Łukasz Mierzejewski (Górnik Łęczna): Wciąż walczę o powrót na boisko
- Koncentruje się nad tym, by się wyleczyć. Jeśli nie dam rady, to będę wtedy myślał co dalej - mówi obrońca Górnika Łęczna, Łukasz Mierzejewski. 34-letni zawodnik jest w obecnych rozgrywkach nękany przez kontuzje.
fot. fot. Szymon Starnawski / Polska Press
Jak obecnie wygląda pańska sytuacja zdrowotna?
Walczę cały czas z kontuzją, także robimy wszystko razem z fizjoterapeutą, by doprowadzić moją lewą nogę do stuprocentowej sprawności. Na razie jednak przegrywamy z tą nogą i trzeba jeszcze poczekać.
Jakiego rodzaju to uraz i jak do niego doszło?
Teraz się okazało, że mam problem z achillesem. Nieprzyjemna kontuzja. Dokładnie nie wiemy jak do niej doszło. Chyba się po prostu wszystko nawarstwiło. Nie kojarzę, żeby to przytrafiło mi się podczas meczu czy treningu.
Kontuzja nadal uniemożliwia treningi?
Zgadza się, nie trenuję. Za każdym razem, gdy wejdę w rytm treningowy, to pojawia się jakiś stan zapalny, który sprawia mi ból. Próbowałem trenować, ale póki co, jest to niemożliwe.
Jakie są rokowania lekarzy i fizjoterapeutów odnośnie pańskiego powrotu na boisko?
Nie wiem, co powiedzieć. Tyle razy już mówiłem, że będzie dobrze, ale w tym momencie stoimy w miejscu. Jak nie wyleczę, to dam już sobie spokój, ale póki mogę, to jeszcze walczę o powrót na boisko.
Jest jakiś plan B? Niedawno skończył Pan kurs trenerski…
Tak, skończyłem kurs w Białej Podlaskiej. Na razie jednak koncentruje się tylko nad tym, by się wyleczyć. To mój obecny cel. Jeśli nie dam rady, to będę wtedy myślał co dalej. Jak już zostanę pod ścianą (śmiech). Ręce mam zdrowe, więc mogę jeszcze coś robić. Chciałbym spróbować swoich sił w trenerce. Piłka nożna to dziedzina, na której się znam. Całe życie to robię i warto przy tym pozostać.
Interesuje Pana praca z młodzieżą czy z seniorami?
Myślę, że na początek z młodzieżą. Systematycznie, krok po kroku. Zobaczymy jak to będzie. Podchodzę do tego spokojnie, bez żadnej "napinki".
Jako człowiek aspirujący do bycia trenerem podpatruje Pan warsztat trenera Smudy?
Tak, oczywiście. Obserwuje każdego trenera, z którym współpracuję. Dostrzegam dobre i złe nawyki i próbuje z nich jak najwięcej wyciągać. Trener Smuda jest dobrym i doświadczonym szkoleniowcem, który już zrobił dla klubu z Łęcznej bardzo dużo.
Fakt, że nie może Pan pomóc kolegom na boisku musi boleć, zwłaszcza, że klub walczy o utrzymanie w Lotto Ekstraklasie.
Oczywiście, ale myślę, że koledzy dadzą sobie radę. Najbardziej boli mnie to, że nie mogę trenować i grać. W zespole natomiast nie ma ludzi niezastąpionych.
W trakcie zimowego okresu przygotowawczego do drużyny dołączył Gabriel Matei, który gra na pańskiej pozycji, czyli prawej obronie. Jak Pan ocenia jego wejście do Górnika?
Dobrze. Gabriel podoba mi się jako zawodnik. Jest nieustępliwy i zadziorny. Właśnie takich piłkarzy lubię. Uważam, że jest on wzmocnieniem naszej drużyny.
Jak Pan ocenia terminarz rundy finałowej i szanse zespołu na utrzymanie?
Szanse oceniam wysoko. Myślę, że zespół jest dobrze przygotowany i to na pewno będzie atut Górnika Łęczna. Na pewno sezon jest długi i to ważny aspekt, który będzie widać do końca rozgrywek.
To właśnie przygotowanie fizyczne jest najważniejsze w trakcie rundy finałowej?
Nie wiem, czy najważniejsze, ale niewątpliwie jest bardzo ważne i odgrywa dużą rolę w każdym meczu. Po ostatnich meczach, w których drużyna wygrywa i punktuje, zrobił się dobry kolektyw. Wyniki scalają zespół i to też będzie pomocne.
Już trzeci raz z rzędu rywalizujecie w tzw. „grupie spadkowej”. Fakt, że przerabialiście już taką sytuację dodaje zespołowi spokoju?
Na pewno w kadrze Górnika jest też dużo nowych zawodników i możliwe, że oni przeżywają to pierwszy raz. Nie życzę im tego, żeby musieli przeżywać to częściej. Ja mam za sobą już dwie takie sytuacje i granie „o życie” do ostatniej kolejki nie jest dobrym doświadczeniem. W szatni są jednak zawodnicy, którzy występowali w poprzednich sezonach i miejmy nadzieję, że ich doświadczenie zaprocentuje. Wszyscy muszą wytrzymywać ciśnienie.