Lechia i Wisła posparują z mocnymi rywalami, czyli o tym, jak mądrze wypełnić październikową lukę (KOMENTARZ)
Lechia Gdańsk zagra z ukraińskim Metalistem Charków, a Wisła Kraków z niemieckim Wolfsburgiem wtedy, kiedy reprezentacja Polski będzie się mierzyć z Anglią i Ukrainą. To dobre wieści dla klubowej społeczności.
fot. Tomasz Bolt/Dziennik Bałtycki
Buzała: Zawisza powinien mieć zdecydowanie więcej punktów
Nawet jeśli Metalist przyjedzie do Gdańska bez Edmara, a Wolfsburg do Krakowa bez Luiza Gustavo czy Ivicy Olicia, to i tak będzie się z czego cieszyć. Trenerzy obu zespołów zapewnili ponoć, że nie wezmą do Polski samych młodzieżowców, bo też chcą podtrzymać mikrocykl wśród piłkarzy, na których stawiają. Lechia i Wisła będą mieli więc okazję sprawdzić się na tle niezłych zespołów. A ile znaczą takie potyczki pokazał lipcowy sparing Lechii z FC Barceloną. Lechistom udało się przystopować Leo Messiego i spółkę, co później zaprocentowało w meczach ligowych. Na fali tego małego sukcesu gdańszczanie nie przegrali bowiem ani jednego spotkania, jakby podświadomie wierząc w to, że jeśli udaje się zremisować z gigantem futbolu, to żaden krajowy rywal nie wydaje się być straszny. I właśnie w sferze mentalnej sparingi z Metalistem czy Wolfsburgiem mogą okazać się dla lechistów i wiślaków zastrzykiem pozytywnej energii na pozostałą część rundy jesiennej.
Do klubowych kas Lechii i Wisły spłynie też trochę pieniędzy, bo mecze odbędą się na głównych boiskach, a kibice będą musieli zapłacić za wejściówki. Oczywiście, część zostanie „odpalona” przeciwnikom, w końcu żaden szanujący się klub nie przemierzy charytatywnie kilkuset kilometrów, by towarzysko pokopać przez 90 minut. Wpływy z takich spotkań powinny jednak przerosnąć wydatki. Kibice w Polsce są skłonni wydać parę złotych, bo tęsknią za wielką piłką, co pokazał choćby mecz Śląska z Sevillą w el. do Ligi Europy, na który to we Wrocławiu przyszło blisko 42 tys. widzów. A Metalist czy Wolfsburg to podobna półka, co Sevilla. Pierwsi są wicemistrzami Ukrainy i przewodzą ligowej tabeli, drudzy natomiast są dopiero na dwunastym miejscu w Bundeslidze, a ostatni sezon zaczęli na jedenastym miejscu – ale i tak potrafią zelektryzować przeciętnego polskiego kibica. W kadrze jest przecież Brazylijczyk Diego, za którego cztery lata temu Juventus Turyn wyłożył aż 27 mln euro (potem Diego przyszedł do Wolfsburga za… 15,5 mln).
Nie ulega wątpliwości, że mecze Lechii z Metalistem lub Wisły z Wolfsburgiem będą nie o awans do fazy grupowej LE tylko o pietruszkę. Zabraknie pewnie też kilku topowych piłkarzy wśród drużyn przeciwnych, a pozostali zagrają co najwyżej połowę spotkania. Nie zmienia to jednak faktu, że Lechia z Wisłą skorzystają z tych sparingów pod wieloma względami, choćby szkoleniowymi. Zresztą lepiej spędzić aktywnie tę przerwę na mecze reprezentacji, niż leniwie gapić się w ekran telewizora.
LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net