Paweł Brożek: Stać mnie na dziewięć goli do końca roku
Snajper Wisły we wtorkowym spotkaniu z Lechią trafiał do siatki w 76. i 90. minucie, zwiększając swój dorobek bramkowy w tym sezonie do pięciu goli. Do elitarnego "Klubu 100" brakuje mu już tylko dziewięciu trafień. – Chciałbym jak najszybciej "rozbić" tę setkę – opowiadał Brożek po meczu.
Paweł Brożek show przy Reymonta. Wisła rozbiła grająca w osłabieniu Lechię
"Brozio" po zdobyciu stu bramek w ekstraklasie byłby szóstym - po Tomaszu Frankowskim, Kazimierzu Kmieciku, Macieju Żurawskim, Henryku Reymanie i Arturze Woźniaku - wiślakiem w panteonie najlepszych strzelców w historii polskiej piłki. – Zostało jeszcze kilka kolejek, jeżeli forma strzelecka dopisze, myślę, że jestem w stanie strzelić dziewięć goli do końca tego roku – śmiał się reprezentant Polski.
Sam Brożek nie był zadowolony z pierwszej części meczu. – W pierwszej połowie wyglądało to bardzo słabo z obu stron – mówił. – Pomimo słabej gry i tak potrafiliśmy stworzyć sobie sytuacje, ale i tak to czerwona kartka ułatwiła nam zadanie i do końca kontrolowaliśmy spotkanie.
Podobnie, jak w meczu z Piastem, napastnikowi Wisły niewiele zabrakło do skompletowania hat-tricka. W 86. minucie Sebastian Małkowski szczęśliwie odbił kąśliwy strzał Brożka, a Sarki nie był w stanie przeprowadzić skutecznej dobitki. – Tak czułem, że Małkowski zostawi wysuniętą nogę. Szkoda tej sytuacji, ale nie wszystko wpada do siatki i cieszę się z dwóch trafień – mówił. Takich problemów nie miał w doliczonym czasie gry, gdy w towarzystwie obrońców Lechii sam wypracował sobie dogodną pozycję do strzału i bez komplikacji pokonał bramkarza gdańszczan, ustalając wynik spotkania na 3:0. – Miałem trochę szczęścia, bo wygrałem "przebitkę". Piłka spadła mi tuż pod nogami i wystarczyło wykończyć tę sytuację. – zakończył.