menu

Lechia na remis z Wisłą. Koniec marzeń o europejskich pucharach w Gdańsku (GALERIA)

28 maja 2014, 22:30 | Jacek Czaplewski

Wiele kontrowersji przyniósł mecz Lechii Gdańsk z Wisłą Kraków (2:2), w którym podyktowano aż trzy rzuty karne. Dwa dostali gospodarze, jednego goście. W spotkaniu do siatki trafiali jedynie Bośniacy. Dla Lechii strzelał Stojan Vranjes, a dla Wisły Semir Stilić.

Osłabienia kadrowe Wisły przed tym meczem były tak duże, że trener Franciszek Smuda był zdolny przygarnąć nawet symboliczną Adamiakową. Na ławce zasiadła bowiem młodzież, w ataku wyszedł pomocnik Łukasz Garguła, a na skrzydło został wyrzucony Fabian Burdenski. Na papierze wszystko więc wskazywało, że punkty zostaną w Gdańsku, a Wisła w dodatku zbierze ciężki oklep, skoro na środku obrony miał biegać Michał Czekaj.

I choć Czekaj faktycznie mylił się na potęgę, Burdenski nie dorzucał piłek, Garguła nie strzelał, to i tak krakowianie zeszli do przerwy z bramkową zaliczką. Na prowadzenie wyprowadził ich w 19 minucie Semir Stilić, który zanim trafił do siatki wykonał urokliwą przekładankę nad ciałem rozpaczliwie interweniującego Pawła Dawidowicza. Bramkowa akcja dla „Białej Gwiazdy” był zresztą piękna w każdej fazie, bo przekładkę i strzał Bośniaka poprzedziły dwa podania w tempo; najpierw od Garguły do Emanuela Sarkiego, potem od Sarkiego do Stilicia. Lechia w pierwszej połowie oddała więcej strzałów, ale - poza celnym uderzeniem z wolnego Zaura Sadajewa - żaden nie zrobił na Michale Miśkiewiczu wrażenia.

Wisła ze swoimi słabościami i z przeciwnikiem dzielnie walczyła do 66. minuty. To wtedy z rzutu karnego po faulu na Sadajewie wyrównał Stojan Vranjes. Gola dla gospodarzy zapowiadały już wcześniejsze akcje, w których piłkarze z pola dopuszczali do prób strzeleckich Sadajewa. Brodacz z Czeczenii kopał z każdej pozycji i odległości. W końcu zdecydował się na drybling w polu karnym, co poskutkowało przewinieniem ze strony Burdenskiego i w efekcie wskazaniem na jedenasty metr.

„Biała Gwiazda” miała jednak środowego wieczora furę szczęścia. Grała w poprzek, wolno, oddała dwa celne strzały i po obu… piłka wpadła do siatki. Drugą bramkę zdobyła bowiem w 81 minucie z rzutu karnego po dość wątpliwej ręce Rafała Janickiego. Z jedenastego metra nie pomylił się Stilić, który zapakował piłkę w lewy róg.

To nie był jednak koniec emocji. Lechia wróciła do gry... rzutem karnym. Sędzia Szymon Marciniak po raz trzeci w spotkaniu, a po raz drugi dla gdańszczan wskazał na wapno, dopatrując się ręki u jednego z wiślaków. Jedenastkę na gola zamienił Vranjes, a chwilę później sędzia zagwizdał po raz ostatni.


Polecamy