Pietrowski: Wyglądaliśmy tak, jakbyśmy to my mieli w nogach mecz z Metalistem
Lechia Gdańsk zremisowała wczoraj z Ruchem Chorzów 3:3 (0:1), choć to rywal trzykrotnie wychodził na prowadzenie. - To była jedna wielka gonitwa - przyznał obrońca Lechii Marcin Pietrowski.
Trzy razy udanie odrabialiście straty. Wynik końcowy 3:3. Macie z czego się cieszyć?
Patrząc na początek spotkania, to remis należy uznać za uratowany. Mecz nam się dziś nie układał od pierwszego gwizdka. Ruch był dobrze zorganizowany, wyszedł na prowadzenie, zresztą zdobył naprawdę ładną bramkę. Później musieliśmy gonić wynik, ale jak już tego dokonaliśmy, to Ruch znowu odbił piłeczkę. Potem sytuacja się powtórzyła. To spotkanie to była jedna wielka gonitwa.
A przecież to Ruch miał być bardziej zmęczony, wycieńczony. W czwartek ci sami piłkarze rozegrali 120 minut z Metalistem Charków w rewanżu w eliminacjach do Ligi Europy.
Pierwsza połowa wyglądała tak, jakbyśmy to my mieli w nogach to spotkanie, a nie Ruch. Tymczasem oni przejechali pół Europy i dali radę. Niestety to niezbyt korzystny wniosek dla nas, zagraliśmy znowu jedną słabszą połowę. Dopiero w drugiej robiliśmy to, co do nas należy.
Z Ruchem przyzwyczailiście do hokejowych wyników. Jedno z ostatnich waszych spotkań zakończyło się remisem 4:4 – też na PGE Arenie. Pamiętasz?
Tak, grałem wtedy. Chyba nawet Adam Duda strzelił piętką w 90 minucie. Zresztą my na chwilę przed końcem przegrywaliśmy jeszcze 2:4. Ruch nam niespecjalnie leży, to wymagający zespół.
Gdyby szukać pozytywów po dzisiejszym spotkaniu, to na pewno są nimi udana gonitwa wyniku i wprowadzenie piłkarzy. Antonio Colak znowu trafił do siatki. W debiucie strzelił Kevin Friesenbichler.
Zgadzam się. Przyszli po to, żeby wzmocnić naszą kadrę i dzisiaj udowodnili, że są w stanie to robić.
Lewa obrona chyba nie do końca Tobie leży?
Ciężko się wypowiedzieć. Zagrałem na niej dopiero drugi raz. Zachwycony oczywiście z siebie nie jestem. Mogłem lepiej zachować się w pojedynkach z Jakubem Kowalskim i więcej pomagać kolegom z ofensywy. To był naprawdę ciężki mecz.
Większy potencjał macie na razie z przodu niż z tyłu.
Tak, tylko w ten sposób możemy zganić wszystko na obrońców, zapominając jednocześnie, że za bronienie odpowiada cały zespół, a nie dwóch stoperów i dwóch bocznych defensorów. Jeżeli Ruch bardzo łatwo przedostawał się przez kolejne strefy, a w tej ostatniej jeszcze dochodzi do sytuacji strzeleckich, to jasne, że krytyka spoczywa na barkach samych obrońców. Trzeba jednak pamiętać, że zalążek tych sytuacji tworzył się w innych formacjach.
Tuż przed meczem Lechia zakontraktowała kolejnego zawodnika. Wzrośnie Tobie konkurencja na boku obrony. Wiesz o kim mówimy?
(cisza)
Diego Hoffmann. Brazylijczyk. 21 lat…
Miło wiedzieć (śmiech).
Rozmawiał Jacek Czaplewski / Ekstraklasa.net