menu

Mila chce do Lechii, ale kluby nadal nie mogą się dogadać

19 stycznia 2015, 10:14 | Paweł Stankiewicz/Dziennik Bałtycki

Najbliższe dni będą kluczowe w sprawie powrotu Sebastiana Mili do Lechii. W klubie z Gdańska bardzo chcą pozyskać tego piłkarza. Sam piłkarz marzy o powrocie do klubu, w którym zaczął robić piłkarską karierę.

MŚ 2015 piłkarzy ręcznych. Horror z happy endem! Biało-czerwoni ograli Argentynę! [ZDJĘCIA]

Na przeszkodzie stoją tylko wygórowane oczekiwania Śląska Wrocław. Lechia proponowała za Milę pół miliona złotych, ale Śląsk twardo stał przy kwocie dwóch milionów. Ostatnio te rozbieżności nieco zmalały, ale wciąż są duże. Lechia podniosła bowiem swoją propozycję do miliona dodając jednocześnie, że to jest ostateczna oferta. A co na to klub z Wrocławia? Zszedł do kwoty 1,5 miliona złotych zaznaczając, że już bardziej ceny nie opuści.

I na tym negocjacje się zatrzymały. Niby jest bliżej, ale do ostatecznego porozumienia jest daleko i pojawia się nerwowość z obu stron. Prezes Lechii Adam Mandziara przyznaje, że jego cierpliwość się kończy. Tadeusz Pawłowski, trener Śląska, uważa, że jeśli Lechia nie chce płacić, to piłkarz powinien zostać w klubie z Wrocławia. Mila jednak chce do Lechii, w której ma propozycję trzyletniego kontraktu, a potem zapewnienie dwuletniej pracy w klubie. Wszystko powinno wyjaśnić się do jutra. W środę Śląsk leci na zgrupowanie do Turcji i jeśli Mila wsiądzie do samolotu, to w zimowym oknie transferowym już klubu nie zmieni. Wówczas Lechia poszuka innego ofensywnego gracza. Na liście życzeń jest Semir Stilić z Wisły Kraków.

- Zrobiliśmy już duże ustępstwa, żeby Sebastian mógł zmienić klub. Dalej nie mamy zamiaru ulegać, bo różnice nie są już wielkie. Teraz piłka leży po stronie Lechii - powiedział Paweł Żelem, prezes Śląska, na łamach "Przeglądu Sportowego", który tym samym bierze pod uwagę, że transfer może jednak dojść do skutku.

Lechia skupia się nie tylko na tym transferze. W klubie wciąż trwają poszukiwania środkowego obrońcy. W kręgu zainteresowań są Brazylijczyk Gerson oraz Węgier Tamas Kadar. - To nie jedyne kandydatury - zapewnił nas prezes Mandziara. - Czas nas nie goni, więc na spokojnie dokonamy najlepszego wyboru.

Dziennik Bałtycki