Kaczmarek dla Ekstraklasa.net: Nie rozumiem decyzji Berga [WYWIAD]
Z byłym asystentem Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski, a ostatnio trenerem Lechii Gdańsk Bogusławem Kaczmarkiem porozmawialiśmy o dobrym starcie Lechii Gdańsk, rotacji w Legii Warszawa i Macieju Gajosie, który coraz śmielej puka do drzwi reprezentacji Polski.
To Lechia była taka mocna, czy Wisła taka słaba?
Lechia trzydzieści lat czekała na domowe zwycięstwo nad Wisłą, więc to o czymś świadczy. Ja to ostatnie spotkanie pamiętam, bo byłem wtedy asystentem trenera Wojciecha Łazarka. A w piątek Lechia zaprezentowała to, czego nie prezentowała jesienią. Była bardzo dobrze zorganizowana. Wojtkowiak z Wawrzyniakiem wprowadzili wiele ładu i spokoju. Do ich poziomu dostroili się dwaj inni obrońcy, czyli Janicki i Bougaidis. Dla mnie jednak największą wartość w tym meczu stanowił Łukasik. Grał mądrze, ofiarnie. Dwa razy przeciął podania Stilicia do Brożka, które w zasadzie mogły otworzyć temu drugiemu drogę do sytuacji jeden na jeden z bramkarzem.
Z tego co pan mówi wychodzi, że cała Lechia wyglądała dobrze.
Bo piłkarze stanowili kompakt. Mądrze przechodzili z ataku do obrony i na odwrót. Zrobili kilka ciekawych akcji, w ich grze była jakość. W Wiśle solidnie popracowali jedynie Arek Głowacki i Richard Guzmics, więc o czymś to świadczy.
Lechia była konsekwentna? To prowadzenie ani przez moment nie było zagrożone?
Wisła raz zaatakowała dzięki Boguskiemu, ale generalnie się zgadzam z tezą, że Lechia miała ten mecz pod kontrolą. Trenerowi Jerzemu Brzęczkowi udało się zrobić to, czego nie zrobił jego poprzednik, Joaquim Machado. Brzęczek zachęcił zawodników do współpracy. W piątek widziałem, że oni jadą na jednym wózku i są gotowi za Lechię umierać. To się nazywa synergia, czyli kumulacja sił dla odniesienia wspólnego celu. Skład Machado tego nie miał, być może dlatego, że było w nim więcej obcokrajowców. Brzęczek na razie w pierwszej jedenastce stawia tylko na dwóch, dlatego komunikacja jest lepsza. Powtórzę, co mówiłem przed inauguracją: oni są w stanie w pierwszych czterech kolejkach zdobyć minimum 10 punktów.
Sześciu lub siedmiu piłkarzy próbowano w Lechii na lewym skrzydle. I co się okazuje teraz? Że szukać nie trzeba było, bo to Piotr Grzelczak znowu wygrywa spotkanie. W piątek po jego golu pokonano Wisłę.
Strzelił na dodatek słabszą nogą, prawą. I to bardzo dokładnie. Buchalik nie miał szans. Grzelczak jesienią grał mało i przeciętnie. To taki typ, który potrzebuje zaufania od trenera. Brzęczek rzeczywiście mu je dał, dlatego teraz mają obaj powód do radości. Gdyby Grzelczak nieco lepiej zachował się w dwóch innych sytuacjach, to wbiłby Wiśle nie jednego gola, a trzy. Chciałbym jeszcze za coś pochwalić trenera Brzęczka. Mianowicie w samej końcówce wprowadził na boisko Gersona, który wyeliminował najgroźniejszego człowieka w Wiśle, czyli Głowackiego. W trzech ważnych sytuacjach Gerson go wyprzedził. Kawał chłopa z niego.
Mila natomiast często szukał prostopadłymi piłkami Kevina Friesenbichlera. Widać między nimi chemię.
Sebastian zagrał przyzwoity mecz. Ale na pewno ma świadomość, że stać go na lepsze granie. Według mnie wiele piłek do Friesenbichlera było podniesionych, łatwych z punktu widzenia Głowackiego, czy Guzmicsa, którzy go pilnowali. Mila powinien podawać szybciej, dokładniej, bardziej płasko. Było trochę inaczej, lecz ja to usprawiedliwiam tym, że traktował to spotkanie w sposób szczególny, bo jednak był to dla niego pierwszy występ w Lechii po ponad trzynastu latach. Co do samej Lechii, to chcę jeszcze powiedzieć, że zawitał do niej nowy sposób myślenia. Bardzo urzekła mnie scenka, którą pokazano w stacji Canal+. Otóż przed wejściem na rozgrzewkę i już po meczu Mila i spółka nawzajem się nakręcali. Widać jak wielki szacunek i jaki wpływ na resztę ma Mila. Pisałem już dawno w „Dzienniku Bałtyckim”, że w tym okienku trafi do Lechii.
Kiedy pan to napisał, to było dalej niż bliżej do transferu. Skąd miał pan taką pewność?
W Śląsku tak go chcieli zatrzymać, jak ja chciałem polecieć na księżyc. Jeżeli ktoś bacznie śledził, co działo się z Milą w ostatnich miesiącach, to pewne rzeczy może sobie wykoncypować. Śląsk robi kastrację finansową.
Dla Marco Paixao także nie znajdą się pieniądze na podwyżkę?
