Lechia oficjalnie potwierdza zainteresowanie Sebastianem Milą
To, że Lechię stać na przeprowadzenie wielu transferów, wiadomo od jakiegoś czasu. Zresztą mogliśmy się o tym przekonać już latem. Od kilkunastu dni głośno mówi się natomiast o chęci pozyskania przez klub z Gdańska konkretnego zawodnika, czyli Sebastiana Mili. Jak się okazuje, jest to jak najbardziej prawdziwa informacja, ponieważ dzisiaj... potwierdziła ją sama Lechia.
- Chcielibyśmy, żeby Sebastian wrócił do domu i w Gdańsku kontynuował swoją karierę grając w drużynie Lechii i w barwach, które były mu zawsze bliskie. Sebastian wydaje się też tego chcieć, będziemy więc starać się dojść do porozumienia ze Śląskiem w sprawie jego transferu - stwierdził prokurent Zarządu Lechii, Adam Mandziara, cytowany przez oficjalną stronę klubu.
Tym samym wysyłając jasny i czytelny, ale przy tym niezwykle rzadki sygnał, czyli interesujemy się tym zawodnikiem, chcemy złożyć ofertę itd. Większość klubów w Polsce robi przecież wszytko, aby do mediów wyciekało jak najmniej informacji dotyczących potencjalnych wzmocnień. Oficjalne wiadomości pojawiają się zazwyczaj wtedy, kiedy dany piłkarz podpisał umowę z klubem, ma przejść testy medyczne etc.
Lechia poszła w tym przypadku natomiast zupełnie inną, dosyć niespotykaną drogą. Przynajmniej już oficjalnie wiadomo, że klub chcę Milę i temu newsowi nie można zarzucić tego, że jest jedynie medialnym wymysłem ("Klub potwierdza, że zgłosił się w dniu dzisiejszym do Zarządu Śląska Wrocław z oficjalnym zapytaniem o wydanie zgody na rozpoczęcie rozmów transferowych z Sebastianem Milą" - kluczowy fragment komunikatu).
Wracając już jednak do samego potencjalnego transferu, wiemy właściwie dwie rzeczy - pierwsza to oczywiście potwierdzone zainteresowanie gdańszczan, a druga to sentyment Mili do Lechii, a co za tym idzie - bardzo możliwe, że już teraz chciałby przenieść się nad morze. Zostaje więc właściwie kwestia dogadania się ze Śląskiem (kontrakt zawodnika wygasa w 2016) - klub z Gdańska pieniądze ma, tylko czy w tym przypadku wynagrodziłyby wrocławianom stratę kluczowego piłkarza? Oto jest pytanie...