Michał Mikołajczyk (Puszcza Niepołomice): Adrenalina była duża. Na początku nawet nie wiedziałem, że krwawię
Michał Mikołajczyk, lewy obrońca i kapitan I-ligowej Puszczy, sobotnim meczem z Odrą Opole (0:0) rozpoczął swoją dziesiątą rundę rozgrywkową w niepołomickim zespole.
fot. Oliwer Kobus
- Jak spożytkował Pan piękną niedzielę po meczu?
- Szczerze mówiąc, obecnie leczę się, bo w sobotę zostałem dwa razy kopnięty w kostkę. Nie dość, że została rozcięta, to jeszcze jest spuchnięta. Mecz co prawda skończyłem, na środkach przeciwbólowych, ale mam uraz. Właśnie jestem na zabiegach. Walczę z czasem, żeby jak najszybciej dojść do dobrej dyspozycji.
- W jakich okolicznościach doszło do urazu?
- Już na samym początku meczu dostałem mocnego kopniaka w kostkę. Chciałem wtedy wybić piłkę. Zawodnik Odry wszedł, wydaje mi się, nakładką i trafił mnie w nogę. Sędzia uznał, że to nie była nakładka, natomiast na mojej kostce powstało rozcięcie. Z kolei w drugiej połowie wychodziliśmy z kontrą po przejęciu piłki. Jeden z rywali chciał przerwać akcję i uderzył mnie w tę samą kostkę. Niestety, tak niefortunnie, że trochę też mi się wykręciła.
- Nie przeszło Panu przez myśl, żeby jednak odpuścić, poprosić o zmianę?
- Nie, chyba adrenalina była na tyle duża, że na początku nawet nie wiedziałem, że krwawię. Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że skarpetka i but są całe czerwone. Ale nawet przez chwilę nie myślałem o tym, żeby zejść z boiska.
- Środki przeciwbólowe jednak Pan przyjął.
- Tak, w przerwie meczu dostałem je od sztabu medycznego. Sądzę też, że dzięki środkom przeciwbólowym byłem w stanie kontynuować grę.
- Był Pan już kiedyś wcześniej w takiej sytuacji - że rozegrał w zasadzie cały mecz z kontuzją?
- Były sytuacje, że przed meczami czułem jakiś dyskomfort. Ale jeszcze się chyba nie zdarzyło, że już na początku doznałbym urazu i grałbym z nim do końca.
- A był to mecz o dużej intensywności, na dodatek rozgrywany w fatalnych warunkach terenowych.
- Zgadza się. Warunki były tragiczne, boisko bardziej błotniste niż trawiaste. Tak naprawdę nie sprzyjało grze w piłkę nożną.
- Jak oceniłby Pan ten wiosenny start drużyny? Wynik na terenie trzeciej drużyny ligi należy uznać za dobry.
- Najważniejsze, że nie straciliśmy bramki, bo założyliśmy, że chcemy w tej rundzie popełnić jak najmniej błędów w defensywie. Ja, jako obrońca, też się z tego rozliczam i cieszę się, że udało nam się zachować czyste konto. Na pewno chcieliśmy zwyciężyć, bo gramy, żeby wygrywać, ale cenimy ten punkt.