Casus Legii i Jagiellonii, czyli jak Komisja Ligi stworzyła precedens [KOMENTARZ]
Po raz kolejny już organy, które zajmują się w naszym kraju futbolem pokazały, że nie mają skutecznych narzędzi do karania chuliganów. Skoro nie mogą zaszkodzić bandytom, a kogoś ukarać trzeba, to kierują swoje wyroki na "chuligańskie kluby". Błędne koło.
Wczoraj był sądny dzień dla Legii Warszawa. Komisja Ligi zdecydowała o karach dla stołecznego klubu. Ukarana została także Jagiellonia, ale wyrok dla niej był akurat dość łagodny. Czy współmierny do winy? Pozostawiamy to ocenie czytelników.
Prawda jest jednak taka, że kary, które dotykają oba zespoły najbardziej uderzają w piłkarzy i władze klubu. Kibice i chuligani wyszli z tego obronną ręką. Ci pierwsi w większości są niewinni, bo burdy wywołała garstka ludzi, podczas gdy na trybunach zasiadały tysiące, spokojnych widzów. I oni jednak lubią "igrzyska", bo cała awantura wywoływała ogólnostadionowe poruszenie i okrzyki zagrzewające "do boju". Chuligani zostali praktycznie bezkarni. Nie ominą ich zakazy stadionowe nałożone przez Legię, lecz i tak wątpliwe jest wyłapanie ich wszystkich. A ilu im podobnych na mecz z Jagiellonią nie przyszło? Kary skierowane w środowisko, z którego bandyci wyszli i w samych awanturników są dosyć lekkie, bo jeden zamknięty mecz, to przecież nic (choć jest jeszcze decyzja wojewody), da się przeżyć. Obejrzą w telewizji, a zadymiarze oleją, bo i tak nie interesuje ich los klubu. Najwyżej zrobią zadymę u sąsiada obok. Komisja Ligi nie uderzyła w nich w ogóle.
Dostało się samemu klubowi. Bezsprzeczna jest wina organizatora, który za późno zareagował na wydarzenia stadionowe i wezwał policję, jak już było po fakcie. Legia ponosi także winę za swoje służby ochronne, które, delikatnie mówiąc, nie wywiązały się ze swoich obowiązków. Za to dostali 100 tysięcy złotych kary, a dojdą do tego jeszcze straty za mecz przy pustych trybunach. Najbardziej dostało się jednak piłkarzom, czyli osobom, które w tym wszystkim nie mają nawet cienia winy. Legia starała się, żeby kary czysto sportowe były niewielkie albo żadne, kosztem wyższych pozasportowych. Obie drużyny chciały mecz dokończyć, warunki do tego były, bo sytuacja na stadionie była opanowana. Graczy po prostu ograbiono z punktów przy zielonym stoliku. Wiadomo, że punkty w sezonie traci się często niesłusznie - przez błędy sędziowskie chociażby. Te jednak są jakąś formą przypadkową, często tylko dodatkiem, bo mecz i tak w całości grali piłkarze, którzy mogli zrobić wszystko, by takie błędy ich nie pogrążyły. Tutaj mogli się jedynie przyglądać, jak decydują panowie w garniturach. Mowa nie tylko o piłkarzach Legii. Wiadomą sprawą jest, że gracze Jagiellonii nie będą z tego powodu chodzić smutni. Co jednak z innymi zespołami, które walczą o pierwszą ósemkę? Ci przyglądali się sprawie z zainteresowaniem. Mało kto postawiłby na to, że Jaga przy Ł3 wygra albo nawet zremisuje (abstrachując od mizernej pierwszej połowy przegranego meczu). Teraz drużyny z miejsc od 9 do ostatniego mogą czuć się nie jako pokrzywdzone, że walkę o grupę mistrzowską wypaczono, a ich przeciwnik dostał darmowe punkty.
Wydaje się, że Komisja Ligi stworzyła dosyć niebezpieczny precedens, na który w przyszłości będą powoływać się inni. Takiej sytuacji Ekstraklasa dawno nie miała, więc i decyzja była pewnym novum, a przy kolejnych, podobnych sprawach stanie się odnośnikiem. Może wyjść na to, że kiedy drużynie gości nie będzie się coś układało albo z dużym prawdopodobieństwem mecz mogą przegrać, to wystarczy zrobić burdy na stadionie gospodarza. To oczywiście dosyć skrajny przypadek i myślę (mam nadzieję), że do takich sytuacji jednak nie będzie dochodzić. Zdecydowanie bardziej boli bezsilność w karaniu chuligaństwa przez zwierzchnie organy ligowe, jak Ekstraklasa SA. Moim zdaniem więcej w kontekście ukarania przestępców zrobiła sama Legia. Zakazy stadionowe, nowe służby ochronne, audyt bezpieczeństwa, zamknięta trybuna gości, zakaz wnoszenia sektorówek - to zdziała więcej niż zamknięcie meczu na jedno (w zawieszeniu dwa jeszcze) mecze. Rodzi się pytanie, czy może nie lepiej pozostawić wymierzanie kar samym klubom, wydając tylko ogólne wytyczne przez zwierzchnie organy ligowe?