Rafał Janicki: W pierwszej połowie Ruch oddał trzy strzały i zdobył trzy bramki
Rafał Janicki, obrońca Lechii Gdańsk, podobnie jak większość kolegów z drużyny nie zaliczy pierwszej połowy meczu z Ruchem w Chorzowie do udanych.
fot. Tomasz Bołt/Dziennik Bałtycki
Nowa twarz w kadrze Michaela Bieglera: Nie jestem już sztywny i przestraszony [WIDEO]
- Ciężko coś powiedzieć o tej pierwszej połowie. Praktycznie były trzy strzały i trzy bramki. I wydawało się, że mecz jest przegrany. Zresztą tak się stało. W drugiej połowie zagraliśmy trochę inaczej i to było widać. Szkoda, że nie udało się strzelić jeszcze jednej bramki, bo na pewno okazje były - żałuje Janicki.
Trener Thomas von Heesen w przerwie spotkania miał do swoich zawodników sporo uwag, ale jak przyznaje Janicki, nie unosił głosu. - W przerwie nie było ostro. Bardziej można mówić o konstruktywnych uwagach trenera. Tak już jest, że jak stracimy bramki, to wszystko idzie na obronę i my, defensorzy, musimy sobie z tym radzić. Zwłaszcza przy drugiej i trzeciej bramce były nasze błędy. Przy pierwszej trochę przypadku, bo piłka poszła po nodze Kuby Wawrzyniaka i piłka trafiła idealnie na głowę Stępińskiego. Trzy bramki straciliśmy, więc nie będziemy mieć pretensji do napastników, a każdy z nas bierze to na klatę. Musimy pracować nad tym, żeby było lepiej. Wierzyliśmy, że możemy odrobić straty, bo gdyby tak nie było, to byśmy nie strzelili tych dwóch bramek. Nam nic innego nie pozostało tylko zaryzykować, bo to czy byśmy przegrali 0:4 czy 1:4, to nie miałoby większego znaczenia. Chcieliśmy zmazać wielką plamę z pierwszej połowy - dodał.