menu

MAGiera – coach, mistrz zen, taktyk, cudotwórca, ale przede wszystkim… normalny człowiek

9 grudnia 2016, 14:39 | Tomasz Bilewicz

Choć wszyscy go znali, kiedy grał w Legii, to nikt nie powiedziałby o nim – gwiazda. Magiera nie był postacią spektakularną. Nie nosił kontrowersyjnej fryzury, nie pyskował sędziom, nie był liderem na boisku, ani wodzirejem w szatni. Nie był bramkostrzelnym napastnikiem, fenomenalnym dryblerem w środku pola, ani charakternym obrońcą. Nie zagrywał piętą, nie strzelał goli z rzutów wolnych, ani z przewrotki. Wdzięku w jego grze nie było żadnego. Po boisku poruszał się raczej mało wytwornie. Nie robił furory. Ani na boisku, ani poza nim. Był jednak niesamowicie pracowity i solidny. Solidny jak nikt inny. Jakie to piękne, że w czasach wielkich gwiazd, showmanów, przebojowych indywidualistów, skandalistów, ludzi o gigantycznym ego, tak spektakularny sukces jak zwycięstwo polskiej drużyny w Lidze Mistrzów osiąga człowiek tak skromny, tak spokojny, tak elegancki, tak altruistyczny. Po prostu - normalny.

Jacek Magiera
fot. Sylwester Wojtas
Jacek Magiera
fot. AP Photo lub Polska Press
Jacek Magiera
fot. AP Photo lub Polska Press
Jacek Magiera
fot. AP Photo lub Polska Press
Jacek Magiera
fot. AP Photo lub Polska Press
Jacek Magiera
fot. AP Photo lub Polska Press
Jacek Magiera
fot. AP Photo lub Polska Press
Jacek Magiera
fot. AP Photo lub Polska Press
Jacek Magiera
fot. AP Photo lub Polska Press
Jacek Magiera
fot. AP Photo lub Polska Press
Jacek Magiera
fot. AP Photo lub Polska Press
Jacek Magiera
fot. AP Photo lub Polska Press
Jacek Magiera
fot. AP Photo lub Polska Press
Jacek Magiera
fot. AP Photo lub Polska Press
Jacek Magiera
fot. AP Photo lub Polska Press
Jacek Magiera
fot. AP Photo lub Polska Press
Jacek Magiera
fot. AP Photo lub Polska Press
Jorge Jesus
fot. Czarek Sokolowski
Jorge Jesus
fot. Czarek Sokolowski
Jorge Jesus
fot. AP/PP/TB-GOL24
Jacek Magiera
fot. TB-GOL24
1 / 21

W bramce Szamotulski…

…w późniejszych czasach Boruc, w obronie Jóźwiak, w pomocy Vuković, no i w ataku Saganowski, a wcześniej Mięciel, był też Yahaya. Magiera grał z wieloma "gwiazdami" i „bad boyami” – w Legii nigdy nie brakowało piłkarzy kontrowersyjnych, głośnych, nieznośnych, niezdyscyplinowanych i porywczych. Czy postać Magiery była interesująca dla dziennikarzy? Nie. Bo to Mięciel „ładował” z przewrotki, „Szamo” pokazywał środkowy palec kibicom, Boruc strzelał karne, Sokołowski celował w „okienka”, Edson trafiał z wolnych w same widły, a Vuković? Wiadomo jaki był i jest. Magiera był dla mediów po prostu nudny. Prawie zawsze wymieniany gdzieś na końcu, taki „szaraczek”, piłkarz nie rzucający się w oczy, żaden gwiazdor, żaden macho, "aparycyjnie" i gabarytowo nie wzbudzający specjalnego respektu, słaby materiał na przestraszenie przeciwnika. Magiera był rzemieślnikiem pracującym głównie w środku boiska. W całej karierze strzelił dla Legii 19 goli w 232 meczach, z których pamięta się w sumie tylko jednego, po rękach Majdana przeciwko Wiśle Kraków (5:1).

I jeszcze taka bramka – po prostu gol-stadiony świata.

