Mateusz Szwoch z Arki Gdynia: Nie tak to miało wyglądać. Mamy do siebie pretensje [ROZMOWA]
Z Mateuszem Szwochem, piłkarzem gdyńskiej Arki, po meczu z Koroną w Kielcach, rozmawia Paweł Stankiewicz.
fot. Przemyslaw Swiderski
Nie tak wyobrażaliście sobie mecz w Kielcach z Koroną?
Pierwsza połowa meczu była bardzo słaba w naszym wykonaniu. Korona była konkretniejsza, a my byliśmy zagubieni. Musieliśmy zmienić to po przerwie, zrobiliśmy to, ale nie udało się strzelić bramki. Mieliśmy swoje sytuacje, ja też w ostatniej minucie, ale ich nie wykorzystaliśmy.
Z czego wynikało zagubienie w pierwszej połowie? Chcieliście przetrwać bez straty gola?
To nie było zaplanowane. Chcieliśmy wyjść wysoko i agresywnie. Korona grała u siebie i też chciała przejąć inicjatywę. Jej się to udało, a nam nie. Nie tak to miało wyglądać i o to mamy do siebie największe pretensje.
Jak to było z Twoją sytuacją w ostatniej minucie meczu?
Piłka była odbita, a ja w czystej sytuacji nieatakowany przez nikogo, ale musiałem strzelać z pierwszej piłki. Chciałem dobrze, ale mogłem zrobić to zdecydowanie lepiej.
Bardzo odczuwaliście brak Marcusa da Silvy, który od początku sezonu był w bardzo dobrej formie?
Nie da się ukryć, że bardzo go nam brakowało. Czasami sam potrafił napędzić akcję ofensywną i pociągnąć naszą grę do przodu. Adrian Błąd i Rashid Yussuff starali się dać jak najwięcej drużynie. Marcus na pewno jest klasowym zawodnikiem i lepiej się gra, kiedy jest w składzie.
W drugiej połowie zagraliście lepiej, ale jednak zabrakło jakości w ofensywie?
Zabrakło tego ostatniego, wypieszczonego, podania. Było kilka dośrodkowań, prób gry z pierwszej piłki, ale zawsze czegoś brakowało. Szkoda, bo w drugiej połowie czuliśmy, że jesteśmy blisko Korony.
Korona czymś was zaskoczyła, bo raczej nie grą agresywną i wysokim pressingiem?
Koronę wszyscy znamy i wiemy jak gra, więc o zaskoczeniu nie mogło być mowy. Ma swój styl bardzo agresywny i konsekwentny w obronie i bardzo dobrze realizuje założenia. W meczu z nami Korona narzuciła agresywny styl gry, z którym na początku sobie nie poradziliśmy. W drugiej połowie się cofnęła, a nam było bardzo trudno.
24-godzinna ochrona i sekretne wyjście. Tak w hotelu żyje Zlatan Ibrahimović
Press Focus - x-news