menu

Paweł Brożek show przy Reymonta. Wisła rozbiła grająca w osłabieniu Lechię

24 września 2013, 22:23 | Rafał Majchrzak, krk

W meczu niepokonanych w lidze drużyn Wisła Kraków okazała się lepsza od Lechii Gdańsk. Piłkarze Franciszka Smudy bezlitośnie wykorzystali grę w osłabieniu biało-zielonych i zadali im trzy skuteczne ciosy. Znakomite zawody rozegrał Paweł Brożek, który strzelił dwie bramki i brał udział przy kolejnej.

Przed meczem dowiedzieliśmy się o braku w Lechii kontuzjowanego Daisuke Matsuiego, w miejsce którego zagrał Piotr Wiśniewski. Na lewej obronie w Wiśle od pierwszej minuty obejrzeliśmy Wilde-Donalda Guerriera, zaś powracający przed sezonem z Termaliki Nieciecza Michał Nalepa zastąpił pauzującego za kartki Ostoję Stjepanovicia.

Początek spotkania był dość schematyczny, brakowało forsowania tempa, choć nie tylko z przeciwnikami walczyli piłkarze, ale też z pogodą. Wraz z upływem czasu deszcz padał coraz mocniej. Dopiero 9. minuta przyniosła Wiśle pierwszą sytuację. Grający z konieczności na skrzydle Rafał Boguski przejął piłkę blisko szesnastki, jednak w ostatniej chwili futbolówkę przechwycił bramkarz lechistów Sebastian Małkowski. Dwie minuty później Wiśniewski mógł z kontry strzelić gola dla gości, ale uderzył zbyt słabo. Warto wspomnieć, że nie był blokowany, a na pomocnika Lechii „nabiegało” pięciu wiślaków grających w polu. Pressing w grze ekipy Franciszka Smudy praktycznie nie istniał, za dużo było gry górą, brakowało dokładnych centr.

W 20. minucie kolejny raz w tym sezonie Wisłę ratował Arkadiusz Głowacki, który zablokował podanie pozostawionego bez opieki Pawła Buzały. Większą świeżość widać było po Lechii. Następną groźną sytuację wspominany już Wiśniewski zmarnował w 24. minucie – kompletnie odpuszczony przez niebędącego w rytmie meczowym Michała Nalepę. Po 25. minucie zawodnicy częściej trafiali na nogi rywali, aniżeli na futbolówkę. Gra zaostrzyła się też dlatego, że sędzia Paweł Pskit nie wyciągał zbyt często kartek w pierwszej części meczu (pierwszy żółty kartonik obejrzał dopiero w 44. minucie Paweł Dawidowicz za faul na Guerrierze).

Efektowny strzał Pawła Brożka po centrze dobrze wyglądającego Boguskiego nie skończył się w 31. minucie golem, a kontra była naprawdę przednia. W przeciwieństwie do prawoskrzydłowego Wisły, nie popisał się w kolejnych minutach sędzia Pskit. Najpierw przyznał rzut wolny z 17. metra za faul Dawidowicza, którego nie było, a potem zablokowaniu centry Garguły po kornerze przez Maderę nie podytkował kolejnego rzutu rożnego wiślakom. Następna groźna akcja „Białej Gwiazdy” mogła zakończyć się pewnym golem Patryka Małeckiego, jednak w kuriozalny sposób jego strzał zablokował… Łukasz Garguła. To była 100-procentowa sytuacja na zdobycie bramki. Do przerwy nie zobaczyliśmy goli.

Pierwsza połowa pokazała, że znowu hity trochę nas zawodzą. Szarpana gra, brak Matsuiego w Lechii Gdańsk, z kolei w Wiśle źle wyglądał Nalepa, pozostawiający bez krycia przeciwników. Smuda na taką postawę byłego zawodnika Termaliki zareagował już w przerwie. 17-letni Paweł Stolarski zastąpił Nalepę. W drugiej części spotkania rolę nierozważanego na boisku przejął Guerrier. Haitańczyk wybił piłkę pod nogi Piotra Grzelczaka, który jednak strzelił ponad bramką Wisły. Guerrier był też ofiarą kluczowego wydarzenia meczu. Atak w nogi lewego obrońcy Wisły w wykonaniu Przemysława Frankowskiego zakończył się dla zawodnika gdańszczan czerwoną kartką. Była to kontrowersyjna decyzja Pawła Pskita, pomocnik biało-zielonych podjął próbę wyhamowania. Po ponad godzinie gry następnych trenerzy dokonali kolejnych zmian. W Wiśle Sarki wszedł za Małeckiego, w Lechii Pietrowski za Kostrzewę, a Oualembo za Wiśniewskiego.

Gospodarze natychmiast poczuli krew i podwyższyli pressing na osłabionych rywalach. W 70. minucie bramkę otwierającą wynik spotkania zdobył Michał Chrapek, a sześć minut później podwyższył Paweł Brożek. Widowisko było więc niemalże rozstrzygnięte. Wspomniany Brożek mógł podwyższyć na 3:0 na pięć minut przed końcem, ale trafił prosto w golkipera Lechii. Zrehabilitował się jednak w doliczonym czasie gry. Po ładnej akcji gospodarzy przerzucił futbolówkę nad Małkowskim, a ten był bez szans.

Po tym spotkaniu Wisła z 17 punktami, przynajmniej do jutra, pozostanie wiceliderem tabeli, Lechia spadła na 6. lokatę, a jej dorobek to nadal 14 oczek. Następne mecze obu drużyn w czasie ligowego maratonu to wyjazdowy mecz wiślaków z Ruchem Chorzów oraz batalia na PGE Arenie między Lechią a Koroną Kielce.