menu

Oceniamy lechistów za mecz z Podbeskidziem Bielsko-Biała: Jakości tyle, ile mięsa w parówkach

9 listopada 2013, 20:52 | jac

Lechia Gdańsk odniosła piątą porażkę w sezonie. Spośród drużyn ze strefy spadkowej przegrywa najrzadziej, ale i tak jest dopiero na jedenastym miejscu. Spotkaniem z Podbeskidziem Bielsko-Biała utwierdziła w przekonaniu, że nie ma ostatnio pomysłu na grę, za to łatwo traci gole. Dziś stało się tak trzykrotnie. Zobacz jak oceniliśmy lechistów za ten mecz.

Mateusz Bąk (4) – Trzeba się zastanowić czy nie mógł się lepiej zachować przy drugim i trzecim golu dla bielszczan; najpierw przecież wypluł piłkę, potem był niezbyt dobrze ustawiony, lecz właśnie z bramki Aleksandra Jagiełły się wybroni, tak dobra była precyzja strzału i tempo samej akcji.

Christopher Oualembo (4) – Na początku mieliśmy wrażenie, że nie dobrał właściwych korków do warunków, w jakich przyszło mu grać (dwa lub trzy razy poślizgnął się, gdy partnerzy dogrywali mu piłkę). Generalnie Kongijczyk prezentował się przeciętnie.

Sebastian Madera (4) – W sumie to przy żadnej bramkowej akcji dla Podbeskidzia nie brał udziału. W całym meczu przegrał tylko jedną główkę, ale zarazem tylko raz odebrał piłkę. Szerzej o jego grze
napiszemy jutro.

Rafał Janicki (3) – Nie podobała nam się jego współpraca z lewym obrońcą, zwłaszcza w drugiej połowie, gdy Podbeskidzie miało kilka dogodnych sytuacji. Ocena byłaby niższa, gdyby nie fakt, że Janicki trafił do siatki.

Adam Pazio (2) – Jakimś niewyobrażalnym zaufaniem darzy go trener Michał Probierz, skoro jedenaście razy wybiegał w wyjściowej jedenastce. A Pazio jak to Pazio – co mecz popełnia klopsy. „Góralom” dopomógł w zdobyciu trzeciej bramki (spóźniony wślizg), choć wcześniej też źle interweniował, kiedy celnie głową uderzył Tomasz Górkiewicz.

Deleu (3) – Z pierwszej połowy zapamiętamy tylko celny strzał z dystansu, natomiast z drugiej utkwiło nam w głowie to, że rywale łatwo go ogrywali. Niech się tylko Deleu nie zakłada z kolejnymi kumplami z drużyn przeciwnych, bo oprócz włosów, które przefarbował w ramach zakładu z Dudu Paraibą, będzie zmuszony poświęcić jeszcze inne części ciała…

Paweł Dawidowicz (3) – Musi się jeszcze dużo uczyć, żeby obserwacja ze strony Borussii Dortmund przerodziła się w ofertę transferową. „Hienka” złapał dziś siódmą żółtą kartkę w sezonie – kolejną z serii tych, o których mówi się, że są niepotrzebne, biorąc pod uwagę np. sektor boiska, w którym doszło do przewinienia.

Marcin Pietrowski (3) – Maczał palce przy dwóch pierwszych trafieniach dla Podbeskidzia; przy pierwszym nie sięgnął głową piłki, przy drugiej nie pokrył jednego z przeciwników. Jeśli szukać plusów w występie „Pietrka”, należałoby odnotować jego asystę przy gol u Janickiego (Pietrowski przedłużył dośrodkowanie od Wiśniewskiego).

Przemysław Frankowski (2) – Równie dobrze na jego pozycji mógł dziś zagrać pan Wiechu spod monopolowego lub pani Krysia, zamiatająca liście w parku. Pożytek byłby ten sam, a kto wie, czy nie większy.

Patryk Tuszyński (2) – Nadal nie rozumiemy, dlaczego gra w zespole ekstraklasowym. To jest zawodnik co najwyżej na pierwszoligową młóckę.

Piotr Grzelczak (3) – Poza celnym strzałem z rzutu wolnego w pierwszej połowie, niespecjalnie przypominamy sobie jakiekolwiek akcje, w których uczestniczył, a po których Lechia stworzyła jakieś zagrożenie. Ale trudno o nie, kiedy zamiast Daisuke Matsuiego gra ktoś taki, jak Tuszyński.

Weszli z ławki:
Piotr Wiśniewski
(4) – Wprowadził trochę ożywienia, bo po jego wrzutce padł gol kontaktowy, a po kolejnej, bardzo dokładnej bliski zdobycia bramki był Grzelczak.
Paweł Buzała (2) – Ponoć pojawił się na murawie. Ponoć, bo my go na niej w ogóle nie widzieliśmy.
Mateusz Machaj wszedł na ostatnie dziesięć minut, dlatego nie dostaje żadnej noty.

Lechia Gdańsk

LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net


Polecamy