Oceniamy lechistów za mecz ze Śląskiem: W szatni zostawili taktykę i chłodne głowy
Lechia Gdańsk ma za sobą najprawopodobniej najgorszy mecz w sezonie. Gorzej niż wczoraj ze Śląskiem Wrocław zagrać się po prostu nie da, no chyba że lechiści na złość spróbują zadać kłam temu przekonaniu. Oto jak ich oceniliśmy za porażkę 1:4 na własnym boisku.
Mateusz Bąk (4) – Nazwiska Flavio Paixao nie będzie mile wspominać. Tak na dobrą sprawę to mógł się zachować lepiej jedynie przy czwartej straconej bramce, kiedy został przelobowany. Poprzednie – raczej nie obciążają jego konta.
Marcin Pietrowski (3) – Nie dał jakiejś wyraźniej plamy przy żadnym z goli Śląska, ale z drugiej strony trudno go za cokolwiek pochwalić. Wypada powiedzieć natomiast jasno: Lechia nie ma naturalnego prawego obrońcy.
Rafał Janicki (3) – Trudno chwalić jakiegokolwiek obrońcę z zespołu, który traci aż cztery gole na własnym terenie. Przykład „Kazka” potwierdza tę regułę. Nawet jeśli był najlepszym z najgorszych, to jest to bardzo marne pocieszenie. Przez dyskusje z sędziami dostał kartkę, która eliminuje go z meczu z Górnikiem Łęczna.
Tiago Valente (1) – Najgorszy na boisku. Zawalił pierwszego i trzeciego gola (po części też drugiego). Najpierw „popisał się” samobójem, potem złamał linii spalonego. Na swoje szczęście został zmieniony w przerwie. Strach pomyśleć o ile więcej bramek strzeliłby Flavio Paixao, gdyby jego rodak pozostał na murawie…
Nikola Leković (3) – Nie wiemy co się z nim dzieje. Ewidentnie jest pod formą. Wczoraj miał duży kłopot z upilnowaniem Flavio Paixao. Zupełnie zaspał przy pierwszym golu, kiedy trzeba było wspomóc w asekuracji.
Maciej Makuszewski (4) – Przytomnie dobił strzał Bruno Nazario z wolnego, ale piłka zatrzymała się na nogach rywali. W końcówce spotkania został zmieniony. Jego występ na pewno nie przejdzie do historii.
Ariel Borysiuk (-) – Sfaulował Sebastiana Milę, za co dostał czerwoną kartkę a Śląsk rzut karny. Pozostawiamy go bez oceny, bo w naszym odczuciu byłoby kuriozalne rozpatrywać 10 minutowy występ i to jeszcze przez pryzmat jednej sytuacji.
Daniel Łukasik (4) – Stanął przed bardzo trudnym zadaniem: gonić wrocławian przez 80 minut meczu bez wsparcia drugiego defensywnego pomocnika. Jakoś sobie poradził. W końcówce pięknie wypracował kontaktowego gola, wymieniając podania z Kevinem Friesenbichlerem. To jego druga asysta w sezonie.
Stojan Vranjes (3) – Jak trzeba go ustawić bliżej własnej połowy niż przeciwnika, to traci swoje walory. I tak było wczoraj. Po zejściu Borysiuka został przymuszony do roli destruktora, przez co umknął uwadze. To było z góry spisane na straty.
Bruno Nazario (4) – Próbował zrobić parę fajnych akcji, ale trudno było mu się przebić przez szczelną obronę wicelidera tabeli. Ten nastolatek rokuje, ale tak jak zaznacza Mateusz Borek: musi grać w środku, nie na skrzydle.
Antonio Colak (3) – To po jego stracie piłki Śląsk wyszedł na prowadzeniu. Jako napastnik został odcięty od krótkich podań. Oczywiście próbował walczyć i dużo biegał, ale nic z tego nie wynikło. Słaby mecz.
Weszli z ławki:
Mavroudis Bougaidis (3) – Zmienił beznadziejnego Valente. Szło mu nieco lepiej. Trzeba pamiętać, że w głupi sposób
sprezentował Śląskowi czwartego gola. Po części zrehabilitował się wybiciem piłki z linii bramkowej po uderzeniu Mili.
Piotr Wiśniewski (3) – Dostał pół godziny i w zasadzie nic specjalnego nie zrobił.
Kevin Friesenbichler (-) – Strzelił gola po pierwszym kontakcie z piłką. Moglibyśmy go więc ocenić nawet na szóstkę, ale tego nie zrobimy, bo trzymamy się zasad, które ustaliśmy przed sezonem: notę dostaje tylko ten, który gra przynajmniej 20 minut.