Oceniamy lechistów za mecz z Górnikiem: Zapomnieli o naregulowaniu celowników?
Dla Lechii Gdańsk zremisowany 0:0 mecz z Górnikiem Zabrze był klasycznym meczem dwóch połówek; w pierwszej biało-zieloni zagrali z polotem, w drugiej bez błysku. Gdybać można jak zakończyłoby się spotkanie, jeśli przed przerwą wykorzystaliby choć jedną spośród kilkunastu okazji. Zobacz jak oceniliśmy ich za ostatni występ w tym roku.
Mateusz Bąk (6) – W zasadzie żadne próby Górnika nie szły w światło w bramki, może poza główką Borisa Pandzy, którą dobrze wybronił, i uderzeniem Łukasza Madeja. Bramkarz Lechii zasłynął więc dziś co najwyżej podczas losowania; kiedy sędzia zapytał go, który kolor monety wybiera (do wyboru był żółty i niebieski), z zakłopotaniem odpowiedział, że najchętniej ani jednego, ani drugiego, ponieważ źle mu się kojarzą (jak powszechnie wiadomo, to żółty i niebieski barwy Arki Gdynia, wroga Lechii).
Deleu (5) – Zagrał znacznie słabiej niż Oualembo, choćby z tego względu, iż na początku drugiej odsłony wystawił piłkę Prejuce’owi Nakoulmie, który to kopnął ją w słupek.
Rafał Janicki (5) – Spisał się bez zarzutu. Po jednym z rzutów rożnych stanął nawet przed szansą na zdobycie bramki. Górą był jednak bramkarz Górnika, Pavels Steinbors.
Sebastian Madera (5) – Ogólnie rzecz biorąc, rozegrał średni mecz. Gdyby wtopić się w konkretne akcje, to miał momenty dobre (wygrane główki, gra na wyprzedzenie) i dwa lub trzy bardzo słabe, kiedy prezentował sytuacje Górnikowi. Z tych nie skorzystali jednak ani Nakoulma, ani Madej.
Christopher Oualembo (7) – Największy plus całej defensywy. Grał równo przez całe spotkanie. Ofiarnie przyjmował na własne ciało strzały Nakoulmy i z dużą łatwością odbierał mu i innych zabrzanom piłkę. Co więcej, po przechwycie nie wybijał na oślep, tylko szukał podaniem swoich kolegów.
Przemysław Frankowski (5) – Szybko został zmieniony, bo już po 54 minutach. Fatalnie spudłował w pierwszej połowie, kiedy kopnął z kilku metrów nad bramką. Na plus zaliczamy mu udział w akcjach, po których kibice Górnika przegryzali wargi.
Wojciech Zyska (5) – Przyzwoite zawody, lecz bez większego szału. Wiosną będziemy mu się bacznie przyglądać, ponieważ dalej mamy wrażenie, że nie dysponuje nawet w połowie takim potencjałem, jaki ma inny środkowy młodzieżowiec, Paweł Dawidowicz.
Maciej Kostrzewa (5) – Przyzwoity występ, choć nie dane było mu zagrać do ostatniego gwizdka. Co ciekawe, dziś podpisał nowy kontrakt, który wiązać ma go z Lechią do 2017 roku.
Daisuke Matsui (7) – Do jego nazwiska dołączamy gwiazdkę, traktując ją jako stempel dla gracza meczu. Japończyk na to wyróżnienie jak najbardziej zasłużył, zwłaszcza za umiejętne rozprowadzanie i przetrzymywanie piłki (wyobraźcie sobie, że nawet z dwoma obrońcami na plecach potrafił zrobić użytek).
Adam Pazio (6) – Zadziwiająco dobrze radzi sobie w ostatnich meczach. Zaskoczenie jest o tyle duże, że jeszcze chwilę temu każdy kibic Lechii najchętniej wywiózłby go z klubu na taczce. Dziś spojrzenie na jego grę jest nieco inne. Na pewno pomogła zmiana pozycji. Pazio nie gra już na boku obrony, tylko na skrzydle, może się pokazać. W Zabrzu oddał celny strzał i wykazał się dwiema dokładnymi wrzutkami.
Piotr Wiśniewski (5) – Zastąpił pauzującego za kartki Piotra Grzelczaka. W zasadzie roli klasycznej dziewiątki nie odgrywał, bo bardziej zajął się wymienianiem podań niż pokazywaniem się w polu karnym. Zepsuł jedną, doskonałą okazję, gdy „na nos” dośrodkował Pazio.
Weszli z ławki:
Paweł Buzała (5) – Wszedł na niemal całą drugą połowę i dziwnym trafem posypała się wtedy cała ofensywna gra zespołu.
Krzysztof Bąk (5) – Pojawił się dokładnie w 68 minucie, ale musimy przyznać szczerze, że nie został przez nas w jakiś szczególny sposób zauważony.
Jarosław Bieniuk – Wszedł na dziesięć minut. „Popisał się” tylko nieostrożnym wślizgiem, za który jakimś cudem nie dostał nawet żółtej kartki.
LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net