Lech Poznań: Lasse Nielsen gotowy do nowej roli
Czy Lasse Nielsen jest wystarczająco dobrym piłkarzem, by godnie zastąpić Paulusa Arajuuriego? Charakter i serce do walki na pewno ma!
fot. Grzegorz Dembiński
Duńczyk jest trochę niedoceniany, ale kilka razy udowodnił, że jest w stanie płynnie przejąć pałeczkę, po jednym z ulubieńców poznańskich kibiców. Zaaklimatyzował się w Poznaniu szybciej niż Fin. A poza tym jest twardy, cierpliwy, bardzo ambitny, a jednocześnie otwarty i pozbawiony gwiazdorskich manier. Nie traktuje Lecha jako stacji przesiadkowej do kolejnego kroku w karierze, podoba mu się atmosfera panująca na polskich boiskach, a zwłaszcza przy Bułgarskiej i ogromnym optymizmem spogląda w przyszłość.
Podczas rozmów uśmiech i dobry nastrój nie znika z jego twarzy. Odpowiada jednak rzeczowo i konkretnie, w zupełnie innym stylu niż jego rodak Nicki Bille, którego deklaracje są często bez pokrycia. Lasse Nielsen nawet gdy siadał na ławce rezerwowych, potrafił ze zrozumieniem przyjąć decyzję trenera.
- Wiem, że konkurencja jest duża i zwycięskiego składu się nie zmienia. Wierzę, że otrzymam swoją szansę, bo ciężko pracuje na treningach. Na razie staram się znajdować inne sposoby, by pomóc drużynie. Jestem doświadczonym graczem i mogę pomagać młodszym chłopakom i że oni z tej pomocy skorzystają - mówił.
Wiosną może być najbardziej doświadczonym obrońcą Lecha. Przy nim talent rozwijać mają Kędziora, Bednarek czy Gumny. - Cieszę się z tego. Mam nadzieję, że będę mógł wiele dobrego zrobić dla Lecha teraz i w przyszłości. Mam ambicję, by zostać jego kluczowym zawodnikiem - twierdzi Lasse Nielsen.
Latem jego transferowi towarzyszyły różne komentarze. Johnny Kokborg, dziennikarz „BT Sport”, na łamach „Przeglądu Sportowego” stwierdził, że jest to bardzo dziwny ruch, bo Lasse to obrońca w starym stylu. Silny, ale słaby technicznie. Podobne opinie przeczytać można było w Szwecji, gdy Lech sprowadzał Arajuuriego, a jednak Fin doskonale sprawdził się w naszej lidze, gdzie dominuje fizyczna walka.
Nielsen w przeciwieństwie do Arajuuriego bardzo szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce. Początek miał bardzo udany, bo w debiucie strzelił gola Legii w wygranym przez Lecha 4:1 Superpu-charze. Potem jednak usiadł na ławce rezerwowych.
- W futbolu szybko następują zmiany, więc jeszcze będę miał okazję pokazać swoją klasę. Wystarczy, bym kilka meczów zagrał od pierwszej do ostatniej minuty - mówił Duńczyk.
W ostatnim meczu w Krakowie taka okazja się trafiła. Zastąpił pauzującego za kartki Arajuu-riego i najpierw uratował Lecha od straty gola, a potem sam zdobył wyrównującą bramkę. - Radość z gola to jedno, ale z drugiej strony jest wkurzenie, bo zagraliśmy za mało agresywnie i nie wygraliśmy - stwierdził po meczu Nielsen.
Ta wypowiedź doskonale oddaje jego charakter. Dziś już nikogo nie dziwi, że w jednym z ostatnich meczów w Danii stracił trzy przednie zęby.
- Polska liga jest bardzo wyrównana. Każdemu meczowi towarzyszy duża presja. A ja właśnie przyszedłem do Lecha, by poczuć tę presję! To jest świetna sprawa dla profesjonalnego zawodnika. W Danii wszystko było przewidywalne. Tu widać, jak kibicom zależy na dobrych wynikach, więc grasz podwójnie umotywowany. Lubię to, lubię taką atmosferę, jaka panuje w Poznaniu. Mam nadzieję, że w tym sezonie sprawimy naszym fanom jeszcze wiele radości - twierdzi Nielsen.