menu

Piotr Polczak: Musi wrócić nam radość z gry

8 marca 2017, 09:42 | Jacek Żukowski

Piotr Polczak, kapitan Cracovii, ocenia sytuację, w jakiej znalazła się drużyna.


fot. Andrzej Banaś

Wrócił Pan do składu Cracovii w trakcie meczu z Arką, wobec kontuzji Piotra Malarczyka. Nie zagra on przez dwa tygodnie, a więc może się Pan szykować na mecz z Zagłębiem Lubin.

Cały czas trenuję i wychodzę na zajęcia z nadzieją, że będę grał. Pewnym występu nie mogę być, wszystko zależy od trenera. Szkoleniowiec będzie miał mniejsze pole do wyboru, ale jest jeszcze Węgier Robert Litauszki.

W tym roku stracił Pan miejsce w jedenastce. To niecodzienna sytuacja, by kapitan siedział na ławce rezerwowych…

Nie chcę się żalić w mediach na moją sytuację. Na pewno nie przyjąłem jej ze spokojem, bo człowiek ma ambicje. Póki zdrowie pozwala, chcę dać z siebie maksa. Trudno wskoczyć do składu w trakcie meczu, bo rzadziej się zmienia defensorów niż zawodników z przednich formacji.

Jak Pan ocenia waszą sytuację jako drużyny? Ona jest zła, bardzo zła?

Na pewno wyniki nas nie satysfakcjonują, nie odkryję Ameryki, tak twierdząc, ale to prawda. Trzeba w każdym meczu dawać maksimum. Trzeba wrócić do radości z gry. Czujemy, że stać nas na to, ale nie umiemy tego pokazać w stu procentach na boisku.

Z pewnością stać was na lepszą grę, ale czy stać was jeszcze na pierwszą ósemkę?

Nie chcę tu dokonywać obliczeń. Dla nas najważniejszy będzie każdy kolejny mecz, a po rundzie zasadniczej wszystko będzie jasne. Teraz liczy się spotkanie z Zagłębiem Lubin, jedno z niewielu u nas. Gramy go w domu, a tym bardziej u siebie nie można rozdawać punktów.

Damian Dąbrowski stwierdził ostatnio, żebyście przestali mówić o ósemce, a skupili się na walce o utrzymanie.

Nie słyszałem tej wypowiedzi. Mogę powiedzieć tak: skoncentrujmy się na kolejnych meczach. Podejdźmy do tego tak, że, użyję tu oklepanego stwierdzenia, każdy mecz jest jak finał. Chcemy z Zagłębiem pokazać się z dobrej strony, a przede wszystkim za wszelką cenę zdobyć trzy punkty.

Czy waszą obecną sytuację można porównać do tej sprzed dwóch lat? Wtedy wrócił Pan do drużyny i musieliście bronić się przed spadkiem do I ligi.

Myślę, że jest podobna. Też żyliśmy nadzieją na grę w ósemce, a skończyło się tym, że do niej nie awansowaliśmy. Trzeba walczyć do końca, nie można zwieszać głów i negatywnie się nastawiać. Jesteśmy zależni od swoich meczów. Nie kontrolujemy przeciwników. Wyniki w innych meczach nic nam nie dadzą, jeśli my nie będziemy zdobywać punktów.

W sezonie 2014/15 przyjście trenera Jacka Zielińskiego było impulsem, który dodał wam wiary.

Na pewno tak. Gra szybko zaskoczyła. Można powiedzieć, że z automatu zaczęliśmy wygrywać. Każde kolejne zwycięstwo nas napędzało i nie zastanawialiśmy się już wtedy, kto z kim, dlaczego? Wychodziliśmy na boisko, by jak najlepiej wykonać swoją pracę.

Kiedyś trener Michał Probierz powiedział, że puchary to jest „pocałunek śmierci”. Wy nie nagraliście się w Europie za wiele, skończyło się na dwumeczu, ale jest analogia - zarówno wy, jak i Piast macie olbrzymie kłopoty. W ubiegłym sezonie trudności przeżywała Jagiellonia po występach pucharowych. Upatruje Pan w tym cząstki prawdy?

Może jest to jakiś czynnik, ale jeden z wielu. Na pewno nie jest decydujący. Nie zapomnieliśmy jak się gra w piłkę. Czasem są niepowodzenia. Lech rok temu był daleko, a teraz widać u niego znaczną poprawę.

Odejście Bartosza Kapustki i przyjście kilku znanych zawodników ligowych powinno się zbilansować. Chyba nie macie słabszej drużyny niż w ubiegłym sezonie, a jest widoczny regres.

Słabszej na pewno nie, ale jest inna. Nie ma co szukać dziury w całym, trzeba pracować i koncentrować się na najbliższym spotkaniu.

Więcej informacji o Cracovii


Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce


Polecamy