menu

Lechia - Wisła LIVE! Bezzębny smok na gościnnej PGE Arenie

28 maja 2014, 09:57 | Jakub Podsiadło

W swoim ostatnim ligowym meczu rozegranym przed własną publicznością Lechia Gdańsk będzie miała okazję zrzucić z siebie klątwę... swojego stadionu. W spotkaniach z Wisłą Kraków PGE Arena jest bowiem żadnym atutem lechistów – przeciwko krakusom jej gospodarze za każdym razem tracili tu punkty.

Lechia Gdańsk - Wisła Kraków
Lechia Gdańsk - Wisła Kraków
fot. jarmulowicz.com/Piotr Jarmułowicz

Relacja na żywo z meczu Lechia Gdańsk - Wisła Kraków w Ekstraklasa.net!

Piłkarzom Wisły Kraków na hasło „Gdańsk” za każdym razem musi zapalać się w głowach zielona lampka. Jeszcze przed powstaniem PGE Areny w lidze wygrali tutaj trzy razy – raz, w 2009, na wagę mistrzostwa Polski. Po przeprowadzce Lechii na nowy stadion wcale nie było gorzej – bilans wiślaków na nowym obiekcie w Gdańsku to jedno zwycięstwo i dwa remisy bez ani jednej bramki gospodarzy. Jeżeli dodać do tego częste wygrane lechistów przy Reymonta, wychodzi na to, że oba zespoły przy podejmowaniu się nawzajem są dla siebie wyjątkowo gościnne.

„S” jak Smuda i... szpital

– Lechia to dobry zespół na miarę czołówki, od początku sezonu byli nominowani do walki o podium. Wierzę w swoich chłopaków, że powalczą, i będą chcieli osiągnąć jak najlepszy wynik – powiedział na przedmeczowej konferencji Franciszek Smuda. Przekładając drugie zdanie trenera „Białej Gwiazdy” z języka kurtuazji na rzeczywistość: jego piłkarze w Gdańsku będą starali się przede wszystkim uniknąć kompromitacji. Smuda na ławce trenerskiej to jeden z największych atutów Wisły – sędziwy szkoleniowiec dokonywał w tym sezonie wielu cudów, jednak w pewnych momentach – w Poznaniu, albo ostatnio, w Warszawie – musiał przekładać sobie w myślach łacińskie nec Hercules contra plures na swojskie „gdy problemów kupa. i Herkules...”. Statystyka, wypominająca wiślakom brak wygranej od siedmiu wyjazdowych spotkań, to błahostka przy istnym szpitalu polowym przy Reymonta. Po samym tylko meczu z Górnikiem ze środowej potyczki w Gdańsku wypadli Paweł Brożek i Michał Chrapek. Pozbawić Wisłę tej dwójki to jak wyciąć półtora płuca, co przeciwko zabrzanom było widać jak na dłoni. Dodatkowo, uraz może wykluczyć występ Wilde-Donalda Guerriera – listę absencji uzupełniają Głowacki, Bunoza, Boguski i Jovanović. Nic więc dziwnego, że na daleką północ wybrali się zawodnicy rezerw – niedawny debiutant Tomasz Zając i inny napastnik, Adrian Wójcik. Ten pierwszy docelowo ma zastąpić Guerriera – lukę po "Broziu" w napadzie spróbuje zapełnić Łukasz Garguła.

„S” jak Sadajew i... Stolarski

W środę ofensywa Lechii nie będzie nawet w połowie tak bezzębna, jak przednia formacja gości z Krakowa. Do składu wraca bowiem nie kto inny, jak Zaur Sadajew, do niedawna tajna broń gdańskiej ekipy. Na swoją dekonspirację, czyli pierwsze ligowe bramki, brodaty napastnik musiał czekać aż do maja - za to, gdy już zaczął strzelać, momentalnie stał się pierwszoplanową postacią zespołu Ricardo Moniza. Kibice Lechii mogą szczerze żałować, że Czeczen już w zasadzie siedzi na walizkach, bo po zakończeniu sezonu najprawdopodobniej wróci do Groznego. Można narzekać, że w Gdańsku więcej czasu dostali nieskuteczni Josip Tadić albo Bedi Buval, lecz gdzie nie chodzi o formę sportową, tam zazwyczaj chodzi o pieniądze, a konkretnie sumę odstępnego, którą Terek zażyczył sobie za wykupienie Sadajewa.

Gdańszczanie nie musieli za to żałować pieniędzy na Pawła Stolarskiego. Zimą wiślak przeniósł się nad morze za niewiele ponad 100 tysięcy złotych, wybierając Lechię kosztem propozycji Legii, klubów z Włoch i Niemiec i, naturalnie, oferty samej Wisły. Transferem wychowanka „Białej Gwiazdy” przez pewien czas żyła cała piłkarska Polska – już po wyprowadzce do Gdańska Stolarski furory wcale nie robi i jest tylko rezerwowym. W regularnych występach w pierwszym składzie nie pomaga mu nawet wszechstronność, wykorzystywana jeszcze przez Franciszka Smudę, gdy „Stolar” grał w koszulce z białą gwiazdą. – Oczywiście, że przechodząc do Lechii liczyłem na to, że będę grał więcej. Taka jest jednak piłka nożna. Nie wszystko można w niej przewidzieć. W moim przypadku na razie wszystko potoczyło się trochę inaczej, niż zakładałem – przyznał Stolarski na łamach „Dziennika Polskiego”. Wygląda na to, że mecz ze swoimi byłymi kolegami również obejrzy z ławki rezerwowych.

„S” jak solidarność i... skok na puchary

W podtytule nie chodzi bynajmniej o zasłużoną dla Gdańska „Solidarność”, lecz o gest kibiców Lechii wobec zaprzyjaźnionych fanów z Krakowa – udostępnili oni część wejściówek na własne sektory dla tych kibiców Wisły, którzy w obecnej rundzie nie byli w stanie oglądać wyjazdowych spotkań własnej drużyny z trybun. Po konflikcie z fanatykami „Białej Gwiazdy” prezes Wisły nałożył na pokaźną grupę sympatyków zakazy stadionowe, obowiązujące zarówno na stadionie przy ulicy Reymonta, jak i przy sprzedaży biletów na mecze poza Krakowem. Może się okazać, że kibice z Małopolski zrewanżują się lechistom i podbiją marnie zapowiadającą się frekwencję na PGE Arenie. Z wtorkowych szacunków wynika, że ostatni mecz Lechii u siebie w obecnym sezonie może obejrzeć nie więcej niż dziesięć tysięcy kibiców. Lechiści mają teoretyczne szanse na uczynienie ostatniego skoku na podium i awans do eliminacji do europejskich pucharów – żeby to zrobić, przy okazji pozbywając się wstydliwej passy, w środę muszą zignorować i niekorzystną statystykę, i jedynie częściowe wsparcie własnych fanów i zrobić użytek z faktu, że tak słaba Wisła do Gdańska już może nigdy nie przyjechać.


Polecamy