menu

Zadymy na Legii: A co na to ultrasi?

7 marca 2014, 13:16 | Marek Koktysz

Temat zadym, które miały miejsce na Łazienkowskiej, jest szeroko omawiany wszędzie, nawet w mediach niesportowych. Komentujemy decyzję Komisji Ligi, mamy często odmienne poglądy. Na temat nałożonych kar wypowiadają się też piłkarze, trenerzy, działacze... Głos zabierają także sami kibice, o których się tu przecież rozchodzi.

W jednym z komentarzy pisałem, że kary nałożone przez Komisję Ligi dotykają bardziej piłkarzy i klub jako taki, niźli głównych "aktorów" i winowajców zajść. Ci bowiem za nic sobie mają to, co spotkało ich zespół. Dało się to zauważyć po reakcjach na kibicowskich forach internetowych. Przekaz był najczęściej ten sam, czyli "mamy w poważaniu te kary i to, co spotkało nasz klub", ale najczęściej zapisany w formie nienadającej się do przytoczenia. Dzisiaj trafiliśmy jednak na ciekawy tekst, który świetnie obrazuje to, co w głowach kibiców siedzi, a jednocześnie umacnia moje stanowisko, zawarte w komentarzu sprzed paru dni.

Droga legionisty, to strona prowadzona przez osoby związane ze światkiem kibicowskim Legii Warszawa. Teksty, które możemy tam znaleźć, dotyczą najczęściej sekcji ultras warszawskiego zespołu. Nie pominęli oni ostatnich wydarzeń, na temat których wyrazili swoją opinię. Myśli, które krążą w głowach większości, jeśli nie wszystkich ultrasów chodzących na Pepsi Arenę, w słowa ubrał fan, który w niedzielę był na stadionie. Z tekstu można wyczytać, że zajścia obserwował z boku, nie biorąc udziału w bójce.

Kibic skupia się przede wszystkim na tym, że pogonienie kibiców Jagiellonii Białystok z sektora gości przeszło do historii sceny ultras. Obejście ochrony, monitoringu i zabezpieczeń nowoczesnego stadionu jest według niego powodem do dumny. Nie będę się rozpisywał o całości tego tekstu. Nie zamierzam także wartościować tej opinii, bo każdy ma prawo do swojej. Świat kibicowski jest specyficznym środowiskiem, które ma swoje, unikalne zdanie na każdy temat. Próba wciskania na siłę swojej racji jest bez sensu. Chcę tylko pokazać, nie zmieniając ani słowa, stanowisko i opinię ultrasów na temat tego, co się zdarzyło.

Do rzeczy. Treściwie i na temat, kawałek tekstu, który opisuje nastawienie tych najbardziej radykalnych kibiców: "A że przyjdzie za to słono zapłacić, że nie obejrzymy jednego czy kilku spotkań, że klub poniesie spore konsekwencje finansowe? Dla mnie te kary są niczym w porównaniu do konsekwencji, jakie zostaną wyciągnięte względem niektórych chuliganów Legii zwiedzających w niedzielę sektor gości. To o nich powinniśmy się martwić, nie o siebie czy klub w sensie sportowym. Bo to oni tak naprawdę poniosą pełne konsekwencje swojej pasji, swojego fanatyzmu. A mam wrażenie, że w całej tej dyskusji zapominamy o tym fakcie."

Bardzo prosty przekaz tego, co tak naprawdę obchodzi ludzi, biorących udział w niedzielnych zajściach, bądź je popierających. Nie klub. Nie Legia. Nie tabela. Oni martwią się przede wszystkim o chuliganów, którzy mają pełne poparcie. "- A czy za kilka lat ktoś będzie pamiętał o tym, że nie obejrzał meczu z Wisłą, czy wcześniej z Apollonem?" - pyta retorycznie autor tekstu.

Aspekt sportowy schodzi na dalszy plan. Niby jedna piłka nożna, a tak wiele jej odmian w umysłach każdego człowieka.


Polecamy