Tak było kiedyś. A jak jest teraz? Podobnie. Trzeba robić show, żeby wzbudzić zainteresowanie, znaleźć się na okładkach gazet, głównych newsach na portalach piłkarskich, w galeriach z memami. W trakcie meczów Legii w Lidze Mistrzów w internecie pojawiło się mnóstwo, najróżniejszych memów. Magierę widziałem tylko na kilku. Przy okazji meczu ze Sportingiem bardziej popularni wśród „memotwórców” byli prezydent Rzeczpospolitej (bezapelacyjny zwycięzca) i Stanisław Czerczesow, którego konferencje podczas pracy w Legii zawsze robiły ogromną furorę. A Magiera? No cóż, Magiera nie nadaje się nawet do memów…

Przerażający stoicyzm

Dawno temu, jako licealista, spotkałem pana Jacka w katowickim Spodku podczas towarzyskiego meczu siatkarek Polska – Włochy, które „spikerował” brat obecnego trenera Legii – Marek (nawet gdzieś mam jeszcze autograf „Magica”, który wtedy wziąłem). Grała drużyna narodowa, emocje do niemal ostatniego punktu, mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla Polski, a Magiera co? A Magiera nic. Wszystko na pełnym spokoju, jakieś klaśnięcie, tyle. To był 2003 rok. Jak widać, nic się nie zmieniło.

Inna historia. Sporo świeższa. Jeden z ostatnich treningów Zagłębia Sosnowiec z Magierą. Trener snuje się w swoim jakby przyczajonym stylu po murawie obserwując gierkę swoich piłkarzy na „pomniejszonym” boisku na płycie głównej Stadionu Ludowego. Robimy materiał wideo, jakieś przebitki. W pewnym momencie kolega wchodzi na boisko i kładzie na murawie za bramką Szumskiego statyw z aparatem, żeby złapać kilka ujęć z innej perspektywy. Z racji, że na potrzeby treningowe boisko zostało zmniejszone poprzez ustawienie dodatkowych bramek przy kole środkowym, to nasz statyw znajdował się gdzieś tak na wysokości 40. metra boiska meczowego. Może nie powinniśmy się tam pchać, ale jakoś tak wyszło. Po chwili do naszego operatora powolnym krokiem podszedł trener Magiera. Stanął blisko z założonymi za plecami rękami i zapytał spokojnie i uprzejmie: Czy słyszał pan, że murawa to świętość? Po chwili kolegi, ani tym bardziej statywu, na murawie już nie było. Nie było też żadnych negatywnych emocji. Prosto, czysto, elegancko.

Kwadrans później nagrywaliśmy rozmowę z trenerem oraz piłkarzami Zagłębia – Sebastianem Dudkiem i Łukaszem Matusiakiem. Obaj zawodnicy dostali takie samo pytanie: Jakim trenerem jest Jacek Magiera? (od 2:58, ciekawostka - od 3:40 można zobaczyć w tle rozmowę Magiery z napastnikiem Zagłębia Vamarą Sanogo). Odpowiedzi były identyczne i bardzo pochlebne. A wiadomo przecież, że Dudek nie boi się powiedzieć tego, co myśli.

„Dużo było krzykaczy na ławce, a nic z tego nie wynikało”


Materiały GOL24 z 19 września 2016 roku

Językiem memów można powiedzieć: nie jestem pewny, czy to Zenon z Kition, czy Magiera z Częstochowy. W czasach, w których stoicka postawa to drzazga rzeczywistości, coś całkowicie mikroskopijnego, praktycznie nie występującego na co dzień w świecie sportu, trener Legii okazuje się być czystym opanowaniem, równowagą emocjonalną par excellence, oazą spokoju, którego nic nie jest w stanie zmącić. To wręcz przeraża - jak długo można sprawiać wrażenie osoby tak odciętej od emocji? Od EMOCJI! - kwintesencji sportowej rywalizacji. To jest niedorzeczne, to się ze sobą kłóci. A Magiera wydaje się zachowywać przez cały czas dokładnie w taki sam sposób. To jest jakieś nieludzkie, aż przeraża. Przeraża, ale i imponuje.

Jest taka stosunkowo nowa metoda relaksacji – floating. Polega ona na zanurzeniu ciała w specjalnej kapsule z ciepłą wodą i odcięciu się od bodźców świata zewnętrznego. Magiera nie potrzebuje ani tej wody, ani kapsuły, bo to Magiera jest spokojem. I to spokojem zaraźliwym – przechodzącym na innych ludzi. Kompletnie nie widać w nim kibica, a przecież każdy, kto ogląda piłkę trochę nim jest. Nie widać w nim osoby, która poddaje się emocjom, kiedy dzieją się sytuacje bliskie jej sercu. Gestykulacja ograniczona do minimum, stały, umiarkowany poziom głosu, równe tempo mówienia, kamienna twarz – tak to wygląda na zewnątrz. A jak jest w środku? Dowiemy się tego kiedyś z biografii Magiery, o ile taka się ukaże. To będzie bestseller.

