menu

Menedżer Matsuiego dla Ekstraklasa.net: Daisuke miał lepsze oferty, ale wolał zostać w Europie

4 lipca 2013, 15:50 | Jacek Czaplewski

Z Tomaszem Drankowskim z agencji Foot Link porozmawialiśmy o kulisach zakontraktowania przez Lechię Gdańsk Daisuke Matsuiego - byłego reprezentanta Japonii, który przez kilka lat grał w lidze francuskiej.

Daisuke Matsui zagra w Lechii
fot. Biser Todorov / Wikimedia Commons
Daisuke Matsui zagra w Lechii
fot. Biser Todorov / Wikimedia Commons
1 / 2

Ranking FIFA: reprezentacja Polski spadła o 10 pozycji, na 75. miejsce

To trochę zaskakujące, że piłkarz z taką przeszłością trafia do średniaka polskiej ligi.
Nie ukrywam, że duży wpływ na decyzję miała otoczka klubu. Matsui nigdy wcześniej ani w Gdańsku, ani w Polsce nie był, ale kiedy zobaczył zdjęcia stadionu i samego miasta, które mu pokazałem, zdecydował się najpierw na krótkie testy, a potem na podpisanie kontraktu. Mogę to przyznać z pełną odpowiedzialnością: Daisuke zakochał się w Gdańsku od pierwszego wejrzenia.

Ponoć jego żona nalegała na to, by zostali w Europie.
Zgadza się. Rosa, bo tak jej na imię, kilka lat mieszkała we Włoszech, we Francji, co było bezpośrednio powiązane z jej pracą zawodową i tym, że Daisuke grał w lidze francuskiej. Do Gdańska przyleci w październiku.

Pan pośredniczył w negocjacjach Matsuiego z Lechią. Obie strony szybko doszły do porozumienia?
Nie były to trudne rozmowy. Z Lechią złapaliśmy bardzo dobry kontakt. Uważam, że pracują w niej ludzie, którzy do swoich obowiązków podchodzą wyjątkowo profesjonalnie, dlatego też nasze negocjacje przebiegły sprawnie.

Ale w międzyczasie pojawiły się oferty z Japonii i Tajlandii.
Ma pan rację. My chcieliśmy nieco wyciszyć fakt, że rozmawia z Lechią, jednak w dobie dzisiejszych mediów ciężko było to zataić. Matsui dostał trzy bardzo poważne oferty z czołowych klubów japońskich i jedną z ligi tajlandzkiej. Te ligi nie są mocne, ale działają w nich majętni ludzie. Daisuke przez moment rozważał te propozycje, ale doszedł do wniosku, że woli zostać w Europie.

Jak określiłby Pan – pod względem finansowym - kontrakt Matsuiego? Średnia krajowa półka?
Na pewno nie jest to wygórowana umowa. Wbrew pozorom Daisuke nie przyjechał odcinać kuponów. Naprawdę, duże pieniądze zdążył już zarobić.

Co jest jego największym boiskowym atutem?
Technika. To nie jest typowy Japończyk. Osobiście jestem zdania, że najbliżej mu do sylwetki brazylijskiego piłkarza; takiego, któremu piłka nie przeszkadza przy nodze, który potrafi dograć bardzo dokładną piłkę. Nie muszę zresztą o tym zbyt wiele mówić, bo w sieci łatwo znaleźć filmiki z próbką jego umiejętności.

Jak z jego kondycją? Ograniem? Obawy kibiców są uzasadnione, bo w ostatnim klubie, w bułgarskiej Slavii Sofia, nie grał zbyt wiele.
Był tam tylko na rundę wiosenną. Kibice Lechii pewnie nie wiedzą, ale Matsuiemu wypadło w Bułgarii pięć meczów i bynajmniej nie z powodu kontuzji. Jego ówczesny klub nie wiedział, jak połapać się z kwestiami wizowymi. Jedne dokumenty wysłano do Francji, drugie do Japonii. Powstało duże zamieszanie, czas uciekał, a liga już grała. O zdrowie Daisuke nie obawiałbym się. Zanim podpisał kontrakt z Lechią, przeszedł szczegółowe badania medyczne, które nic nie wykazały. Poza tym – nie oszukujmy się – Azjaci, a zwłaszcza Japończycy, mają zdrowie do grania w piłkę. W drugiej lidze japońskiej występuje zawodnik, który ma 45 lat na karku i strzela jak na zawołanie.

Półtora roku temu Matsuiego testowała Legia Warszawa. Zgodzi się pan ze stwierdzeniem, że to zawodnik takiego formatu, jak Danijel Ljuboja?
Myślę, że ma jeszcze większą reputację.

Jak u niego ze znajomością języków?
Mówi perfekcyjnie po francusku, na pewno dogada się też po angielsku. Od początku pobytu w Lechii złapał świetny kontakt z Chrisem Oualembo, który również włada francuszczyzną. Obaj dzielą ze sobą pokój na zgrupowaniu w Gniewinie.

Lechia Gdańsk

LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net