menu

Legia w Lidze Mistrzów - na przypale, albo wcale! [KOMENTARZ]

23 listopada 2016, 20:22 | SK

Niesamowity ból głowy mają dziennikarze opisujący wczorajsze mordobicie w Dortmundzie. No bo z jednej strony osiem (OSIEM!!!) straconych goli - czyli dramat. A z drugiej - cztery (CZTERY!!!) strzelone na wyjeździe - czyli szacun. Nie będziemy Legii czołgać, bo na to nie zasłużyła. Nie będziemy jej też przesadnie chwalić, bo nie była to jednak gra jak równy z równym, co niektórzy wbrew zdrowemu rozsądkowi próbują nam od wczoraj wmówić.

Legia w Lidze Mistrzów - na przypale, albo wcale!
Legia w Lidze Mistrzów - na przypale, albo wcale!
fot. AP Photo

Liga Mistrzów od początku miała być nagrodą. Wisienką na torcie. Wymarzoną zabawką. Po losowaniu tylko ugruntowało się to przekonanie - bawmy się, cieszmy i do tego uczmy. Niepoprawni optymiści marzyli oczywiście o Lidze Europy, która w sumie nadal jest możliwa, ale nie żartujmy - każdy w miarę trzeźwo myślący człowiek wiedział, na co skazana będzie na salonach Legia.
Pierwszy dzwon od Borussii, drugi od Sportingu, trzeci od Realu - może i postęp był, ale co do jednego nie mogliśmy mieć wątpliwości - prędzej wyhodujemy pietruszkę na Marsie niż opędzlujemy taką grupę. Punkt z Realem był wspaniałym i historycznym wydarzeniem. Trzeba się z niego cieszyć, bo wreszcie pozytywnie zaszokowaliśmy Europę. Pokazaliśmy, że potrafimy nie tylko wszczynać burdy, ale i w miarę nieźle kopać piłkę.

Gdyby ktoś mi powiedział, że w dwóch kolejnych meczach z Realem Madryt i Borussią Dortmund strzelimy siedem bramek, to poleciłbym mu wytrzeźwieć i na ochłodę wsadzić łeb do wiadra z lodem. Znów zrobiło się o nas głośno i to niekoniecznie w tym złym kontekście, choć oczywiście końcowy wynik z Dortmundu dumą nie napawa. Nadal nierozstrzygnięta pozostaje bowiem zasadnicza kwestia - chwalić czy ganić? Cieszyć się z czterech bramek czy zapłakać nad ośmioma straconymi?

Jednomyślności nigdy nie będzie, bo gdzie dwóch Polaków, tam trzy opinie, ale my ganić nie będziemy. - Dziecko mające roczek, uczy się chodzić. Jeśli będzie się przewracać i podda się, nie zrobi postępów - słusznie powiedział po meczu trener Magiera. To była nauka. Bolesna, ale nauka. Legioniści próbowali grać i przeciwstawić się potężnej sile. Nie bronić z podkulonym ogonem błagając o możliwie najniższy wymiar kary - ten wariant przerobiliśmy już w pierwszym meczu w Warszawie i goście niespecjalnie naszych próśb posłuchali. Tym razem poszliśmy na wymianę ciosów wiedząc, że możemy dostać w ryj. I dostaliśmy. Mocno. Ale lepiej silniejszemu chociaż oko podbić, niż się w krzakach jak tchórz chować.

LIGA MISTRZÓW w GOL24


Więcej o LIDZE MISTRZÓW - newsy, wyniki, terminarze, tabele


Legia wśród historycznych niespodzianek Ligi Mistrzów [GALERIA]

Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!


Polecamy