menu

Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Lechią: czarodziej Zubas najlepszy wśród „Górali”

28 sierpnia 2015, 23:43 | Przemysław Drewniak

Na tle przeciętnie grających kolegów z pola Emilijus Zubas znów był najlepszym zawodnikiem w drużynie Podbeskidzia. Bielszczanie w dużej mierze jemu zawdzięczają fakt, że Lechia Gdańsk nie wywiozła z Beskidów kompletu punktów.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Lechia Gdańsk 1:1
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Lechia Gdańsk 1:1
fot. Jakub Jaźwiecki/Polska Press

Emilijus Zubas – 7: Podobno dobrym bramkarzom sprzyja szczęście. W przypadku Litwina w pełni się to sprawdza, bo w trzecim kolejnym meczu uratowała go poprzeczka, którą chyba udało mu się zaczarować. Poza tym dwukrotnie wykazał się zimną krwią w sytuacjach sam na sam z Kuświkiem, a także efektowną interwencją po strzale Stolarskiego w okienko. W drugim kolejnym spotkaniu był najjaśniejszą postacią bielskiego zespołu.

Marek Sokołowski – 5: Nie zawsze nadążał za akcjami rywali, ale nadrabiał to dobrym ustawianiem się. Na tle pozostałych obrońców Podbeskidzia wypadł najlepiej, bo nie przydarzył mu się żaden poważniejszy błąd.

Krystian Nowak – 4: Tym razem nie przyczynił się do utraty żadnej bramki, wygrał kilka pojedynków główkowych w polu karnym, ale między nim a Kolčákiem wciąż brakowało porozumienia.

Kristián Kolčák – 4: Jego błędy dwukrotnie pozwalały najpierw Kuświkowi, a potem Mili dochodzić do sytuacji sam na sam z Zubasem. Słabo też szło mu wyprowadzanie piłki. Wciąż daleko mu do formy z końcówki wiosny zeszłego sezonu, gdy pewnie czuł się w duecie z Koniecznym.

Adam Mójta – 4: Pokazał, że ma bardzo dobrze ułożoną lewą nogę, kilka razy groźnie dośrodkowując w pole karne. Powinien był nawet zaliczyć w ten sposób asystę, ale z dwóch metrów w bramkarza trafił Adu. Mójtę należy rozliczać jednak przede wszystkim z zadań defensywnych, a pod tym względem były obrońca Bełchatowa prezentował się gorzej. Lechii znacznie łatwiej atakowało się jego stroną boiska.

Damian Chmiel – 5: Jak na siebie zaliczył dosyć „cichy” występ, ale w 16. minucie bielscy kibice zobaczyli przebłysk jego optymalnej formy. To Chmiel był głównym architektem gola „Górali”, przy którym zaliczył asystę.

Kohei Kato – 4: Po świetnym początku sezonu trochę spuścił z tonu. Nie można mu było odmówić waleczności, ale w pierwszej połowie był chyba nawet nieco przemotywowany, bo o mało co nie otrzymał drugiej żółtej kartki. Nie ustrzegł się też błędów – po jego stracie przed polem karnym w drugiej połowie Kuświk huknął w poprzeczkę.

Mateusz Możdżeń – 3: Miał odpowiadać głównie za kreowanie akcji ofensywnych Podbeskidzia, co wychodziło mu jednak bardzo słabo. Widać, że były pomocnik Lechii jest daleki od swojej optymalnej formy. Notował niecelne podania i proste straty, dlatego nie można było się zdziwić, gdy już po godzinie gry Kubicki zdjął go z boiska.

Frank Kwame Adu – 5: I jak tu ocenić piłkarza z Ghany? Strzelił swojego pierwszego gola w Ekstraklasie, dobrze zamykając akcję Podbeskidzia, dzięki czemu bielszczanie wywalczyli punkt. Z drugiej jednak strony dał się ograć Stolarskiemu przy akcji bramkowej Lechii, zmarnował doskonałą okazję na drugiego gola, a w drugiej połowie zablokował strzał Mili ręką, za co sędzia mógł podyktować rzut karny. Na miano bohatera nie zasłużył, ale trafienie na pewno doda mu motywacji.

Mateusz Szczepaniak – 5: Widać, że jest w niezłej formie – znów był wyróżniającą się postacią w ofensywie „Górali”, ale jednak czegoś mu brakuje – albo zrozumienia z partnerami, albo lepiej dobranych zadań taktycznych. Z pewnością zabrakło mu też skuteczności, bo takie sytuacje jak ta z 75. minuty (główka z trzech metrów obroniona przez Maricia) musi zamieniać na gole.

Robert Demjan – 4: Wziął udział w akcji bramkowej, dobrze zastawiając się z piłką i odgrywając piłkę do Chmiela, ale poza tym nie pokazał niczego szczególnego. W jedynej dogodnej do strzelenia gola sytuacji posłał piłkę głową wysoko nad bramką.


Rezerwowi:

Dariusz Kołodziej – 5: Dał poprawną zmianę i być może zostałby bohaterem Bielska-Białej, gdyby nie fantastyczna interwencja Maricia po strzale pod poprzeczkę.

Adam Pazio i Jakub Kowalski grali zbyt krótko, by ich ocenić.


Polecamy