Lech Poznań: Lasse Nielsen lubi grać pod presją [ROZMOWA]
Duńczyk Lasse Nielsen opowiada o swoich ambicjach, przyszłości w Lechu i dlaczego polubił Poznań i jazdę na treningi rowerem
fot. Grzegorz Dembiński
Od trzech miesięcy grasz w ekstraklasie, więc pierwsze spostrzeżenia na pewno już masz. Jakie są różnice między liga polską a duńską?
Lasse Nielsen: To trudne porównanie. Polska liga jest moim zdaniem bardziej wyrównana, każdy mecz jest trudny. Musisz dać z siebie wszystko i mieć dobry dzień, jeśli chcesz wygrać nawet z niżej notowanym rywalem. W Danii hierarchia od paru lat się nie zmienia. Dominuje FC Kopenhaga. W Polsce mistrz nie ma takiej przewagi nad konkurentami. Pod tym względem polska liga jest na pewno ciekawsza. Nie można porównać też zainteresowania, jakim cieszą się obie te ligi. Polska liga jest bardziej medialna, więcej o niej dyskutują kibice. Do tego dochodzą piękne duże stadiony. W meczu z Arką Gdynia było 40 tys. widzów! To w Danii się nie zdarza.
Jak się czujesz w Poznaniu?
Lasse Nielsen: Świetnie, podobnie jak moja rodzina. To, co mnie zupełnie zdziwiło, to pogoda. W tym roku lato było wyjątkowo piękne i ciepłe. Wysokie temperatury utrzymywały się tez przez cały wrzesień. Jeśli chodzi zaś o klub, to wszystko jest tu zorganizowane perfekcyjnie. To samo można powiedzieć o stadionie i atmosferze na nim panującej. Nigdy jeszcze nie grałem przy takiej widowni. To jest ekscytujące. Zwłaszcza kiedy wygrywamy.
Czy życie w Poznaniu mocno różni się od tego w Danii?
Lasse Nielsen:Mój dom znajduje się na przedmieściu Kopenhagi. To bardzo przyjazne miasto, jest stolicą, więc pewnie przyjeżdża tu więcej turystów niż do Poznania. To, co jest bardzo podobne, to liczba młodych ludzi i studentów. Jeśli chodzi o gastronomię, to w obu miastach stoi na bardzo dobrym poziomie. Macie tu wiele świetnych restauracji i można dobrze zjeść o połowę taniej niż w Kopenhadze.
Widzieliśmy, że na treningi przyjeżdżałeś rowerem. To przyzwyczajenie z Danii? W Poznaniu wiele dyskutuje się o ruchu rowerowym. Zdradź nam, gdzie łatwiej jest poruszać się na dwóch kółkach?
Lasse Nielsen: Bardzo lubię jeździć na rowerze, ale robię to tylko, gdy jest ładna pogoda. Nie mam daleko do stadionu, około pięciu minut, więc to fajna opcja, gdy nie chce się wyciągać samochodu z garażu. Teraz jednak zmieniam mieszkanie. Przenoszę się do miejsca oddalonego bardziej od stadionu i raczej rower wyląduje w piwnicy.
Co było dla ciebie największym zaskoczeniem?
Lasse Nielsen: Ludzie i ich otwartość. Idziesz ulicą i wielu ludzi się do ciebie uśmiecha, chcą pogadać o Lechu, bo wiedzą, że jestem piłkarzem. Lubię to, lubię taką atmosferę, jaka panuje w Poznaniu i na stadionie. Kibice są cudowni. Mam nadzieję, że w tym sezonie sprawimy im jeszcze wiele radości.
A jak radzisz sobie z presją? W Lechu był Norweg, który stwierdził, że wymagania kibiców powodują zbyt dużą presję i nie czuje się z tym zbyt dobrze.
Lasse Nielsen: A ja właśnie przyszedłem do Lecha, by poczuć tę presję! To jest świetna sprawa dla profesjonalnego zawodnika. W Danii wszystko było przewidywalne. Tu widać jak kibicom zależy na dobrych wynikach, więc grasz z pasją.
Zdajesz sobie sprawę, że Lech ma wobec ciebie poważne plany? Za kilka tygodni Poznań opuści Arajuuri i być może też Tamas Kadar. Będziesz najbardziej doświadczonym obrońcą, przy tobie talent mają rozwijać Tomasz Kędziora, Jan Bednarek czy Robert Gumny.
Lasse Nielsen: Cieszę się z tego. Mam nadzieję, że będę mógł wiele dobrego zrobić dla Lecha teraz i w przyszłości. Mam ambicje, by zostać kluczowym zawodnikiem tej drużyny. W tej chwili konkurencja jest bardzo duża, ale myślę, że jestem w dobrej formie. W ostatnich czterech spotkaniach grałem od pierwszej do ostatniej minuty, mieliśmy niezłe wyniki, więc czuję, że trener dalej będzie mi ufał.
Potrzebowałeś trochę czasu, by przyzwyczaić się do wymagań naszej ligi? Na początku widać było trochę nerwowości w twoich poczynaniach.
Lasse Nielsen: Nie wiem, jaki mecz masz na myśli. Debiut miałem wręcz wymarzony. Strzeliłem gola Legii w Superpucharze, wygraliśmy 4:1, a ja w następnym meczu nie zagrałem. Trochę byłem tym zaskoczony.
Potem jednak zagrałeś w przegranych 0:2 meczach z Zagłębiem i Jagiellonią. Defensywa popełniała w nich proste błędy. Kontuzja Arajuuriego okazała się szansą dla ciebie.
Lasse Nielsen: Zdaję sobie sprawę, że w futbolu wszystko szybko się zmienia, jeszcze półtora miesiąca temu byłem rezerwowym, ale chcę w meczach i na treningach pokazywać, że zasługuję na grę w podstawowej jedenastce. Jestem w dobrej formie, idzie nam dobrze, nie patrzę już na to, co było, tylko myślę już o najbliższym meczu z Wisłą, który oczywiście chcemy wygrać.
Rozmawiał: MACIEJ LEHMANN