie cofnę. Nie mogłem chodzić, a co dopiero biegać. Musiałem to sobie wszystko w głowie poukładać. Teraz cele trochę mi się zmieniły, najważniejsze jest to, żeby się wyleczyć, a później wrócić do optymalnej dyspozycji. Ale żeby tak się stało, trzeba czasu, cierpliwości i pracy. Tak sobie jednak myślałem, że los trochę mnie skrzywdził tą kontuzją.
Bo zdarzyła się akurat w momencie, gdy był Pan na fali?
Wiadomo, że ten sezon był bardzo udany dla mnie i dla całej drużyny, można było to przypieczętować jeszcze fajnymi występami w europejskich pucharach. Ale plany się pokrzyżowały - i mi, i zespołowi. Cóż, taka jest piłka, takie jest życie sportowca. Czekać mnie będzie żmudna praca, aby odbudować mięśnie, wytrzymałość. To duży ciężar dla zawodnika, jeśli przez dłuższy czas nie może się ruszać, a ja nawet normalnie nie chodzę. Ciężki temat.
Trener wspominał, że minął Pan już półmetek tego procesu, w którym kość się zrasta.
Wygląda na to, że dość książkowo to wszystko przebiega. Ale mądrzejszy będę w przyszłym tygodniu. Mam zaplanowane prześwietlenie i wtedy okaże się, jak to teraz wygląda i jakie są rokowania.
„W tej rundzie jeszcze zagra, jestem o to spokojny” - to też słowa Jacka Zielińskiego.
Liczę na to. Zrobię wszystko, żeby jak najszybciej wrócić i w miarę możliwości pomóc drużynie. Mimo tego, że zostały zrobione transfery do obrony, to myślę, że swoją grą mógłbym dać drużynie dodatkowy bodziec, moc w defensywie. A jeśli trener na mnie liczy, to jestem jeszcze mocniej zmotywowany.
Tu znajdziesz więcej informacji o CRACOVII
Na konkurencję, która się pojawiła, patrzy Pan spokojnym okiem?
(śmiech) Na konkurencję nigdy nie można patrzeć spokojnym okiem. Dla mnie to dodatkowa motywacja, bodziec do ciężkiej pracy, żeby wrócić i wygrać walkę o miejsce w składzie. Mam nadzieję, że w sumie to wszystko wyjdzie mi na dobre.
Pan się leczy, a młodszy kolega, Bartosz Kapustka, jest w trakcie negocjacji transferowych z mistrzem Anglii. Na Pana też w ubiegłym sezonie zwróciły uwagę zachodnie kluby.
To prawda, było zainteresowanie z zagranicy, ale nie tylko, bo również z polskiej ligi. Przedłużyłem jednak umowę z Cracovią, a teraz kontuzja wyklucza snucie jakichkolwiek planów. Teraz po prostu chcę wrócić do gry i potwierdzić wysoką dyspozycję. A jak to się uda, to również będę miał kiedyś okazję wyjechać na Zachód.
A Kapustce co by Pan doradził? Jedź do Anglii w ciemno, czy zaczekaj jeszcze?
Bartek jest teraz w takiej dyspozycji, że bez namysłu powiedziałbym: jedź w ciemno.