Dariusz Mioduski: Wiem, że pozostawienie Deana Klafuricia było błędem
Dwa tygodnie dawał sobie Dariusz Mioduski na znalezienie nowego trenera po tym jak zwolnił Deana Klafuricia. I choć w związku z jego ostatnimi poczynaniami niewielu mu wierzyło, właściciel Legii słowa dotrzymał. Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej zaprezentował Ricardo Sa Pinto, z którym podpisał trzyletni kontrakt. Nie bał się także przyznać do swoich porażek.
- Muszę zacząć od zdementowania plotki - kryterium wyboru nowego trenera nie była fryzura. Mówiąc poważnie… Nikomu nie muszę mówić, że znajdujemy się w trudnej sytuacji. Nie uwierzyłbym w to, gdyby ktoś powiedziałby mi coś takiego kilka tygodni temu. Odpadliśmy z zespołem, z którym nie powinniśmy odpaść, a krytyka, która na nas spadła, była zasłużona. - rozpoczął poniedziałkową konferencję prasową właściciel Legii Dariusz Mioduski. Tak jak zapewniał po zwolnieniu Deana Klafuricia, nie minęły dwa tygodnie, a przy Łazienkowskiej zawitał nowy szkoleniowiec. Chorwata zastąpi Ricardo Sa Pinto.
- Po meczu ze Spartakiem po prostu musieliśmy dokonać zmiany trenera. Dziękuję Aleksandarowi Vukoviciowi za te ostatnie dni. Wspomógł nas w tym trudnym czasie i pokazał, że ma cechy, które pozwolą mu być bardzo dobrym trenerem. Podziękowania należą się także samemu Deanowi Klafuriciowi, który swoje osiągnął, lecz nie powinien kontynuować pracy w tym sezonie - przyznał prezes, który na początku lipca podjął odważną decyzję, że były asystent Romeo Jozaka pozostanie na stanowisku pierwszego trenera.
Początkowo Klafurić miał być tylko tymczasowym szkoleniowcem, długo czekano na prezentację jego następcy. Nie nastąpiła ona na starcie sezonu 2018/2019, a dopiero po nieudanym jego początku. - Próbowaliśmy zrobić wiele, by ktoś inny poprowadził Legię. Byliśmy praktycznie dogadani z pewnymi trenerami zarówno z kraju jak i zagranicy - tłumaczył tę sytuację Mioduski.
- Powodem nie były jednak pieniądze, a kwestie, z którymi nie byliśmy w stanie nic zrobić. Zbliżało się jednak zgrupowanie i trzeba było podjąć decyzję. Słuchałem wtedy wielu osób, również z zewnątrz i na moja decyzję wpływało wiele rzeczy. Pamiętajmy, że „Klaf” miał duże poparcie. To był mój ewidentny błąd, a zatrudnienie Ricardo Sa Pinto będzie jego naprawieniem - przyznał prezes Wojskowych.
W poniedziałek podpisał z Portugalczykiem trzyletni kontrakt. - Mam nadzieję, że w pełni zostanie wypełniony. Wierzę, że wybrałem właściwego człowieka. Zgadzając się objąć zespół już teraz, a nie po meczu w Luksemburgu udowodnił swój charakter. Tego potrzebujemy tłumaczył podpisaną na długi, jak na polskie realia, umowę Mioduski. - To też kwestia oceny ryzyka. Tak jak w poprzednich dwóch sytuacjach było ono wysokie, tak teraz jest szansa, że Sa Pinto to człowiek, którego Legia potrzebuje. Ma charakter i merytoryczne przygotowanie. Patrząc na to jacy trenerzy odnosili w Warszawie sukces, właśnie te cechy wydają się kluczowe.
[przycisk_galeria]
Ricardo Sa Pinto przed Legią Warszawa rolę pierwszego trenera pełnił również w Sportingu Lizbona, Belenesens, Crvenie zvezda, OFI Kreta, Atromitos Ateny, arabskim Al-Fateh oraz Standardzie Liege - Trener trafia do Warszawy z bagażem doświadczenia. Tam gdzie pracował, radził sobie dobrze. Sprawdziliśmy to, bo mamy tam bardzo dobre kontakty.Przez ostatni rok pokazał, że w silnej lidze belgijskiej potrafi wygrywać z największymi - zapewniał Dariusz Mioduski.
Portugalczyk będzie czwartym szkoleniowcem, który w ciągu roku poprowadzi zespół Wojskowych. - Plan Legii nie zmienia się od czasu, kiedy jestem prezesem. Zmieniają się tylko trenerzy - stwierdził Mioduski.
[wideo_iframe]//get.x-link.pl/173883ae-b6a2-c02e-8e70-d220d5ead325,b3f00b7c-bacc-b39c-98b7-17caedccdaeb,embed.html[/wideo_iframe]