Łukasz Garguła pod lupą: efektywność ponad wszystko
W dzisiejszym meczu 7. kolejki T-Mobile Ekstraklasy, Wisła Kraków bez większych problemów pokonała Piasta Gliwice 3:0. Sporą cegiełkę do końcowego sukcesu dołożył Łukasz Garguła, którego grę poddaliśmy analizie.
Wisła wypunktowała Piasta i usiadła na fotelu lidera. Dwa gole Brożka, udany debiut Guerriera
Mecz nie rozpoczął się najlepiej dla krakowskiej Wisły. Po pierwszych kilku minutach można było wyczuć demony niedawnej konfrontacji z Pogonią Szczecin. Piast grał bardzo agresywnie, nie pozwalał Wiśle na rozwinięcie skrzydeł. W tej sytuacji dobrze radził sobie Łukasz Garguła, nie próbował zamieniać wody w wino, grał spokojnie. Wymieniając sporą liczbę celnych, jednak krótkich podań sprawiał, że zawodnicy Wisły nabierali pewności w swoich poczynaniach. Było to coś, czego Wisła potrzebowała, by złapać odpowiedni rytm gry.
Jak na ofensywnego pomocnika, możemy przyczepić się do niewielu bardziej pomysłowych podań. Garguła grał piłki przemyślane, i co ważne dokładne, aczkolwiek czasem aż za bardzo asekuranckie. Warto zaznaczyć, że jego pierwsze niecelne podanie miało miejsce dopiero w 53. minucie spotkania. To można mu zapisać zdecydowanie na plus. Mając na uwadze to, że często operował futbolówką.
Pomocnik ze wszystkich sił angażował się w grę, gdy widział, że obrońcom ciężko wprowadzić piłkę w środkową strefę cofał się i pomagał rozgrywać, wówczas jego miejsce zajmował Michał Chrapek, z którym również wymienił kilka podań. W meczu z Piastem po raz kolejny dał o sobie znać trójkąt Garguła-Chrapek-Brożek. Tych trzech zawodników rozumie się niemal bez słów i to doskonale widać na boisku. "Guła" nieco bardziej efektywny, Chrapek zaś często łączący efektywność z efektownością zagrań. Wszystko to stara się wykańczać Paweł Brożek.
Garguła wymienił w tym meczu sporą liczbę podań, zsumowane 57 zagrań mówi samo za siebie. Zabrakło jedynie większej liczby przerzutów, próby czegoś niekonwencjonalnego. Były reprezentant Polski zaliczył również asystę, gdy ładnym podaniem w tempo obsłużył Wilde-Donalda Guerriera. Po stronie zdobyczy mogła pojawić się również bramka, jego uderzenie zewnętrzną częścią stopy efektownie obronił Dariusz Trela.
Był to niewątpliwie dobry mecz 16-krotnego reprezentanta Polski. Wiele zagrań okazało się skutecznych, dobrze rozumiał się z partnerami, dyktował tempo gry, potrafił obsłużyć podaniami zawodników w ofensywie. Oczywiście, mając na uwadze fakt, że nie można kogoś zagłaskać, do tej sporej beczki miodu, należy dołożyć taką małą łyżeczkę dziegciu, jaką była dziecinna strata piłki na 40. metrze przed bramką Miśkiewicza. Co prawda miał już w nogach 86 minut gry, a wynik był od dawna ustalony... Tych błędów trzeba jednak unikać, bo w innych okolicznościach mogą źle wpłynąć na końcowy rezultat.
Ostatnie sezony raczej przyzwyczaiły nas do oglądania nieporadnego zawodnika, grającego nieco na wyrost z bardzo ciężkim numerem, jakim niewątpliwie jest "dziesiątka". Ten obrazek jak na razie odszedł do lamusa. Łukasz Garguła stał się zawodnikiem odgrywającym kluczową rolę w ofensywie Wisły. I wydaje się, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.