Odważna gra Śląska w Sewilli nie przełożyła się na wynik. Czerwona kartka Dudu
Do 55. minuty spotkania w stolicy Andaluzji Śląsk grał jak równy z równym z faworyzowaną Sevillą. Nie bronił się, nie kalkulował, tylko poszedł na wymianę ciosów. Gdyby skuteczniejszy był Sebino Plaku, to Śląsk do przerwy mógł nawet prowadzić. Obraz gry uległ jednak zmianie, gdy czerwoną kartkę otrzymał obrońca wrocławian Dudu. Osłabiony i zmęczony upałem Śląsk uległ 1:4. Bramki zdobywali dwie Marin, Rakitić, Gameiro, a dla Śląska Paixao.
Trener Stanislav Levy nie kombinował i w stolicy Andaluzji postawił na identyczną jedenastkę, co w meczach z Bruggią. Unai Emery z kolei trochę zaskoczył, nie wystawiając w pierwszym składzie Diego Perottiego i Carlosa Bacci. Sevilla rozpoczęła z animuszem. Już po minucie Gikiewicz wygrał pojedynek sam na sam z Kevinem Gameiro. Chwilę później lewym skrzydłem popędził jednak Plaku i Paixao zabrakło niewiele, by dojść do tego dośrodkowania. Po chwili uderzał zza pola karnego Dudu, a po rogu i wrzutce Dudu spudłował głową Kaźmierczak. W 4. minucie piłkę w bramce Śląska umieścił Marin, ale sędzia odgwizdał spalonego.
Po kilku minutach gry w środkowej części boiska dobrym rajdem prawą stroną popisał się Gameiro. Bez zarzutu spisał się Rafał Gikiewicz wybijając ostre dośrodkowanie. Po chwili strzelał Rakitić, ale niecelnie. W 15. minucie Śląsk wyszedł niespodziewanie na prowadzenie. Waldemar Sobota zakręci lewym obrońcą i kapitalnie zacentrował na głowę niepilnowanego Marco Paixao, który umieścił piłkę w siatce! Warto jednak podkreślić, że bramka nie wzięła się z niczego. Wrocławianie zaczęli naprawdę dobrze. Podeszli do przodu i poszli na wymianę ciosów. Kilka kolejnych minut to ataki Śląska, a właściwie rajdy Soboty, który co chwila mijał dwóch, trzech Hiszpanów.
Dopiero w 20. minucie okazję miała Sevilla, a konkretnie Rakitić, który piekielnie mocno uderzył z wolnego. Gikiewicz obronił ten strzał kapitalną robinsonadą.
W 23. minucie po ładnej kombinacji Marina z Rabello, ten drugi nie trafił do bramki w dobrej sytuacji. Minutę później Rafał Gikiewicz kapitalnie obronił w odstępie kilkudziesięciu sekund trzy strzały Marina i Gameiro.
Kolejne minuty to lekki chaos i kopanina. W 30. minucie Śląsk miał kolejną świetną sytuację. Rakitić podał wprost pod nogi Plaku, ale ten był tak zaskoczony, że w sytuacji sam na sam strzelił w Beto, który obronił też dobitkę Paixao.
W 36. minucie Sevilla wyrównała z niczego. Ostrowski stracił piłkę, nie wrócił się i tuż przed polem karnym faulował Stevanović. Rakitić ni to strzelił, ni to dośrodkował, a piłka wylądowała w bramce tuż przy słupku. Śląsk od razu ruszył do przodu i w 39. minucie miał kolejną fantastyczną okazję. Sebastian Mila idealnie wrzucił piłkę na głowę Plaku, ale ten po koźle nie trafił w bramkę. W 43. minucie potężnie uderzał kapitan wrocławian, ale górą był Beto.
Do przerwy dobra gra Śląska dawała wrocławianom dobry wynik 1:1. Goście zagrali pierwsze 45 minut dokładnie tak jak w Bruggii. Odważnie, bez strachu przed utytułowanym przeciwnikiem. Sytuacji stworzyli mniej więcej tyle samo, co Hiszpanie. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że gdyby Plaku był lepiej dysponowany, to Śląsk do przerwy by prowadził. Albańczyk jednak pokazał dlaczego sam siebie nie uznaje za łowcę bramek.
Drugą połowę Śląsk zaczął nieźle, wysokim pressingiem, ale w 48. minucie znowu bardzo mocno uderzał zza pola karnego Rakitić. Strzał minął bramkę Gikiewicza. W 50. minucie milimetrów zabrakło Paixao, by przejąć słabe podanie do Beto. Gdyby zdążył, Śląsk wyszedłby na prowadzenie.
W 52. minucie kapitalną sytuację mieli wrocławianie. Plaku z Milą rozmontowali obronę Sevilli, kapitan Śląska wyłożył wspaniale piłkę Sobocie, ale jego strzał obronił świetnie Beto. Z dobitką spóźnił się Paixao i Hiszpanie wrócili z naprawdę dalekiej podróży.
W 56. minucie niemiecki sędzia podjął dziwną decyzję. Wprawdzie Dudu "wyciął" zawodnika Sevilli, ale faul ten nie zasługiwał na czerwoną kartkę. Tym bardziej, że w podobnej sytuacji w pierwszej połowie hiszpański zawodnik otrzymał zaledwie żółtą. Niemiec zachował się niekonsekwentnie. Po rzucie wolnym Rakiticia piłka minimalnie minęła bramkę Gikiewicza. Obaj trenerzy szybko zareagowali na sytuację na boisku. Trener Levy zamienił Plaku na Spahicia, a Emery wprowadził drugiego napastnika Carlosa Bacca.
Przez kolejne dziesięć minut na boisku niewiele się działo. Sevilla nie wiedziała jak zaatakować, a Śląsk gdy już poszedł do przodu, to tego pożałował. Sevilla skontrowała, obrońcy wrocławscy wybili wprawdzie piłkę, ale doszedł do niej Marin i z dziesięciu metrów po ziemi strzelił w róg bramki Gikiewicza. 2:1 dla gospodarzy i grający w osłabieniu Śląsk znalazł się w naprawdę ciężkiej sytuacji.
W 73. minucie Gikiewicz wygrał pojedynek z Gameiro, a dobitka Bacca poleciała nad poprzeczką. Trzy minuty później Bacca ponownie uderzył nad bramką Śląska. W 84. minucie Gkiewicz z Gavishem powstrzymali Gameiro, ale chwilę później były zawodnik PSG po rzucie rożnym z trzech metrów wpakował piłkę do bramki strzałem głową.
W 87. minucie z dystansu uderzał Hołota, ale niecelnie. Chwilę później Marin ograł w polu karnym dwóch obrońców i Gikiewicza, po czym umieścił piłkę w bramce. Na tym skończyło się rozstrzeliwanie wrocławian.
Piłka nożna to czasem niesprawiedliwy sport. Śląsk naprawdę świetnie zagrał w pierwszej połowie, dobrze zaczął drugą. A potem z boiska wyleciał Dudu i Sevilla "przejechała się" po wrocławianach w ostatnich minutach. Wynik 4:1 jest bardzo niesprawiedliwy i praktycznie zamyka Śląskowi drogę do fazy grupowej LE. Szkoda, bo drużyna z Wrocławia grała w obu meczach z Brugge i przez 55 minut w Andaluzji europejską piłkę. Wszystko zmieniła dyskusyjna czerwona kartka.