Mateusz Machaj w meczu z Ruchem Chorzów: Musi się sprężyć, bo nadchodzi czas rozliczeń
Cała Lechia Gdańsk wypadła słabo w niedzielnym starciu z Ruchem Chorzów, które zakończyło się bezbramkowym podziałem punktów. Jak jednak w detalach wyglądał występ Mateusza Machaja, który po raz pierwszy od lipca wybiegł w wyjściowej jedenastce?
Machaj gdyby mógł, to najchętniej wykreśliłby rundę jesienną z pamięci. Powód jest prosty - jeśli grał, to tylko w trzecioligowych rezerwach, co dla profesjonalisty, a za kogoś takiego uważamy Machaja, stanowi raczej ujmę niż chlubę, zwłaszcza że dotyczy to piłkarza, o którym eksperci powtarzają na okrągło, iż „ma potencjał”.
Kulisów zesłania Machaja do drugiego zespołu pewnie nie poznamy, dopóki trenerem będzie Michał Probierz. Fakty przedstawiają się natomiast następująco: Machaj zagrał w meczu otwierającym sezon z Podbeskidziem Bielsko-Biała, potem dostał jeszcze szansę w spotkaniu 1/16 Pucharu Polski z Siarką Tarnobrzeg, a następnie został przeniesiony do rezerw, gdzie kisił się przez niemal dwa miesiące (w siedmiu meczach zdobył trzy bramki, miał też udział przy innych trafieniach). Probierz przywrócił Machaja pod koniec października, jednak najpierw dał mu dziesięciominutowe „ogony” w meczach z Zagłębiem Lubin i Podbeskidziem Bielsko-Biała, a dopiero potem – przeciwko Ruchowi Chorzów wystawił w podstawowym składzie.
Na mecz z Ruchem Machaj został ustawiony za plecami wysuniętego Piotra Grzelczaka. Do zadań 24-latka należało kreowanie gry i wykonywanie stałych fragmentów. Szło mu dość przeciętnie, ponieważ w trakcie 73 minut dograł tylko dwie dobre piłki (a może „aż” dwie, biorąc pod uwagę dyspozycję pozostałych lechistów). Było tak w 7 minucie, gdy rzutu rożnego dośrodkował na głowę Sebastiana Madery (bramkarz Ruchu, Michał Buchalik z trudem przeniósł piłkę nad poprzeczką), i w 70 minucie, kiedy ze skrzydła, z prawej nogi wrzucił – mijając całą linię obrony – w kierunku Grzelczaka (napastnik Lechii za późno nabiegał na piłkę, przez co zmarnował szansę na strzał). W międzyczasie Machaj sam uderzał. Obie próby były niecelne.
Jak już wspomnieliśmy, Machaj zaczął mecz na środku pomocy. Na drugą połowę, w związku z pojawieniem się Daisuke Matsuiego, został jednak przesunięty na prawy bok. Lechia tej zmiany nie odczuła - to znaczy nie zrobiła po przerwie na tyle dużo, by wcisnąć Ruchowi choćby jednego gola. To był wyjątkowo bezbarwny pojedynek, o czym szerzej pisaliśmy w relacji. Machaj, którego oceniliśmy na „piątkę” (wyższą notę dostał tylko Paweł Dawidowicz), do ostatniego gwizdka nie dotrwał, ponieważ dwadzieścia minut wcześniej zmienił go Przemysław Frankowski.
Cztery ostatnie mecze tego roku będą przełomowe dla Mateusza Machaja. Jeśli nie udowodni swojej przydatności, to na wiosnę znowu zostanie wytrącony z kadrowej karuzeli. Zresztą już we wrześniu Probierz mówił, że najchętniej wypożyczyłby go do innego ekstraklasowego klubu. Niedawno dodał jeszcze, że w zimie poszuka zawodnika na jego pozycję (od stycznia lechistą na pewno będzie Japończyk Tsubasa Nishi, który także może grać na dziesiątce). Machaj musi wziąć się do roboty, choćby już w czwartek, kiedy będzie miał okazję pokazać się przeciwko Jagiellonii Białystok, zwłaszcza że osiemnastki meczowej wypadł Matsui.
Mateusz Machaj w meczu z Ruchem Chorzów:
Czas gry: 73 minuty (zmienił go Przemysław Frankowski)
Strzały celne: 0
Strzały niecelne: 2 (2+0)
Podania celne: 19 (11+8)
Podania niecelne: 11 (6+5)
Dośrodkowania celne: 3 (2+1)
Dośrodkowania niecelne: 4 (2+2)
Przechwyty: 4 (1+3)
Straty: 5 (4+1)
Wygrane główki: 3 (2+1)
Przegrane główki: 1 (0+1)
Faulował: 1 (0+1)
Był faulowany: 1 (1+0)
LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net