Oceny piłkarzy Lechii za mecz z Jagiellonią. Co za frajerskie przerżnięcie wygranego meczu!
Już byli w ogródku, już witali się z gąską... To rzecz jasna o piłkarzach Lechii Gdańsk, którzy do 79 minuty prowadzili z Jagiellonią Białystok 2:0, by ostatecznie przegrać 2:4! Oto oceny za mecz, który jest idealnym podsumowaniem tego, jak biało-zieloni wyłożyli się na ostatniej prostej sezonu.
fot. ANATOL CHOMICZ / POLSKA PRESS
Łukasz Budziłek (5) – W pierwszej połowie wygrał pojedynek jeden na jeden z Patrykiem Tuszyńskim. A w drugiej… No cóż, wpuścił cztery gole, z czego dwa po karnych, jeden po swojej nieudanej interwencji, jeden po błędzie obrońców. Oj ciężką miał głowę po ostatnim gwizdku, ciężką. Takich wrażeń to nie zapewni mu żadna teściowa.
Rudinilson (2) – Nie nadaje się nawet do pilnowania roweru. Po jego głupim faulu w polu karnym Jagiellonia zwietrzyła okazję na odrobienie szans. Wcześniej ten sam „piłkarz” wykonał z kilkanaście niedokładnych podań, które tylko podnosiły ciśnienie kolegom z drużyny. Innymi słowy, niech wraca, skąd przyszedł!
Rafał Janicki (6) – Solidny występ. To jest zaskakujące, bo drużyna straciła przecież cztery gole. Cztery gole i tenże reprezentant Polski nie maczał palców przy żadnym!
Ariel Borysiuk (5) – Dopiero drugi raz z rzędu zagrał na stoperze. Miał wobec tego prawo popełniać błędy. Wiele ich jakoś nie było, lecz jeden brzemienny w skutkach. Otóż tuż przed zakończeniem sfaulował we własnej szesnastce Patryka Tuszyńskiego, za co białostoczanie dostali drugą jedenastkę.
Nikola Leković (6) – Wyborną bombą wyprowadził Lechię na prowadzenie. Dołożył do niej solidną grę w obronie przez prawie cały mecz. To jeden z nielicznych zawodników, do których nie mamy większych pretensji.
Adam Buksa (6) – Wyszedł po raz pierwszy w podstawowym składzie i na pewno był jednym z lepszych na boisku. Świetnie pracował na gola przed przerwą. Miał dwie dobre okazje. Szkoda, że po żadnej z nich piłka nie zatrzepotała w siatce. I szkoda, że zawalił drugiego gola dla Jagiellonii.
Daniel Łukasik (5) – Przyzwoity występ. Odebrał kilka ważnych piłek, przebiegł parę kilometrów. Z boisku zszedł jeszcze zanim białostoczanie zaczęli kontrofensywę. Szczęściarz!
Stojan Vranjes (5) – Przez ponad godzinę dobrze pracował dla zespołu. Oddał również jeden groźny strzał. Problem polega na tym, że w końcówce – jako dyrygent – po prostu nie uspokoił gry.
Sebastian Mila (6) – Dał radę. Miał udział przy obu trafieniach. Oczywiście sam nie wpisał się na listę strzelców, ale to przecież on zanotował asysty drugiego stopnia, które te bramkowe akcje zapoczątkowały.
Maciej Makuszewski (7) – Zdecydowanie najlepszy po stronie Lechii. Bujał przeciwnikami aż miło. Jego wysiłek zaowocował
dwiema asystami. Szczególnie urokliwa była druga, gdy idealnie dośrodkował na nogę Antonio Colaka.
Antonio Colak (5) – Zdobył dziesiątą bramkę w sezonie. No ale właśnie… Miał jeszcze jedną sytuację i ją zmarnował (skąd my
to znamy?). Gdyby stało się inaczej, to może i Lechia dowiozłaby zwycięstwo do końca.
Weszli z ławki:
Mateusz Możdżeń (3) – Nie wiadomo, w jakim celu wszedł. Zresztą – powiedzmy ogólniej - nie wiadomo także, po co został do Lechii ściągnięty. Ostatni jego mecz był taki, jak cały sezon: nijaki. Nic dziwnego, że z końcem czerwca zwolni klubową szafkę.
Adam Dźwigała i Przemysław Macierzyński grali zbyt krótko, by ich ocenić. Choć z drugiej strony tego pierwszego trzeba porządnie zganić za przegraną główkę z Igorsem Tarasovsem, która zaważyła o stracie gola na 3:2.