Kivia z São Paulo: Historyczna porażka Brazylii, o której opowiem kiedyś wnukom (15)
Nikt nie chciał w to uwierzyć. Co? Czy to prawda? Niemcy strzelili ponownie? Sięgnęłam po telefon, sprawdziłam godzinę. Zgadza się. Mamy ledwie dwadzieścia minut i jest już 4:0.
BLOGEIROS - blogi prosto z Brazylii!
Czytaj blog Kivii z Sao Paulo!
Strefy FIFA Fan Fest cieszą się na tych mistrzostwach ogromną popularnością. Podczas meczu z Niemcami po raz tysięczny próbowałam wejść do jednej z nich, ale to graniczyło niemal z cudem. Razem z moimi przyjaciółmi postanowiłam więc obejrzeć mecz w pobliskim barze.
Jego wnętrze rzecz jasna było wypełnione kibicami po brzegi. Wszyscy ze zniecierpliwieniem czekali na rozpoczęcie meczu, a mnie przeszły ciarki kiedy usłyszałam, jak fani głośno śpiewają hymn Brazylii.
Tłum był podekscytowany, kiedy brazylijscy piłkarze dotykali piłki. W barze roznosiły się gromkie okrzyki "Go Brazil!", które dotarły chyba do samego centrum Sao Paulo. Jednak kiedy "Canarinhos" stracili pierwszą bramkę, hałas nieco ucichł, ale wiara w zwycięstwo w cale nie malała. Niemcy strzelili jednak kolejną bramkę, a wśród fanów zaczęły pojawiać się ciche pomruki "spokojnie, mamy jeszcze dużo czasu".
Kiedy sędzia nie podyktował rzutu karnego dla Brazylii, fani byli naprawdę wściekli. "Do boju, do boju" - krzyczeli. Ich zdaniem niesprawiedliwość ze strony arbitra powinna motywować piłkarzy do lepszej gry, ale nic takiego się nie stało. Po chwili padła trzecia bramka dla Niemiec. Nikt nie chciał w to uwierzyć. Co? Czy to prawda? Niemcy strzelił ponownie? Sięgnęłam po telefon, sprawdziłam godzinę. Zgadza się. Mamy ledwie dwadzieścia minut i jest już 4:0.
Oglądamy mecz dalej. Brazylijscy obrońcy się gubią, Julio Cesar upada na murawę patrząc na piłkę. Mamy piątego gola. Wielu wściekłych i załamanych fanów opuściło bar przedwcześnie. Ci, którzy pozostali ledwo spoglądali na telewizor. Marzenie bycia mistrzem we własnym kraju dla Brazylijczyków umierało z każdą kolejną bramką Niemców. Kiedy strzelili szóstego i siódmego gola, kibice przestali interesować się meczem. Zaczęli śpiewać i tańczyć, bo przecież w Brazylii nie ma czegoś takiego jak smutek.
Oscar strzelił jedynego, honorowego gola dla Brazylii i dopiero wtedy fani wpadki w szał radości. Nie wiem, czy to wynikało z bezgranicznego poświęcenia dla drużyny narodowej czy po prostu fakt, że to kraj radosnych ludzi. Odnieśliśmy największą porażkę w historii, to przykro. Co ze mną? Cóż, mam nagrany film, pokaże go swoim wnukom i opowiem o tej historycznej, ale smutnej dla Brazylii chwili.