Legia - Borussia. Kto na lewej obronie? Poza Hlouskiem nikogo już nie ma...
Kolejny zawstydzający wynik Legii przed rozpoczynającą się już w środowy wieczór batalią w Lidze Mistrzów nie napawa optymizmem. Problemy mnożą się niczym szarańcza, a jedną z bardziej newralgicznych pozycji jest - a jakże by inaczej - lewa obrona. Jedyny nominalny lewy obrońca Legii, Adam Hlousek, w meczu z Borussią musi pauzować.
fot. Bartek Syta / Polska Press
Najpierw lekiem na całe zło miał być Tomasz Brzyski, ale po świetnym sezonie mistrzowskim 2013/2014 przyplątała mu się dosyć poważna kontuzja. Nie mając praktycznie żadnej poważnej alternatywy, Henning Berg postanowił przekwalifikować kreatywnego Guilherme i zrobić z niego ultraofensywnego lewego defensora. Rozwiązanie nie dość, że tymczasowe, to jeszcze wypaliło raczej średnio. Głównie ze stratą dla ofensywy, gdzie dysponujący niezłym klejem w nodze "Gui" dawał drużynie zdecydowanie więcej.
Prawdziwe polowanie na czarownice rozpoczęło się w nerwowym dla klubu z Łazienkowskiej sezonie 2015/2016. Brzyski nie był już tym Brzyskim sprzed dwóch lat, a alternatywy dla niego nadal nie było. Rozpaczliwa walka o uratowanie twarzy na stulecie klubu zmusiła działaczy do radykalnych działań i sprowadzenia człowieka, który wreszcie zapewni względny spokój na lewej stronie defensywy. Pojawienie się w Warszawie Adama Hlouska - faceta z mocnym niemieckim akcentem w CV - miało temat definitywnie zakończyć.
Tak się jednak nie do końca stało. Co prawda Hlousek od przyjazdu na Ł3 tłucze praktycznie wszystkie mecze od deski do deski (wyjątkiem kontuzja we Wrocławiu i odpoczynek z Arką przed rewanżem z Dundalk), jednak nikt z czystym sumieniem i bez żadnego "ale" nie postawi go w roli zbawiciela lewej flanki. Z Hlouskiem w składzie Legia zdobyła do tej pory w lidze 39 punktów na 66 możliwych. Szału nie ma, wielkiej tragedii też nie, ale nie o to w tym wszystkim chodzi - Czech miał być nie tylko lepszy od Brzyskiego, ale zapewnić spokój. Pierwszy warunek spełnia, z drugim bywa różnie.
Dobra wiadomość dla Besnika Hasiego jest taka, że ma Hlouska. Zła natomiast jest taka, że w meczu z Borussią Dortmund Czech musi pauzować za czerwoną kartkę z eliminacji. Nie ma dla niego absolutnie żadnej alternatywy. Berg wycofał Guilherme, swego czasu nawet prezes Leśnodorski publicznie przyznawał, że będzie to jego stała pozycja, ale - mówiąc po piłkarsku - delikatnie tę deklaracją przestrzelił. Hasi nawet przez moment do takiego wariantu się nie przymierzał i dziś, wobec braku transferów, został przynajmniej do zimy z jednym czeskim rodzynkiem. Czy na lewej obronie w meczu z Borussią z powodu jego absencji? Wydaje się, że Hasi postawi na Guilherme. Inną alternatywą jest Bartosz Bereszyński, który miał już epizody na tej pozycji. Bardziej przyda się jednak na prawej stronie.
Jedno jest pewne, Legii w kolejnym oknie transferowym przyda się solidny zmiennik na pozycję lewego obrońcy.