menu

Oceniamy lechistów za mecz z Wisłą: Sadajew wytłumaczył, na czym polega gra napastnika

29 maja 2014, 12:12 | jac

Na kolejkę przed końcem Lechia Gdańsk wypisała się z marzeń o podboju Ligi Europy. Szanse zaprzepaściła wczorajszym remisem z Wisłą Kraków (2:2). Jak poszczególni lechiści wypadli w meczu, w którym podyktowano trzy rzut karne, w tym dwa dla nich? Oto oceny.

Mateusz Bąk (5) – W zasadzie to powinniśmy pozostawić go bez oceny, ponieważ dostał dwa bardzo trudne strzały do obrony i po obu piłka zatrzepotała w siatce. Gol Semira Stilicia z akcji padł z małej odległości. Rzut karny? Mocny, precyzyjny, pod poprzeczkę. Trudno więc winić „Bączka” za stracone bramki.

Deleu (4) – Nie może wznieść się na wyżyny. Wczoraj przecież zawinił przy utracie pierwszego gola, bo przegrał starcie biegowe z Emanuelem Sarkim. Dla Deleu nie było to zbyt miłe pożegnanie z Lechią, z którą niemal na sto procent nie przedłuży umowy.

Rafał Janicki (5) – Kolejny niezły mecz. Po jego rzekomym zagraniu ręką sędzia odgwizdał jednak jedenastkę. Do Janickiego nie mamy za to pretensji, bo ręce miał przy ciele, poza tym nie dotknął piłki umyślnie, nie wspominając już o tym, że sytuację poprzedził rykoszet. W samej końcówce zdołał zrehabilitować się w oczach niektórych kibiców, bo nabił Michała Czekaja w jego polu karnym.

Paweł Dawidowicz (3) – Nie ma co ukrywać, że niska nota wynika z jego fatalnego zachowania przy pierwszym straconym golu. Gdyby bowiem prześledzić tę akcję sekundę po sekundzie, to okazałoby się, że nie tylko nie nadążył za Stiliciem, ale i w decydującej fazie poszedł „na raz”, co poskutkowało wstydliwą dla niego przekładanką, którą skutecznie wykonał Bośniak.

Nikola Leković (5) – Tym razem lepiej szło mu w ofensywie niż w obronie. Oddał przecież jeden strzał i trzy lub cztery razy ładnie uciekł przeciwnikom na lewym skrzydle. Co do gry w destrukcji, to zdarzyło mu się przegrać pojedynek.

Maciej Makuszewski (4) – Zagrał przeciętnie. Oddał bodaj tylko jeden strzał, rzadko wrzucał i podawał. Dziwne też, że nie kiwał, skoro naprzeciw siebie miał Piotra Brożka, który nie należy przecież do sprinterów, o czym w Lechii zdają sobie z tego sprawę, bo grał u nich w zeszłym sezonie.

Marcin Pietrowski (5) – Solidny mecz. U trenera Ricardo Moniz wyraźnie odżył. Dość powiedzieć, że wczoraj kilka razy rozpoczynał akcje, po których Sadajew lub inni koledzy z drużyny oddawali strzały.

Stojan Vranjes (7) – Podszedł do obu jedenastek i obie pewnie wykorzystał. To były jego bramki numer cztery i pięć. Wiosną więcej dla biało-zielonych strzelił jedynie Patryk Tuszyński, który w protokole zapisał się sześciokrotnie.

Piotr Wiśniewski (5) – Przyzwoity występ. Na bramkę uderzył raz – głową. Obok niej także raz. W pierwszej połowie trzeźwo odegrał klatką piersiową do Grzelczaka, co poskutkowało groźnym strzałem.

Piotr Grzelczak (4) – Jeden celny, mocny wolej to za mało, by go wyróżnić. Od zawodnika, który zdobył dotąd siedem bramek i zanotował pięć asyst wymagamy zdecydowanie więcej.

Zaur Sadajew (7) – Pokazał Patrykowi Tuszyńskiemu, jak powinien zachowywać się wysunięty napastnik w taktyce preferowanej przez Lechię. Brodacz z Czeczenii kopał z każdej pozycji, podszedł nawet do rzutu wolnego. Kiwał skutecznie. Obu stoperów przestawiał jak chciał, a jednego z pomocników, Fabiana Burdenskiego, naciągnął na faul w jego szesnastce, co poskutkowało odgwizdaniem jedenastki.

Weszli z ławki:
Paweł Stolarski
(5) – Dał naprawdę dobrą zmianę. Kopał na bramkę, wywalczył rzut rożny, przerwał kilka akcji. Zdaje się, że po odejściu Deleu będzie podstawowym prawym obrońcą.
Przemysław Frankowski i Patryk Tuszyński grali zbyt krótko, by ich ocenić.


Polecamy