Remis w 282. derbach Mediolanu. Efektowny gol Meneza, powrót Manciniego
AC Milan zremisował z Interem w hitowym meczu 12. kolejki Serie A. Rossoneri prowadzili po kapitalnym golu Jeremy'ego Meneza, punkt uratował gościom Joel Chukwuma Obi. W derbowym pojedynku na ławkę trenerską Interu wrócił Roberto Mancini.
Przed pierwszym gwizdkiem sędziego wszyscy zastanawiali się jakie to będą derby Mediolanu. Czy będzie to spektakl pełen odważnej i ofensywnej gry, czy może tak zwane piłkarskie szachy, oparte na taktyce i szczelnej defensywie. Początek pokazał, że piłkarze raczej wolą ten pierwszy rodzaj futbolu. Dobre widowisko zapewniali zawodnicy Interu, który w pierwszym kwadransie zepchnęli rywala do defensywy i niewiele brakowało by po strzałach Icardiego czy Guarina wyszli na prowadzenie. Jednak w pierwszych 15 minutach na głównego bohatera tego spektaklu wyrastał Diego Lopez, który bronił jak zahipnotyzowany.
Inter atakował, ale Milan miał to coś, co pozwala przejąć inicjatywę w kluczowym momencie i natychmiast wykorzystać nadarzającą się okazję. A to coś nazywało się Jeremy Menez. Francuz otrzymał dokładne podanie od El-Shaarawy'ego i precyzyjnym strzałem w okienko nie dał szans Handanoviciowi na udaną interwencję.
Skoro worek z golami już się rozwiązał, to przyszedł czas na odrobinę szachów. Inter starał się atakować, a Milan cierpliwie czekał na okazję do kontry. Kiedy już taka okazja się trafiała, to przeciwnik szybko zapobiegał niebezpieczeństwu zatrzymując akcję, nierzadko faulem. W efekcie do końca pierwszej połowy oglądaliśmy ten drugi rodzaj futbolu, nazywany przez niektórych jego ciemną stroną.
W drugiej połowie mecz znów się ożywił i już w pierwszych dziesięciu minutach obie drużyny mogły zdobyć bramkę. Najpierw na bramkę Handanovicia strzelał Bonaventura, a później na bramkę Diego Lopeza uderzał Kuzmanvić - w obu przypadkach bez efektu bramkowego. Mimo kolejnych ataków dopiero w 61. minucie zrobiło się gorąco pod jedną z bramek. Joel Chukwuma Obi zdecydował się na strzał z dystansu i zasłonięty Diego Lopez nie zdołał w porę zainterweniować. Mieliśmy więc remis i wydawało się, że największe emocje jeszcze przed nami.
I emocje rzeczywiście były, a o ich dostatek zadbał Stephan El Shaarawy. Reprezentant Włoch miał doskonałą sytuację na strzelenie drugiej bramki dla Milanu, lecz w sytuacji sam na sam z bramkarzem trafił w poprzeczkę. Wyczynu "Il Faraone" pozazdrościł Mauro Icardi, który cztery minuty później popisał się efektownym strzałem z powietrza, po którym piłka znów trafiła w poprzeczkę. W końcówce losy spotkania na korzyść Milanu mógł rozstrzygnąć Andrea Poli, ale obrońcy Interu w porę zablokowali jego uderzenie. Zakończyło się więc na remisie, który nikogo nie urządza. Obie ekipy wciąż będą zajmować miejsce w środku tabeli, co może być uwłaczające dla drużyn z taką historią, a przede wszystkim dla samego Mediolanu, który może nie mieć swojego przedstawiciela w europejskich pucharach, jeśli taka sytuacja się utrzyma.