menu

Pocztówka z przeszłości: Atomowe strzały Michaela Tarnata (WIDEO)

10 stycznia 2014, 19:12 | Bartosz Michalak

Nie przeszkadzał mu dobrze ustawiony mur. Nie przeszkadzało mu 40 metrów do bramki. Nigdy nie kombinował. Jego filozofia pokonywania bramkarzy na całym świecie strzałami z rzutów wolnych była prosta: „Ile fabryka dała”.

Michael Tarnat
Michael Tarnat
fot. archiwum prywatne

Tarnat przez większość kibiców kojarzony jest z grą w Bayernie Monachium. Mimo, że w ekipie Bawarczyków miał okazję grać z tak wybitnymi technikami, jak chociażby Stefan Effenberg czy Mehmet Scholl, stał się etatowym wykonawcą stałych fragmentów gry.

Gracji Platiniego w uderzeniach byłego reprezentanta Niemiec nie ma się co doszukiwać. Podobnie zresztą jak niezwykłej rotacji strzałów Beckhama i paraboli lotu „spadającego liścia” legendarnego Juninho Pernambucano. Jak w takim razie pokonywał bramkarzy na całym świecie?

Podobnie jak Roberto Carlos. Z tym, że Tarnat w nabiegu na piłkę był dużo mniej dynamiczny od słynnego Brazylijczyka. Bardziej ociężały, jak w końcowej fazie kariery Jan Koller w polu karnym i niepozorny jak… zawsze Oliver Neuville. A mimo to zabójczo skuteczny.

Prawdopodobnie były gracz m.in. Manchasteru City i Hannoveru 96 zostawał po treningach, by udoskonalać swoje uderzenie z rzutów wolnych nieco dłużej niż Łukasik z Legii… Na pewno posiadał ogromną wiarę we własne możliwości. Kiedyś takową posiadali chociażby Dariusz Dźwigała i Jacek Krzynówek, dla których strzały z prostego podbicia były chlebem powszednim.

A dzisiaj? Dzisiaj nieźle zapowiada się Filip Starzyński, ale tylko jeśli chodzi o uderzenia techniczne. Rzadko kiedy próbuje Przemysław Kaźmierczak, a Rogalski z Pogoni miewa jedynie przebłyski. Podobać się może wiara we własne "kopyto" Boljevicia z Cracovii, ale wciąż nie przekłada się to na strzelanie przez niego goli w T-Mobile Ekstraklasie…

Jakby to powiedział Andrzej Twarowski: „Siadamy głęboko w fotelach, zapinamy pasy i startujemy!”


CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Kontakt z autorem