W internecie znalazłem jedno “szalone” wideo. Lód, dużo lodu… A Magiera praktycznie niewzruszony… Coś jest nie tak z tym człowiekiem.

Ludzka spontaniczność – to kręci media. „Vuković szaleje w szatni” - info we wszystkich portalach piłkarskich. Reakcja Magiery? Zdecydowanie przesadził. Tak nie można.

Ale mamy dwa zdjęcia radości Magiery po końcowym gwizdku ze Sportingiem w tej galerii.

One of a kind?

Podczas meczu ze Sportingiem Canal+ powinien ustawić dwie kamery przy ławkach rezerwowych – jedną skierować na Magierę, drugą na trenera Jorge’a Jesusa. Potem porównać oba obrazy – obrazy totalnego przeciwieństwa. Portugalczyk praktycznie cały czas jedną nogą był na boisku, machał rękami we wszystkie strony, krzyczał, irytował się, frustrował, wyrzucał z siebie olbrzymie salwy negatywnych emocji. Oczywiście, częściowo wynikało to z krwi, z narodowości – taka wybuchowość południowców. Przy egzystującym jakby w zwolnionym tempie, głównie siedzącym, fragmentami stojącym lub spacerującym na małej przestrzeni Magierze wyglądał jak szaleniec. Na Legii tego dnia pojawił się również inny bardzo emocjonalny człowiek – Michał Probierz. Dobra, po jednym trenerze z Ligi Mistrzów i Ekstraklasy możemy już odhaczyć - to całkowite przeciwieństwa Magiery. Ale próbujmy dalej – znajdźmy drugiego Magierę. Thomas Tuchel – nie, to nie jest typ Magiery. Zinedine Zidane – tak, już bliżej. Francuz jest zwykle spokojny i opanowany, choć Magierze pod tym względem nie dorównuje. Wróćmy do Ekstraklasy. Stokowiec, Nowak, Rumak, Michniewicz, Kaczmarek, Zieliński, Bartoszek, Fornalik – to nie to. Latal, Bjelica, Moskal? Cieplej, cieplej, drzemią w nich pokłady spokoju, ale to też nie poziom Magiery. Jaki jest typowy polski trener? Na pewno równie aktywny jak wyżej wymienieni – „trzeba szaleć i pokazać się prezesowi. Niech zobaczy, że się staram”. W wielu polskich klubach tak to funkcjonuje.

Patrzymy jeszcze za granicę, na tych największych. Anglia: Mourinho, Wenger, Conte, Guardiola, Ranieri, Klopp… To same bomby emocjonalne. Enrique, Sampaoli, Simeone – oj, nie. Ancelotti? Tak, on ma w sobie coś kojącego. Emery, Jardim – non. Allegri, Spaletti, Montella, Sarri, Simone Inzaghi – gorąca Italia, nie ma co porównywać. Jaki wniosek? Większość trenerów to typ Jorge’a Jesusa – cholerycy, cholerycy, prawie wszędzie cholerycy.

(Personal) coach

Magiera zapytany na pomeczowej konferencji jak to zrobił, że Legia tak szybko zaczęła grać na tak wysokim poziomie i wygrywać spotkanie za spotkaniem odpowiedział: to nie magia, to nie ja, to drużyna. No jasne, wiadomo, że drużyna. Ale to ta sama drużyna, którą miał Besnik Hasi. Magiera to uosobienie skromności, tak bardzo niemedialnej w dzisiejszych czasach.

