menu

Plan wykonany. Legia obroniła bezbramkowy remis z Molde i zagra w 4. rundzie

7 sierpnia 2013, 22:32 | Sebastian Kuśpik

Piłkarze Jana Urbana wykonali swoje zadanie. Bezbramkowy remis w rewanżowym spotkaniu z Molde przy Łazienkowskiej dał dziś Legii awans do 4. rundy eliminacji Ligi Mistrzów.

Zobacz więcej zdjęć z meczu Legia - Molde!

Legia solidnie przepracowała miniony tydzień, wyciągnęła dobre wnioski z Norwegii i nie popełniała w tym spotkaniu głupich błędów. Obrona nie dawał się zaskoczyć prostymi podaniami za linię defensywy, na poziomie, do którego przyzwyczaił nas w poprzednim sezonie, zagrał wreszcie Bereszyński, klasą samą w sobie był Rzeźniczak, a o dyspozycji Wawrzyniaka i Jodłowca aż głupio było mówić, bo w pierwszej części meczu byli jednymi z najlepszych na murawie. Molde nie miało wiele do powiedzenia na Łazienkowskiej. Przynajmniej nie przed przerwą.

Norwegowie nie oddali ani jednego strzału na bramkę Kuciaka, nie dośrodkowywali, nie penetrowali pola karnego Legii prostopadłymi podaniami – krótko mówiąc: nijak gospodarzom nie zagrozili. Trzeba jednak oddać, że piłkarze Jana Urbana, mimo optycznej przewagi i pozornego kontrolowania boiskowych wydarzeń, również niczego konstruktywnego pod bramką Molde nie zmontowali. Jedną przypadkową okazję - właściwie to pół okazji - miał Dwaliszwili, gdy w głowę trafił go bramkarz gości. I tyle. Coś z dystansu uderzył Jodłowiec, za pola karnego przymierzył też Wawrzyniak, ale efekt za każdym razem był dokładnie taki sam – dobrze bronił Orjan Nyland.

Po przerwie Legię musieli obudzić Norwegowie, a konkretniej diabelnie silny Chukwu, który po dośrodkowaniu z prawego skrzydła (klasycznego „Sadloka” zrobił Żyro, który zamiast blokować odwrócił się plecami do piłki) minimalnie przestrzelił głową z 9 metrów.

Dopiero wtedy do roboty wzięli się gospodarze, którzy szybko stworzyli sobie wyśmienitą okazję na objęcie prowadzenia po przechwycie w środku pola Jodłowca. Pomocnik Legii zbyt długo zwlekał jednak z odegraniem jej do niepilnowanego Dwaliszwilego, wybrał ostatecznie gorzej ustawionego Radovicia i nic z tego nie wyszło. Jodłowiec potwierdził tym samym, że gra tym lepiej im dalej jest od bramki - jednej i drugiej.

Już po pierwszych kilku minutach tego meczu widzieliśmy, że rumuński sędzia strasznie nisko zawiesił sobie poprzeczkę jeśli chodzi o gwizdanie fauli. Nie pozwalał piłkarzom na jakiekolwiek przepychanki czy ostrzejsze wejścia, czym już na wstępie mocno popsuł widowisko. Identycznie zrobił w ostatniej ligowej kolejce Raczkowski, który prowadził spotkanie Widzewa z Koroną. Aptekarstwo Rumuna zemściło się na Norwegach w 80. minucie, gdy z boiska za dwie żółte kartki wyleciał Emmanuel Ekpo.

Do tego momentu Molde wyglądało naprawdę nieźle i wcale nie zamierzało czekać z atakami do ostatnich minut. Ole Gunnar Solskjaer doskonale widział, że obronę Legii można sforsować zdecydowanie wcześniej. Gospodarze zaczynali bowiem razić dramatyczną biernością w defensywie. Nie było już agresji w obronie i błyskawicznego doskoczenia do rywala po stracie.

Piłkarze OGS szybko przejęli więc inicjatywę. Na bramkę Kuciaka strzelał Hovland, ale walnął prosto w niego, z wolnego przymierzył Toivio, ale Dusan zachował czujność broniąc precyzyjne uderzenie fińskiego piłkarza tuż przy słupku. Ofensywne zapędy ukrócił jednak rumuński arbiter, wyrzucając z boiska wspomnianego Ekpo.

Żeby uchylić bramy piłkarskiego raju trzeba po prostu pokazać, że się na to zasługuje. Legia może nie do końca przekonała nas dziś, że należy jej się miejsce na europejskich salonach, ale wstydu z pewnością nie przyniosła. Plan minimum został więc wykonany. Awans do fazy grupowej Ligi Europy jest już pewny.

Czas postawić ten ostatni, historyczny krok...

Twitter Sebastian Kuśpik


Polecamy