menu

Oceny piłkarzy Lechii za mecz z Cracovią. Przygotowani na sparingi, a do ligi nieszczególnie

17 lipca 2015, 23:41 | Jacek Czaplewski

Pal licho, żeby Lechia przegrała z Cracovią z powodu zmarnowanych okazji. Nie, po prostu nawet ich nie stworzyła, poza jedną Sebastiana Mili (sic!). Dlatego oceny są jakie są.

Lechia nie zagrała dobrego meczu
Lechia nie zagrała dobrego meczu
fot. Karolina Misztal/Dziennik Bałtycki

Marko Marić (5) – Wpuścił gola. W porządku, nie po swoim błędzie, tylko kolegów. No ale dał nam jakieś specjalne powody, żeby zostać wyróżnionym? Chyba nie. Jedna ofiarna interwencja to za mało. Z drugiej strony Cracovia też jakoś się nie wysilała, więc bierzemy na to wszystko poprawkę.

Grzegorz Wojtkowiak (5) – W obronie zagrał na swoim poziomie. Ale współczesny futbol nie polega przecież na tym, żeby boczny defensor czekał na przeciwnika. Musi też czasem ruszyć, wesprzeć. I z tym Wojtkowiak miał kłopoty.

Rafał Janicki (5) – Bez większego zarzutu. W miarę chłodna głowa, pewność odbiorze, agresja (choć raz jej ewidentnie zabrakło, kiedy niebezpiecznie uderzył Bartosz Kapustka). Wydaje nam się, że zagrał o notę wyżej od kolegi z środka obrony.

Ariel Borysiuk (4) – Z konieczności, po raz kolejny, wystąpił na środku obrony. Wiadomo, że to nie jego pozycja i nie czuje się na niej zbyt komfortowo. Dziś, choć zanotował prawie najwięcej podań, to jednak popełnił parę błędów w ustawieniu. Ten najważniejszy zadecydował o bramce dla Cracovii.

Jakub Wawrzyniak
(4) – Według statystyk był piłkarzem, który najczęściej odzyskiwał piłkę. Czyli w obronie sobie radził (choć my pamiętamy ze dwa potknięcia). Gorzej było natomiast z oskrzydlaniem akcji. A w drugiej połowie aż wypadało robić przewagę na bokach, skoro rywal tak zagęszczał okolice własnego pola karnego.

Michał Mak
(4) – On także zadebiutował. I na pewno nie może być zadowolony z tego, co zaprezentował. Po prostu sprzedał za mało konkretów. Dlatego po godzinie gry został ściągnięty z boiska.

Daniel Łukasik (4) – Za dużo holował! Ile można tolerować te kółeczka, wycofania, podania na alibi… Jak się chce wygrywać i być w jedenastkach kolejki, to należy zrobić coś konkretnego w tym kierunku.

Stojan Vranjes (4) – Doświadczeniem powinien nakryć np. Bartosza Kapustkę. A wyszło na odwrót. Bośniak poza jedną wrzutką nie zrobił nic, co zasługiwałoby na oklaski.

Sebastian Mila (4) – Rozgrywający ma nadawać tempo. I Mila rzeczywiście je nadawał, tyle że było za niskie. Poza tym w pierwszej połowie nie wykorzystał stuprocentowej sytuacji. Z paru metrów uderzył piłkę głową nad poprzeczką.

Bruno Nazario (4) – Zmiana już w przerwie spotkania mówi wszystko o jego występie. Jeden strzał (obok lewego słupka), niewiele (w ogóle?) celnych dośrodkowań, zero przebojowości. Słowem, bez szału. I trenerowi Jerzemu Brzęczkowi wystarczyło 45 minut, żeby dojść do takiego właśnie wniosku.

Adam Buksa
(4) – Kapitan Mila powiedział o nim, że będzie królem strzelców ligi. Chyba dla żartu albo by zmotywować do ciężkiej pracy. Innych hipotez nie potrafimy znaleźć. Młody napastnik nie udźwignął ciężaru dziewiątki. Stanął tylko raz przed szansą na gola.

Weszli z ławki:
Maciej Makuszewski
(4) – Nie dał zespołowi zbyt wiele dobrego. Trzeba mieć jednak na uwadze, że dopiero co wyleczył kontuzję barku.
Piotr Wiśniewski (4) – Miał ratować wynik w drugiej połowie. Nie dał rady. Ciężko było mu wymyśleć cokolwiek rozsądnego.
Nikola Leković grał zbyt krótko, dlatego pozostaje bez oceny.


Polecamy