menu

Oceny piłkarzy Lechii za mecz z Pogonią. Bez strategii i polotu, czyli stagnacja trwa dalej

1 sierpnia 2015, 00:24 | Jacek Czaplewski

Lechia Gdańsk zdobyła pierwszy ligowy punkt – to jej jedyny pozytyw po piątkowym meczu z Pogonią Szczecin (1:1). Gra bowiem znowu nie porwała, Sebastian Mila był zupełnie schowany, skrzydłowi jakby podcięci, a boczni obrońcy niezbyt przydatni. Dlatego oceny są jakie są.

Lechia Gdańsk - Pogoń Szczecin
Lechia Gdańsk - Pogoń Szczecin
fot. Karolina Misztal/Polska Press

Marko Marić (6) – Obronił to, co miał obronić. Może jedynie żałować, że piłka po kopnięciu Łukasza Zwolińskiego i rykoszecie Ariela Borysiuka tak bezczelnie go wykiwała.

Grzegorz Wojtkowiak (5) – Wygarnął parę piłek i tyle. Nic szczególnego. Do zapomnienia.

Rafał Janicki (5) – Nie za bardzo rzucał się w oczy. Ot taki występ jak tysiące innych. Szara codzienność, żadnych fajerwerków. Odhaczyć w kalendarzu i czekać na kolejny weekend w nadziei na
coś więcej.

Mario Maloca (5) – Czuł się nieco pewniej niż w Poznaniu. Nie popełnił też błędu, który wpłynął na wynik. Z drugiej strony bylibyśmy dalecy od chwalenia. Poczekamy na kolejny mecz. Na razie to
zagadka. Gerson miał zdecydowanie lepsze wejście.

Jakub Wawrzyniak (4) – Pozwalał Adamowi Frączczkowi na zbyt wiele. A to dał mu wrzucić, a to strzelić… No nie o to chodzi! Od reprezentanta Polski i starego wyjadacza należy wymagać bezwzględnej eliminacji takich Frączczaków.

Maciej Makuszewski (4) – Mizeria. Żadnego błysku. No chyba, że wtedy, kiedy wypadało podkręcić emocje, by wymusić u sędziego żółtą kartkę dla falującego. Ale nie po to dostał wczoraj kontrakt od
Lechii do 2020 roku.

Ariel Borysiuk (6) – Nie będziemy oceniać go przez pryzmat niefortunnej próby zablokowania piłki, która to zakończyła się rykoszetem I bramką dla Pogoni. Swoją pracę w środku pola wykonał solidnie. W przeciwieństwie do pozostałych kolegów, którym energii wystarczyło na jakieś 20-30 pierwszych minut.

Stojan Vranjes (4) – Nie dał jakości, zwłaszcza w drugiej połowie. A przecież wtedy trzeba było na tę Pogoń naskoczyć, napaść, próbować ją jeszcze raz trafić… No nie, Bośniak absolutnie nie pozwolił nam zapomnieć o Danielu Łukasiku, którego zastępował.

Sebastian Mila (4) – Zrobił jedną akcję. Jedną przez godzinę gry (sic!). Czy my naprawdę jesteśmy tacy czepialscy w stosunku do niego, czy jednak mamy rację, że jest głównym problemem Lechii? Odpowiedzcie sobie sami. Albo nie, wy nie. Niech zrobi to trener Jerzy Brzęczek.

Bruno Nazario (4) – To samo co Mila, czyli jedna udana akcja, a potem rąbanka. Mógłby się naprawdę trochę bardziej starać. W innym wypadku TSG Hoffenheim, z którego jest wypożyczony, a w którym
docelowo chciałby pewnie występować, bo to klub z Bundesligi, no więc to Hoffenheim zamknie mu drogę do głośnej kariery.

Adam Buksa (6) – Za bardzo w niego nie wierzyliśmy po meczach z Cracovią i Lechem. Ale uczciwie przyznajemy: to jego tydzień. Najpierw sieknął z Juventusem Turyn, potem właśnie z Pogonią. Drugie
trafienie pewnie bardziej ceni, bo było pierwszym w Ekstraklasie i zarazem w meczu o punkty. Szkoda, że z powodu kontuzji musiał tak szybko zejść z murawy.

Weszli z ławki:

Grzegorz Kuświk (3) – To on w ogóle był na boisku?! Niech to pytanie posłuży za opis występu.

Piotr Wiśniewski (4) – Dostał nieco ponad pół godziny. Nic szczególnego jednak nie zrobił.

Michał Mak – grał zbyt krótko, by wystawić mu notę.


Polecamy