menu

Stabilizacja, czyli kolejne zwolnienie. Legia już bez Klafuricia

2 sierpnia 2018, 17:59 | Kaja Krasnodębska

Po odpadnięciu Legii z eliminacji Ligi Mistrzów, wbrew swoim zapowiedziom Dariusz Mioduski zwolnił Deana Klafuricia. Następca nie jest jeszcze znany, zespół tymczasowy poprowadzi Aleksandar Vuković.

Dean Klafurić jako pierwszy trener Legii nie przegrał ani razu na wyjeździe. Po prawie roku  pracy żegna się jednak z Warszawą.
Dean Klafurić jako pierwszy trener Legii nie przegrał ani razu na wyjeździe. Po prawie roku pracy żegna się jednak z Warszawą.
fot. Bartek Syta

Nie jestem w stanie myśleć o zmianie trenera. Potrzebujemy stabilizacji - przekonywał tuż po starciu ze Spartakiem Trnawa właściciel i prezes Legii Warszawa Dariusz Mioduski. Jednak kilkanaście godzin później pożegnał się z Deanem Klafuriciem. Mimo, że stołeczny klub wygrał 1:0 z mistrzem Słowacji, to odpadł z eliminacji Ligi Mistrzów, bo tydzień wcześniej przegrał u siebie 0:2. Do czasu znalezienia odpowiedniego szkoleniowca, drużynę będzie prowadził dotychczasowy asystent Aleksandar Vuković. Klub dał sobie dwa tygodnie na znalezienie następcy Klafuricia.

- Chcę podziękować kibicom, którzy zawsze byli naszym dwunastym zawodnikiem. Razem mogliśmy się cieszyć z mistrzostwa i Pucharu Polski, podwójnej korony. Zawsze wspierali nas od pierwszej do ostatniej minuty przy Łazienkowskiej, jak i na obiektach rywali - poinformował za pośrednictwem serwisu Legia.net Chorwat, który w Warszawie pojawił się we wrześniu ubiegłego roku jako asystent Romeo Jozaka. Gdy ten został zwolniony, przejął jego obowiązki i zdobył dublet.

W nagrodę za osiągnięcia otrzymał nową roczną umowę. Z dwunastu miesięcy, wypełnił zaledwie jeden. Swoją przygodę będzie wspominał jednak korzystnie. W końcu żegna się z nią będąc niepokonanym na wyjeździe. - To chwile, które napawają mnie dumą. I będzie tak zawsze, a zwłaszcza wtedy, gdy będę odwiedzał Warszawę - przyznał.

Praca w roli pierwszego szkoleniowca Legii była najpoważniejszą w jego dotychczasowej karierze. Wcześniej podobną funkcję pełnił jedynie w drugoligowej wówczas chorwackiej HNK Gorica. Właśnie brak doświadczenia zarzucano mu najbardziej.

Obecnie kibice chcą kogoś ze znacznie większym dorobkiem. Sporo mówiło się o Adamie Nawałce, który na stadionie mistrza Polski miał pojawić się tuż po oficjalnej rezygnacji z funkcji selekcjonera reprezentacji Polski. Mioduskiemu podobno zależało na sprowadzeniu go do siebie, jednak teraz wydaje się, że ten plan się nie powiedzie. Wraz z byłym trenerem m.in. Wisły Kraków i Górnika Zabrze warszawianie musieliby zatrudnić cały jego sztab. A to już kreuje dodatkowe koszty. Pytanie też, czy szkoleniowcowi, który kadrę opuszczał mimo wszystko jako zwycięzca eliminacji mistrzostw świata oraz ćwierćfinalista Euro 2016, opłacałoby się objąć nękany problemami zespół.

Bo Legia to ekipa, w której trudno o optymizm. Od lat mistrz Polski nie żegnał się z eliminacjami Ligi Mistrzów tak szybko, odpadając z tak nisko ocenianym rywalem. Spartak Trnawa do czołówki europejskich nie należy, co pokazało także wtorkowe, rewanżowe starcie. Kończąc mecz w dziewiątkę (czerwone kartki obejrzeli Marko Vesović oraz Domagoj Antolić), Słowacy przegrali z Wojskowymi 0:1 i do końca musieli drżeć o awans. Gola na wagę wygranej strzelił Inaki Astiz, ale z dobrej strony zaprezentował się też inny Hiszpan, Carlos Lopez.

Brak w wyjściowej jedenastce tego ostatniego wywołał sporą krytykę wśród kibiców. Biorąc pod uwagę, jak wiele napastnik dał wchodząc na boisko, Vuković nie może sobie pozwolić na posadzenie go na ławce w sobotnim meczu z Lechią Gdańsk. O godz. 20.30 w ramach trzeciej kolejki Lotto Ekstraklasy mająca trzy punkty Legia podejmie bogatszych o jeden punkt podopiecznych Piotra Stokowca. Wśród nich są także byli legioniści: Dusan Kuciak, Ariel Borysiuk, Daniel Łukasik czy Jakub Arak. Na boisku o sentymentach nie będzie mowy. Gdańszczanie chcą w tym sezonie wreszcie zagrać na miarę swoich możliwości oraz odgryźć się za dwie porażki, które ponieśli w starciach z Legią rok temu.

Mistrz Polski po porażce na inaugurację ekstraklasy, w Kielcach wygrała 2:1. - Przede wszystkim pokazaliśmy charakter, bo nasza gra nie wyglądała jakoś super - komentował po tamtym spotkaniu Mateusz Żyro. Teraz również siła mentalna będzie bardzo ważna. Słowację opuszczali przegrani i de facto bez trenera. W ciągu tych kilku dni muszą się podnieść, bo każdy inny wynik, niż wygrana z zespołem z Trójmiasta, będzie kolejną klęską. A przed nimi jeszcze walka o grę w Lidze Europy. Wraz z odpadnięciem z eliminacji Ligi Mistrzów znaleźli się w III rundzie kwalifikacji do Ligi Europy.

W czwartek zmierzą się ze zwycięzcą dwumeczu KF Drita Gnjilane (Kosowo) - FC Dudelange (Luksemburg). W pierwszym spotkaniu Dudelange wygrało 2:1. I tak jak blamażem było pożegnanie się z rozgrywkami po starciach ze Słowakami, tak większym wstydem będzie ewentualnie odpadnięcie z którąś z tych ekip. Patrząc na aktualną formę Legii, nie jest to niemożliwe.

Jedynie sprzed telewizora kolejne poczynania warszawian śledzić będzie Brian Iloski. Sprowadzony zimą Amerykanin po letnim okresie przygotowawczym dostał wolną rękę w poszukiwaniu klubu i w ramach rocznego wypożyczenia przeszedł do słowackiego Zemplina Michalovce. Zespołu, w którym występuje m.in. wypożyczony z Legii Sadam Sulley.


Polecamy