To zupełnie inny przypadek. Marco jest młodszy. Jak dalej będzie skuteczny, to sprzedadzą go za niezłą sumę. Mila w lipcu skończy 34 lata, dlatego pogra maksymalnie dwa sezony. Na nim Śląsk już by nie zarobił, poza tym bardzo chciał odejść do Lechii. I dostał w tej Lechii takie warunki, jakich we Wrocławiu by nie dostał. Pamiętajmy, że latem byli skłonni puścić go nawet za darmo.
Czy w Lechii przy Mili najbardziej urośnie Łukasik? Jesienią grał przeciętnie, w piątek za to na wysokim poziomie.
Powiem panu, dlaczego przedtem nie był chwalony. Bo go nie przygotowano do gry na tej pozycji. Chodzi mi o względy kondycyjnie. Na „szóstce” trzeba biegać interwałami. Akcja – reakcja, akcja – reakcja i tak w kółko. On to umie, bo nie na darmo grał w Legii Warszawa i w reprezentacji Polski. Ale jesienią w Lechii tego nie widziałem. Nie był wybiegany. Na co mu była taktyka, jak nie miał zdrowia? Występ przeciwko Wiśle świadczy już o czymś innym: dobrze przepracował okres przygotowawczy. Grał intensywnie, wykonywał mnóstwo interwałów, prawidłowo przemieszczał się na boisku. I dlatego był ważny. Nadążał wkładać nogę tam, gdzie powinien, bo go fizycznie przygotowano.
Pawłowski został wypożyczony do Zawiszy Bydgoszcz. Jeżeli i tam nie zaskoczy, to przepadnie na długi czas?
Bardzo mnie cieszy, że tacy zawodnicy jak Pawłowski, czy Borysiuk wrócili do naszej ligi. To chcę wyraźnie zaakcentować. Co do samego Pawłowskiego… On ma 22 lata i wie pan, którym klubem jest dla niego Zawisza? DZIESIĄTYM. To inteligentny chłopak, jednak nie rozumiem, czemu tak często zmienia otoczenie. Wszędzie, gdzie dotychczas był, zaliczył tylko epizody. Mam nadzieję, że najdzie go refleksja, bo uważam, że talent do kopania posiada. Fajnie wyglądał debiutując w Maladze w meczu przeciwko Barcelonie.
Zdziwiłoby pana, gdyby Lechia w sobotę nie zdołała pokonać Zawiszy Bydgoszcz?
Na pewno. Niemniej uważam, że dół tabeli będzie stawiać trudne warunki. Widziałem Bełchatów, Ruch Chorzów… To nie będą spacerki.
A Legia Warszawa przekonała się, że nie sposób wygrać meczu drugim garniturem. Wczoraj przegrała u siebie z Jagiellonią Białystok 1:3.
Prawdę powiedziawszy, to nie rozumiem pomysłu trenera Henninga Berga, żeby wiosnę inaugurować zmiennikami. Czym ci kluczowi zawodnicy mieli się zmęczyć? Okresem przygotowawczym? Dajmy spokój. Gdyby coś takiego zrobić w trakcie rundy lub pod jej koniec, to byłoby całkowicie uzasadnione. Gra na wielu frontach daje się przecież w pewnym momencie we znaki. Taki Radović, który ostatnio miewał problemy zdrowotne, potrzebował przetarcia z Jagiellonią, by potem poradzić sobie z Ajaksem Amsterdam.
Co by strasznego się stało, gdyby Legia wczoraj zagrał podstawowym składem? W czwartek z Ajaksem w Lidze Europy tempo byłoby niższe, zmęczenie nadeszłoby szybciej?
No właśnie nie sądzę. Myślę natomiast, że Jagiellonia mogła wczoraj pokonać tę rezerwową Legię nawet 7-1. Zabrakło kilera.
Dlaczego Orlando Sa, czyli najlepszy strzelec Legii, traktowany jest jako rezerwowy?
Zdaje się, że nie przypadł do gustu trenerowi Bergowi i lada moment odejdzie. Sa za Legię umierać już nie będzie. To samo Inaki Astiz. Wracając do rotacji w zespole… Broń Boże nie chcę być nauczycielem dla Berga. Na razie pracuje na swoje nazwisko. Legia jest dla niego życiową szansą. Fajnie, że zdobył mistrzostwo, że wyszedł z grupy w Lidze Europy. Ale jeśli chce być wielkim, to musi wygrywać w sposób ciągły, także w takich meczach jak ten z Jagiellonią. Jak polegnie w Amsterdamie, czego mu nie życzę, to dyskusja o drugim składzie z Białymstokiem wróci jak bumerang. Ajax jest na innym etapie. Szkoda, że wczoraj Legia nie zagrała zmiksowanym składem, to znaczy np. sześciu podstawowych i pięciu zmienników. Wtedy dałoby się podtrzymać jakąś płynność, stabilizację.
Który zespół spodobał się panu w tej kolejce, oprócz Lechii?
Cracovia. Marcin Budziński robi w niej dobre rzeczy. No i fajnie zagrała oczywiście Jagiellonia, w której rządzi Michał Pazdan. To bufor w środku pola. W ogóle należy pochwalić całą drużynę, bo na terenie Legii wbili trzy gole, a stracili tylko jednego.
Selekcjoner Adam Nawałka powinien oswajać Macieja Gajosa z reprezentacją Polski?
Coś ten chłopak rzeczywiście w sobie ma. Moim zdaniem do organizacji gry, którą preferuje Nawałka, lepiej pasuje jednak Karol Linetty z Lecha Poznań.
Rozmawiał Jacek Czaplewski / Ekstraklasa.net