menu

"Młode Wilki" Legii zagryzły „Bandę Świra”

3 marca 2012, 22:45 | Tomasz Dębek

Po kompromitacji w Zabrzu i co najwyżej przeciętnym dwumeczu ze Sportingiem Legia powoli wraca na właściwe tory. Tydzień temu warszawianie rozbili Śląsk, w sobotę wygrali z ŁKS-em i przynajmniej do niedzieli będą liderami ekstraklasy.

Legia Warszawa
2-0
ŁKS Łódź
T-Mobile Ekstraklasa, 20. kolejka
sobota, 03-03-2012, godz. 15:45

W meczu Legii z ŁKS-em głównej roli nie zagrali Danijel Ljuboja, Miroslav Radović, Ismael Blanco czy Nacho Novo. Dwa gole, a w rezultacie trzy punkty dali „Wojskowym” Rafał Wolski i Michał Kucharczyk. Starsi koledzy mogli pozazdrościć młodym przebojowości, ambicji oraz, co najważniejsze, celnych strzałów. Z dobrej strony pokazali się też goście, którzy momentami grali jak równy z równym i przy odrobinie szczęścia mogli się nawet pokusić o remis.

Przed pierwszym gwizdkiem sędziego duża część ekspertów zapowiadała pogrom ŁKS-u. Legia przystępowała do meczu opromieniona rozbiciem Śląska (4:0). Goście wręcz przeciwnie, zajmowali ostatnie miejsce w tabeli. Nic dziwnego, skoro ostatni raz wygrali w 12. kolejce. O fatalnej sytuacji finansowej łodzian napisano już tyle, że nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć, jak dziurawy jest budżet klubu. Dość powiedzieć, że ŁKS przyjechał do Warszawy w dniu meczu, bo nie było go stać na wynajęcie hotelu dla piłkarzy. Nie pomógł nawet spory upust, który dzięki swoim szerokim kontaktom załatwił trener-menedżer Piotr Świerczewski.

Podobno „Świr” chciał się przed meczem zakładać, że jego zespół w Warszawie nie przegra. Jeśli znalazł chętnego, to szczerze współczujemy, chociaż pewność siebie byłego reprezentanta Polski może imponować. Trener oficjalny, czyli Andrzej Pyrdoł, nie był takim optymistą. Po spotkaniu powiedział, że celem jego drużyny był remis, ale Legia okazała się lepsza w każdym elemencie gry.

Dwubramkowe zwycięstwo to dla ŁKS-u dość niski wymiar kary, choć gdyby Marek Saganowski w drugiej połowie strzelił gola zamiast obijać poprzeczkę, zrobiłoby się 1:1, a mecz zacząłby się na nowo. Z drugiej strony, gdyby Legia wykorzystała wcześniej przynajmniej połowę stuprocentowych sytuacji, pozamiatane byłoby jeszcze przed przerwą. Skuteczność nie była jednak mocną stroną warszawian. Rafał Wolski po zdobyciu pierwszego gola (bardzo ładna, indywidualna akcja) fatalnie zmarnował sytuację sam na sam z Bogusławem Wyparło.

Na oddzielny akapit zasługuje Danijel Ljuboja. Czasem potrafi dać Legii naprawdę dużo, ale w meczu z ŁKS-em zagrał jak piłkarski emeryt. Człapał po boisku (trudno to nazwać bieganiem), notorycznie zostawał za linią obrony gości (ktoś pokusił się o policzenie liczby spalonych Serba?), strzelał zamiast podawać i podawał zamiast strzelać. Dlaczego Maciej Skorża nie zdjął go z boiska? Albo czekał na jakiś błysk napastnika (trzeba przyznać, że się doczekał, Ljuboja asystował przy golu Kucharczyka na 2:0), albo… bał się jego reakcji. Bo skoro spokojny zwykle Radović po zejściu z placu gry wściekł się i kopnął w mikrofon, co mógłby zrobić mniej przewidywalny „Borsuk”? Strach pomyśleć.

Wykończenia brakowało Legii zwłaszcza w końcówce, kiedy raz po raz doskonałe okazje marnowali Wawrzyniak, Ljuboja i Kucharczyk. Wyglądało na to, że wynik 2:0 zadowala podopiecznych Macieja Skorży. A może Legioniści nie chcieli robić krzywdy byłym kolegom z zespołu: Markowi Saganowskiemu, Marcinowi Mięcielowi i Maciejowi Iwańskiemu?

A mówiąc już poważnie, Legia zrobiła swoje i może być zadowolona. Nie ze stylu, bo tu można jeszcze dużo poprawić. Ważne, że zespół nie zlekceważył słabszego przeciwnika i dość pewnie zdobył trzy punkty. Teraz stołeczną drużynę czeka mecz z Podbeskidziem. Jesienią „Górale” sensacyjnie wygrali na Łazienkowskiej. Legioniści mają więc podwójną mobilizację: będą gonić Śląsk (chyba że wrocławianie jutro nie wygrają z Widzewem, wtedy liderem będą „Wojskowi”) i chętnie zrewanżują się za porażkę w pierwszym meczu. Teoretycznie strata punktów nie wchodzi w grę, ale Legia płatała już swoim kibicom różne psikusy. Co jeśli Dawid pokona Goliata? Jak mawia klasyk, „liga będzie ciekawsza”.

Czytaj także:
Rzeźniczak: Oby boisko Podbeskidzia było lepsze niż nasze
Kucharczyk: Nie oglądamy się na inne zespoły
Skorża: Blanco? Będzie stopniowo wprowadzany do składu


Polecamy