Przebudzenie Lechii i Kuświka! Zagłębie na kolanach (RELACJA, ZDJĘCIA)
Lechia Gdańsk w końcu z drugą wygraną w Ekstraklasie. U siebie pokonała Zagłębie Lubin 3:1 (0:1). Dwa gole strzelił Grzegorz Kuświk, trzeciego dołożył Michał Mak. Dla gości honorowe trafienie zaliczył Michal Papadopulos.
Projekt silnej Lechii na razie zawodzi. Są co prawda uznane indywidualności, jak choćby Sebastian Mila, Milos Krasić, czy Jakub Wawrzyniak, lecz nie ma drużyny, atmosfery i wyników. Spośród dziewięciu ligowych meczów (nie licząc dzisiejszego) tylko jeden zakończył się zwycięstwem. Co gorsze, awaryjną furtkę do europejskich pucharów, bo taki cel postawił zarząd klubu, gdańszczanie już sobie zamknęli, ponieważ w tygodniu przegrali w 1/8 finału Pucharu Polski z Legią Warszawa (1:4). Jeżeli więc zaraz nie wezmą się do pracy w lidze, to i dzięki niej nie zobaczą Europy. A czekają na nią cholernie długo. Od występów w Pucharze Intertoto minęło właśnie 30 lat.
Mecz z Zagłębiem miał rozpocząć proces wychodzenia z kryzysu. I chyba rozpoczął, chociaż kibice trochę nerwów i tak potracili. Wszystko wbrew robił np. Bruno Nazario. Jak miał doskonałą pozycję do strzału, to uderzał w bramkarza. Po przerwie już nie pojawił się na boisku. Trener Thomas von Heesen też miał go dość. Trzeba było zresztą zareagować, bo Lechia straciła gola. W 34 minucie do jej bramki trafił Michal Papadopulos. Czech zwieńczył akcję, którą to świetnie napędził Krzysztof Janus. Ten skrzydłowy minął z łatwością Gersona a potem precyzyjnie dograł w pole karne.
Przez długie minuty spotkanie było potwierdzeniem wszystkich problemów Lechii - od wypompowania fizycznego, przez brak zgrania, po taktyczny mętlik. Coś jednak wyraźnie drgnęło po zmianie stron. W 53 minucie do wyrównania doprowadził Grzegorz Kuświk. To był ważny moment dla tego napastnika. Po raz pierwszy udało mu się zdobyć bramkę dla biało-zielonych. Potrzebował dziewięciu występów i przeszło 600 boiskowych minut (sic).
Lechię doprowadzenie do wyrównania bardzo rozochociło. Nie minęło parę minut, a już wyszła na prowadzenie. Tym razem dzięki rzutowi karnemu. Został on podyktowany za faul Macieja Dąbrowskiego na Grzegorzu Wojtkowiaku. Do piłki podszedł jednak nie poszkodowany, bo nie był w stanie dalej grać, a Kuświk. Kopnął mocno i celnie. Nim futbolówka wpadła do siatki, to jeszcze odbiła się od poprzeczki. To bez dwóch zdań była niedziela tego zawodnika. Pierwsza w tym sezonie.
Kuświk hat-tricka co prawda nie skompletował. Dzieła zniszczenia dokonał wprowadzony Michał Mak. W środę jego gol z Legią w Pucharze Polski był jedynie honorowy. Dziś natomiast ustalił wynik zwycięskiego meczu. Lechia na trzy punkty zasłużyła.