Skromny trener Magiera jest wnikliwym obserwatorem, człowiekiem analizy, psychologiem, mędrcem, coachem personalnym, który rozwiązuje problemy sposobem, spokojem, nie siłowo, na chłodno, bez podpalania się. Do tego nie epatuje potrzebą uznania i uwielbienia. I w swoim podejściu jest zadziwiająco konsekwentny. Niesamowite w tym jest to, że nie używając presji, argumentów siły, bez żadnej przebojowości potrafi zyskać sobie szacunek i posłuch, potrafi okiełznać ego „gwiazdorów”, zjednoczyć ich we wspólnym dążeniu, przekonać do potrzeby okazywania respektu sobie nawzajem, jak i każdemu rywalowi. Czy to nowy model szkoleniowca piłkarskiego? Bo jak się okazuje, nie trzeba machać rękami i krzyczeć na piłkarzy, by ich zmotywować, by ich do siebie przekonać, by ich zainspirować, zachęcić do udzielenia zaufania. Nie trzeba robić przytyków dziennikarzom, lekceważyć sędziów i rywali. Nie trzeba być takim jak wszyscy, żeby być świetnym trenerem z dobrymi wynikami. „Ciesz się tym, co robisz, ale ciesz się rozważnie i nie zapominaj o pokorze i szacunku dla swojego otoczenia” – zdaje się mówić postawa Magiery. Idee i moralność w futbolu już umarły? Nie wszędzie. Na Łazienkowskiej odżyły i przeżywają czas świetności. Dzięki jedynemu w swoim rodzaju trenerowi od przygotowania mentalno-taktycznego.

Mimo że Magiera nie okazuje zbyt wielu emocji, nie uśmiecha się od ucha do ucha, nigdy nie śmieje do rozpuku będąc klasycznym przykładem introwertyka, to da się lubić. Po prostu sprawia wrażenie dobrego człowieka, osoby grającej fair, żyjącej w zgodzie ze sobą i z innymi. Szacunek i równe szanse dla wszystkich. Trudno o takich ludzi w dzisiejszych czasach, nie tylko w świecie sportu.

Dla drużyny, dla klubu, dla polskiej piłki


Na koniec warto przytoczyć dość specyficzne słowa stoika Magiery z konferencji po meczu ze Sportingiem i zastanowić się chwilę nad nimi. Trudno mi bowiem wyobrazić sobie innego trenera, który po ważnej wygranej swojej drużyny w europejskich pucharach, w momencie, kiedy to jest jego chwila chwały i jego sukces, aż tyle słów poświęciłby polskiej piłce. I to bez sprawiania wrażenia, że kieruje się zasadami kurtuazji dyplomatycznej i bez przesadnego „frazesowania”.

„To sukces całej naszej polskiej piłki, Ekstraklasy, że drużyna z naszej ligi wychodzi z tak trudnej grupy jak nasza, po konfrontacjach z Realem Madryt, Borussią Dortmund i Sportingiem Lizbona. Chciałbym, żeby polska piłka poszła do przodu, właśnie poprzez grę w Lidze Mistrzów i Lidze Europy, żebyśmy się rozwijali. Chciałbym, żeby Europa była nie tylko w Warszawie, ale też w Poznaniu, Gdańsku, Białymstoku, Wrocławiu, żebyśmy mieli w europejskich pucharach jak najwięcej zespołów, bo to nas rozwinie”. Kto mówi w taki sposób? Chyba tylko selekcjoner reprezentacji… Albo po prostu normalny człowiek.

Zapis konferencji: Magiera: To sukces nasz, ale i całej polskiej piłki;nf

WYNIKI LEGII ZA MAGIERY

  • Legia – Sporting Lizbona 1:0
  • Legia – Wisła Płock 2:2
  • Śląsk Wrocław – Legia 0:4
  • Borussia Dortmund – Legia 8:4
  • Jagiellonia – Legia 1:4
  • Legia – Cracovia 2:0
  • Legia – Real Madryt 3:3
  • Korona Kielce – Legia 2:4
  • Legia – Lech 2:1
  • Real Madryt – Legia 5:1
  • Pogoń Szczecin – Legia 3:2
  • Legia – Lechia 3:0
  • Sporting – Legia 2:0

BILANS

  • 13 meczów: 7 zwycięstw – 2 remisy – 4 porażki
  • Bramki: 32 – 27 (+5)
  • Średnia bramek strzelonych: 2,46
  • Średnia bramek straconych: 2,07

POLSCY TRENERZY – THE BEST OF

WIĘCEJ O MECZU LEGIA - SPORTING

LIGA MISTRZÓW w GOL24


Więcej o LIDZE MISTRZÓW - newsy, wyniki, terminarze, tabele
Legia wzięła przykład! Te polskie zespoły wygrały ważne mecze

Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!


Polecamy