menu

Oceniamy legionistów za mecz ze Steauą: Liga Mistrzów to za wysokie progi

27 sierpnia 2013, 23:27 | jac

Napompowany balon przebił się z hukiem. Legia Warszawa już po dziewięciu minutach przegrywała ze Steauą Bukareszt 0:2. I choć udało się jej strzelić kontaktowego gola jeszcze przed przerwą, a wyrównującego w przedostatniej minucie spotkania, to na walkę o fazę grupową Ligi Mistrzów to nie starczyło.

Dusan Kuciak (4) – Nie da się w nieskończoność robić awansów głównie dzięki bramkarzowi i to właśnie się dziś potwierdziło. Słowak nie zagrał cudownego meczu, a za gole nie warto go winić, bo nie były konsekwencją jego błędów, a błędów, jakie popełnili defensorzy.

Bartosz Bereszyński (3) – Nie zareagował na to, co dwaj piłkarze Steauy zrobili z Legią w 7. minucie. W ogóle, przez cały mecz nie był zbyt pewny w swoich interwencjach i za dużo miejsca pozostawiał rywalom. Dziwi nas jego spadek formy, skoro jeszcze nie tak dawno temu ofertę składała mu Benfica Lizbona.

Jakub Rzeźniczak (4) – Nie wiemy do końca jak go ocenić, bo zafundował prawdziwą huśtawkę nastrojów; najpierw miał niechlubny udział przy pierwszym golu dla Steauy, a potem, już w 93. minucie spotkania, ustalił wynik na 2:2.

Dossa Junior (3) – Ponoć na Cyprze był najlepszym stoperem ligi. Ponoć, bo jakoś w Legii ciągle nie potrafi tego udowodnić. Przy trafieniu Federico Piovaccariego poszedł „na raz”, co okazało się samobójstwem.

Jakub Wawrzyniak (4) – Popisał się wyborną asystą przy golu, jaki strzelił Radović. Niestety w obronie reprezentant Polski spisywał się dość przeciętnie, choć trzeba jednocześnie zaznaczyć, że obie bramki dla Steauy padły nie z sektorów, za które odpowiadał.

Michał Kucharczyk (3) – Przebywał na boisku godzinę i przez ten czas stworzył sobie jedną okazję; trafił do siatki, ale sędzia niesłusznie odgwizdał pozycję spaloną. Niestety, poza tą sytuacją Kucharczyk wniósł do gry bardzo mało. Zmienił go Ojamaa.

Ivica Vrdoljak (2) – Mamy do niego pretensje za fatalną stratę, jakiej dopuścił się przed własną szesnastką. Ta strata poskutkowała zresztą drugim golem dla Steauy w odstępstwie jedynie dwóch minut. A skoro winę za niego ponosi kapitan, to świadczy to jedynie o tym, jak dziś się zaprezentował i jaki dał zły przykład reszcie zespołu. Przecież to dowódca jako ostatni schodzi z placu boju…

Dominik Furman (4) – Popełnił wielki błąd przy stracie pierwszego gola, bo dał i przyjąć, i odwrócić się Nicolae Stanciu. Później Furman grał już o niebo lepiej, a świadczy o tym udział przy trafieniu Radovicia i ładna bomba z 42. minuty, którą z najwyższym trudem na róg sparował Ciprian Tatarusanu.

Miroslav Radović (5) – Zdobył pierwszą bramkę dla Legii, ładnie główkując po wrzutce Wawrzyniaka. Generalnie Serb starał się jak mógł, by ten wieczór był szczęśliwy dla mistrzów Polski. Uczciwie jednak należy dodać, że rywale bardzo rozsądnie bronili dostępu do swojego pola karnego.

Jakub Kosecki (6) – Nie musi się wstydzić za swoją grę. Często szarpał lewą flanką, skutecznie wchodził w drybling, po którym odgwizdywano faule. Rywale dostali aż cztery z pięciu żółtych kartek za wejścia właśnie w „Kosę”.

Marek Saganowski (2) – Tak nie może grać wysunięty napastnik w prawdopodobnie najważniejszym meczu w karierze. Saganowski poza jedną, niecelną główką zanotował pusty przebieg. Ciekawe, czy Danijel Ljuboja, były już napastnik Legii, zrobiłby dziś więcej, gdyby mógł wystąpić.

Weszli z ławki:
Henrik Ojamaa (3) – Dostał pół godziny gry, ale prawdę powiedziawszy nie zrobił nic, co zasługiwałoby na uwagę.
Michał Żyro – Z dziennikarskiego obowiązku odnotowujemy tylko tyle, że wszedł na ostatni kwadrans.
Patryk Mikita – Asystował przy golu Rzeźniczaka. Pojawił się na ostatni fragment spotkania i w te kilka minut zrobił więcej niż Saganowski przez prawie cały mecz.


Polecamy