Michał Miśkiewicz: Nie po to są stadiony, żeby wymyślać zakazy
Jak zwykle pełen entuzjazmu i chęci do rozmowy był po meczu bramkarz Wisły, Michał Miśkiewicz. Dzielił się spostrzeżeniami nie tylko na temat spotkania z Widzewem, ale także mentalności drużyn z dołu tabeli oraz... decyzji o zamykaniu stadionów.
fot. Ryszard Kotowski
Ostatnio przy Reymonta w meczu z Zagłębiem też udało wam się wygrać, ale dopiero styl, w jakim pokonaliście Widzew może być zadowalający.
Porównując ten mecz do tego ostatniego, kiedy to po kiepskiej grze wygraliśmy 1:0, to myślę, że teraz wyglądało to lepiej, widać jakąś poprawę. Wiadomo, że Widzew nie jest najmocniejszym rywalem. Przed nami jeszcze trudne spotkanie z Podbeskidziem. Ważne jest, żeby nie tracić koncentracji i głupich bramek, bo wtedy można mecze w fatalny sposób przegrać. Jest progres w grze. Mam nadzieję, że kibice zgromadzeni na stadionie tym razem byli zadowoleni z naszej gry. Graliśmy co prawda z przewagą jednego zawodnika, ale myślę, że nawet gdyby nie wyleciał z boiska gracz gości, to i tak nasza gra i tak by się dobrze układała.
Dlaczego te mecze z drużynami z dolnej części tabeli są tak trudne?
Jest tak, ponieważ te drużyny walczą o to, by łapać punkty i chronią się przed spadkiem. To jest dodatkowa mobilizacja. Są to niewygodni przeciwnicy, którzy z reguły grają piłkę siłową i liczą na kontry, gole z przypadku i możliwość obrony wyniku. Nie możemy patrzeć na to, że my jesteśmy na górze, a oni na dole tabeli, bo tak myśląca drużyna często zostaje skarcona. Wydaje mi się, że głównie koncentracja decyduje o tym, kto wygrywa w tych pojedynkach.
Przed wami mecz z Podbeskidziem. Czego obawiacie się najbardziej?
Tego, że przyszedł tam nowy trener. Musimy obejrzeć ostatni mecz w ich wykonaniu, bo w poprzednim pewnie jeszcze nie zdążył wprowadzić wszystkich zmian. To jest bardzo dobry szkoleniowiec i myślę, że będzie z nich wyciskał maksimum. Możemy obawiać się tego, że gra zostanie zmieniona i pod wodzą nowego trenera wszyscy będą chcieli się pokazać. Będzie trudno, musimy się mocno napracować, by poprawić bilans spotkań na wyjeździe.
Artur Sarnat, były bramkarz Wisły, wypowiada się o tobie w samych superlatywach.
Cieszą mnie jego opinie, bo według mnie jest to jeden z najlepszych bramkarzy, którzy grali w Wiśle. Niejednokrotnie miałem okazję z nim pracować, raz mi nawet pomógł. Ciepło przyjmuję jego słowa i zrobię wszystko, żeby go nie zawieść.
Pochwał ze strony obserwatorów nie koniec. Zostałeś wybrany bramkarzem kolejki. Zaskoczyło Cię to?
Trochę tak, bo Bąk i Trela „wyciągali” niesamowite piłki. Eksperci jednak uznali tak i ja się z nimi kłócić nie będę. Kandydatów jest dużo, jest paru fajnych bramkarzy, których szanuję i którzy wykonują kawał dobrej roboty. To wyróżnienie jest jednak nie tylko dla mnie, ale i dla trenera, który ze mną pracuje. To taki cichy bohater.
Dziś rzadkość przy Reymonta – spora delegacja kibiców przyjezdnych. Kibice Widzewa nieszczególnie mogą wspominać poprzedni przyjazd do Krakowa, kiedy to nie zostali wpuszczeni na sektor, bo wojewoda zadecydował o zamknięciu trybuny gości.
Nie po to są stadiony, żeby jeden z drugim wymyślał zakazy, żeby kibice gości nie mogli przyjechać na mecz. To jest dla mnie bez sensu. Piłka nożna jest przede wszystkim dla kibiców. Cieszę się, że byli kibice Widzewa. Jest rywalizacja na trybunach.
Po takim meczu trener dał wam wolne?
Nie, jutro mamy normalnie trening. Zawsze jest po meczu trening, niezależnie od wyniku. Jutro od rana stawiamy się w klubie.
Paweł Brożek o Guerrierze: Był "rozlatany", ale teraz wygląda lepiej