menu

Lafrance idzie na zero. Cztery bramki i dwa samobóje [KOMENTARZ]

3 listopada 2013, 02:03 | Daniel Kawczyński

Miał być antybohaterem, został bohaterem. Kevin Lafrance z łódzkiego Widzewa najpierw niefortunną interwencją wpakował piłkę do własnej bramki, prezentując Pogoni wyrównującego gola. Ale tuż po chwili był, gdzie trzeba po dośrodkowaniu Batrovicia i odkupił swoje winy.

Samobój i gol Lafrance'a w dwie minuty. Widzew przełamał się w meczu z Pogonią

Specjalnie dla sympatycznego Haitańczyka organizatorzy powinni wczoraj przyznać nagrodę dla dobrej duszy spotkania. Lafrance, niczym biblijny święty, uszczęśliwił bowiem zarówno kibiców Pogoni jak i Widzewa. I przy okazji wkurzył jednych i drugich. W obu przypadkach bramkarze nie mieli nic do powiedzenia.

Sympatycy łodzian głęboko wierzyli, że nowy nabytek powstrzyma dotąd bardzo skutecznych przeciwników. I jakże wielkie było ich zdziwienie w 49.minucie, kiedy spostrzegli się, że mają w szeregach...dywersanta! Z prawej strony dośrodkował Takafumi Akahoshi, Lafrace ustawił się tak nieszczęśliwie, że piłka dotknęła jego nogi i wpadła do bramki Mielcarza.

- To się działo tak szybko, że nie wiem co się wtedy wydarzyło. Byłem kompletnie zaskoczony, że futbolówka akurat trafiła pod moje nogi, a zaraz potem widziałem ją w bramce. Maciek nie mógł nic zrobić, ale niestety taka jest piłka. Na pewno nie strzeliłem celowo, to był zwykły, nieszczęśliwy wypadek - komentował swój samobójczy wyczyn.

Przyjezdni fani jeszcze nie zdążyli się nacieszyć, gospodarze dopiero wyciągali kolejne pokłady przekleństw, gdy zaledwie 60 sekund później obiekt negatywno-pozytywnych uczuć doskoczył do wrzutki Batrovicia z rzutu wolnego i za jednym dotknięciem futbolówki pokonał Janukiewicza. Na tablicy zrobiło się 2:1. No i teraz, ci ze Szczecina zeszli na ziemię i kręcili nosami, a ci z Łodzi w pośpiechu odwoływali wszelkie złe słowa(o ile w ogóle zdążyli je wypowiedzieć).

- Cieszę się, że szybko udało mi się trafić do tej właściwej bramki. Fakt, wolałbym umieszczać piłkę tam gdzie trzeba, ale najważniejsze, że zapewniłem zwycięstwo drużynie - mówił potem antybohater, który stał się bohaterem.

Na trybunie prasowej doczekał się nawet porównania do... Księdza Robaka z "Pana Tadeusza". Porównanie idealne. Lafrance najpierw - tak jak Robak - narobił szkód co nie miara, by potem - tak jak Robak - naprawić wyrządzone zło.

Spójrzmy jeszcze w statystyki, z których jasno wynika, że haitański stoper koniecznie chce zakończyć sezon na poziomie przeciętności. Po dzisiejszym spotkaniu ma cztery gole, ale dwa z nich... to trafienia samobójcze. Ogólny rozrachunek wychodzi więc na zero.


Polecamy