menu

Lotto Ekstraklasa. Lech wrócił na zwycięską drogę, choć zaprezentował się kiepsko

26 listopada 2017, 17:26 | DW, Kaja Krasnodębska

Lotto Ekstraklasa. Piłkarze Lecha przerwali serię pięciu meczów bez zwycięstwa pokonując na włanym stadionie Wisłę Płock. "Kolejorz" zdobył co prawda dwa gole, ale jeden z nich padł po fatalnym błędzie gości. Tuż przed przerwą Alan Uryga stracił piłkę na rzecz Gytkjaera, który pokonał Seweryna Kiełpina. Poznaniacy zaprezentowali się w drugiej połowie poniżej oczekiwań, ale zdołali utrzymać jednobramkowe prowadzenie.


fot. Lukasz Gdak

fot. Lukasz Gdak

fot. Lukasz Gdak

fot. Lukasz Gdak

fot. Lukasz Gdak

fot. Lukasz Gdak

fot. Lukasz Gdak

fot. Lukasz Gdak

fot. Lukasz Gdak
1 / 9

15:30 – do telewizyjnego „prime time” daleko. Idealna pora na starcie zespołu, który nie wygrał od początku października z drużyną, która w ciągu sześciu spotkań zdobyła zaledwie cztery punkty. Z tym, że w tym wypadku nie mieliśmy wcale do czynienia z bojem dwóch ligowych średniaków, a przed własną publicznością do walki stawał poznański Lech. Kolejorz do meczu z płocką Wisłą podszedł wyjątkowo zmotywowany. Jego kibice na komplet oczek oczekują już przeszło miesiąc, a bezpośredni rywale uciekają. Tak jak jeszcze kilka tygodni temu poznaniacy plasowali się w samym czubie tabeli, tak po 16. kolejkach ich strata do czołówki była już całkiem spora. Ewentualnym zwycięstwem z Nafciarzami chcieli ją zniwelować i w tym celu Nenad Bjelica wytoczył od pierwszej minuty swoje najcięższe działa. Względem nieco rozczarowującego spotkania z Sandecją Nowy Sącz dokonał dwóch zmian. Od pierwszej minuty na murawie pojawili się między innymi Lasse Nielsen oraz Mihai Radut.
[przycisk_galeria]
Po drugiej stronie barykady znacznie więcej roszad. Swój oficjalny debiut w nowych barwach zaliczył Alan Uryga, a po raz pierwszy w wyjściowej jedenastce pojawił się również Semir Stilić. Na stoperze mecz rozpoczął Adam Dźwigała, natomiast na szpicy znalazł się Jose Kante. Tak ustawiona Wisła odważnie wyszła na poznaniaków. Pierwsze minuty należały do niej i jej szybszych ofensywnych akcji, lecz z czasem zaczęli rozkręcać się poznaniacy. A gdy już swobodnie poczuli się na boisku, ich prowadzenie tylko rosło. Do przerwy utrzymywali się przy piłce dwa razy dłużej, zdołali też sobie stworzyć lepsze bramkowe sytuacje. I mimo, że tej stuprocentowej nie mieli, to jeszcze przed kwadransem zdołali wyjść na prowadzenie. Niepozorne uderzenie Macieja Makuszewskiego i piłka przemknęła po rękawicach Seweryna Kiełpina prosto do siatki. Płocki golkiper po raz kolejny się nie popisał. Swoje wcześniejsze interwencje przekreślił kosztownym błędem. A gdyby nie łut szczęścia to chwilę później ponownie byłby zmuszony do wyciągnięcia piłki z siatki. Po wybornej akcji całego zespołu Darko Jevtić pomylił się jednak nieznacznie przenosząc futbolówkę nad poprzeczką, a chwilę później uderzenie Cristiana Gytkjaera praktycznie z linii bramkowej wybił Cezary Stefańczyk.

Przewaga w posiadaniu piłki ze strony piłkarzy Kolejorza nie oznaczała, że swoich sytuacji nie mieli także Nafciarze. Wręcz przeciwnie – Semir Stilić brylował tego dnia w ofensywie, a po kolejnych próbach gol jego autorstwa praktycznie widział w powietrzu. I w końcu nadszedł – w 36. minucie Bośniak wykorzystał szybki kontratak Jose Kante, by pokonać Matusa Putnockiego. Radość Nafciarzy nie trwała jednak długo. Chwilę później Seweryna Kiełpina dwukrotnie zaskoczył Cristian Gytkjaer. I tak jak pierwszy gol nie został uznany ze względu na pozycję spaloną Duńczyka, tak przed samym zejściem do szatni napastnik Lecha dał swemu zespołowi prowadzenie.

Na drugą część gry wybiegły dokładnie te same jedenastki, jednak zmienił się nieco obraz tego spotkania. Spadło tempo rozgrywania akcji, a Lech utracił boiskową przewagę. Mecz się wyrównał, więcej zaczęło dziać się w środku pola. Zaczęły się drobne pomyłki oraz niewymuszone faule. Widząc to, Nenad Bjelica zdecydował się rzucić swoim podopiecznym na pomoc Nicki Bille Nielsena. Duńczyk nie zdążył jednak pociągnąć swoich partnerów do ataku, gdyż zaledwie kilka minut później z powodu urazu zmuszony był opuścić boisko. W jego miejsce pojawić się Deniss Rakels, lecz i on nie zdołał już wpłynąć na losy tego spotkania. Po przerwie goli w Poznaniu już nie było.

Poznaniacy mogą być z siebie zadowoleni. Przez pełne 90 minut byli po prostu lepsi od swoich przeciwników. Dłużej utrzymywali się przy piłce, wykreowali sobie więcej sytuacji i co najważniejsze odnieśli pierwszą wygraną od 1 października. A co można po tym spotkaniu powiedzieć o Nafciarzach? Z rzadka pojawiali się pod bramką Matusa Putnockiego i poza solidną formą Semira Stilicia oraz Damiana Szymańskiego ciężko o pozytywy. Narzekać można zwłaszcza na postawę gości w obronie. Seweryn Kiełpin po raz kolejny popełniał proste błędy, ale również Alan Uryga czy Cezary Stefańczyk również nie stanowili pewnych punktów zespołów. Jeżeli chcą zacząć zwyciężać, muszą pokazywać znacznie więcej. Szczególnie że przed nimi trudne starcia z Arką Gdynia i Wisłą Kraków.

Piłkarz meczu: Christian Gytkajer
Atrakcyjność meczu: 4,5/10

EKSTRAKLASA w GOL24


Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy

Królowie strzelców Ekstraklasy. Jak potoczyły się ich losy?


Polecamy