Obiecujący początek, a potem wiało nudą. Remis Polski z Rosją w towarzyskim meczu
Mecz towarzyski przed Euro 2020 pomiędzy Polską i Rosją zakończył się wynikiem 1:1. Polacy już w 4. minucie wyszli na prowadzenie po świetnej akcji i wykończeniu Jakuba Świerczoka. Goście wyrównali kilkanaście minut później po błędzie w kryciu Tymoteusza Puchacza. Spotkanie zaczęło się doskonale, ale z minuty na minutę tempo coraz bardziej spadało, aż w końcu ostatni kwadrans był trudny do oglądania. Czy drugi garnitur reprezentacji zdał egzamin?
fot. brak
Polska - Rosja 1:1 (1:1)
Minął tydzień od kiedy reprezentacja zaczęła przygotowania w Opalenicy. Pracę uprzykrzają nieco kontuzje, ale sam selekcjoner nie załamuje rąk. Cieszy się z rodzinnej atmosfery i nastawienia graczy do zajęć. Portugalczyk przekonywał, że czeka nas fantastyczny turniej. Jeśli mamy brać pod uwagę emocje, to na pewno ich na turnieju nie zabraknie, bo w "zaledwie" meczu towarzyskim emocji było co niemiara.
Zaczęło się fantastycznie. Wypełniony w połowie wrocławski stadion nie zdążył jeszcze ugościć wszystkich kibiców, a już wyszliśmy na prowadzenie. Była to kapitalna akcja reprezentacji Polski. Wysoki pressing, napastnicy zaatakowali bramkarza, który musiał ratować się niecelnym wybiciem. Piłka powędrowała od Mateusza Klicha w pole karne, gdzie Przemysław Frankowski uniknął spalonego, zagrał prostopadle do Jakuba Świerczoka, a ten precyzyjnym uderzeniem dał naszej drużynie prowadzenie. Nie da się ukryć, że ostatnie miesiące to świetny okres dla tego napastnika, powrót do reprezentacji w wielkim stylu.
Pierwszy kwadrans w wykonaniu naszego zespołu była kapitalna. Gegenpressing, jakiego pozazdrościłby Peter Hyballa, wiele celnych podań na małej przestrzeni, odważne granie w piłkę i praktycznie żadnych błędów. Ten przydarzył nam się jednak w 21. minucie. Akcja Rosjan na lewej stronie boiska, niepilnowany Gołowin miękko wrzucił w nasze pole karne, tam zza pleców Tymoteuszowi Puchaczowi wybiegł prawy obrońca gości i strzałem głową pokonał Łukasza Fabiańskiego. Szkoda tej bramki, bo do tej pory nasz zespół wyglądał bardzo dobrze.
Podopieczni trenera Paulo Sousy chcieli odpowiedzieć na wyrównujące trafienie. Dobrą akcję zawiązaliśmy w 26. minucie, ale można to było zrobić lepiej. Kownacki za daleko wypuścił sobie piłkę na skrzydle, pojawiło się jeszcze zgranie do Klicha, który huknął z 18 metrów, ale tuż nad bramką. Do przerwy mieliśmy jeszcze jedną, dobrą okazję. Kilka podań, płynnie przeszliśmy do ofensywy, wrzutka z lewego skrzydła do kompletnie niepilnowanego Świderskiego, który głową uderzył prosto w Szunina. Dośrodkowywał Klich.
Mimo zdobytej bramki, wyjścia na prowadzenie i dość uważnego grania w defensywie, Rosjanie momentami zbyt łatwo zdobywali przewagę. W pewnych fragmentach polski zespół był dosłownie odcięty od gry i bronił się tylko we własnym polu karnym. Mogło się to zakończyć golem. Tuż przed przerwą Karawajew wybiegł do prostopadłej piłki, zagrał wzdłuż linii bramkowej na napastnika i Tomasz Kędziora cudem odbił futbolówkę tak, że ta padła łupem Fabiańskiego.
Druga połowa stała na znacznie niższym poziomie i poza pojedynczymi zrywami rezerwowych, mogliśmy zaobserwować niewiele składnych akcji. Strzały z dystansu Modera i Kozłowskiego były bardzo niecelne, trudno było nam oddać celne uderzenie. Pomyłek Polaków goście nie wykorzystali. Spotkanie zakończyło się sprawiedliwym remisem.
Eksperymentalny atak z Karolem Świderskim, Jakubem Świerczokiem i Dawidem Kownackim zdał egzamin tylko połowicznie. Sprawdził się na wahadle Przemysław Frankowski, Kędziora naprawił kilka poważnych błędów kolegów z zespołu i środek Krychowiak-Klich zachował się bardzo odpowiedzialnie. Po remisie z Rosją nie mamy co narzekać, ale nadal dużo pracy przed naszą drużyną.